czwartek, 29 marca 2018



Intymnie z Intimea



Kolejny post typu : udane zakupy kosmetyczne w sklepie Biedronka...
Znacie mnie już trochę i wiecie, że lubię nowinki kosmetyczne. Lubię też testować kosmetyki. Nie pozostaję długo przy tym samym produkcie, bo zwyczajnie mi się nudzi. Ale są takie kosmetyki, których nie zmieniam lub bardzo często do nich wracam jeśli trafię na ten idealny. Tak jest w przypadku kosmetyku do higieny intymnej Intimea, który kupiłam w Biedronce.

Do zakupu produktu do higieny intymnej podchodzę bardzo poważnie. Częste infekcje i podrażnienia okolic intymnych skłoniły mnie do szukania pielęgnacji idealnej. Żel /płyn czy emulsja, które wybiorę i zostaną ze mną na dłużej, muszą spełniać kilka podstawowych warunków :

  • Łatwa dostępność.
  • Skuteczność.
  • Musi zawierać kwas mlekowy.
  • Musi być bardzo delikatny.
  • Musi łagodzić podrażnienia.
  • Musi zapobiegać powstawaniu infekcji.
  • Musi utrzymywać prawidłowe ph okolic intymnych.
  • Musi także świetnie odświeżać okolice intymne.
  • Mieć ładny zapach.
  • I Co najważniejsze muszę go polubić.

Czy emulsja z Biedronki sprostała tym wymogom? O tym w kolejnej części wpisu:)



Intimea czyli łagodna emulsja do higieny intymnej to kosmetyk o kremowej konsystencji przeznaczony do codziennej pielęgnacji intymnych okolic ciała. Zawiera delikatne substancje myjące bez dodatku mydła . Ekstrakt z rumianku chroni przed podrażnieniami, działa przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie i oczyszczająco. Alantoina wspomaga naturalne funkcje ochronne skóry, posiada także doskonałe właściwości łagodzące i nawilżające. Kwas mlekowy utrzymuje odpowiedni dla skóry naturalny poziom ph wzmacniając naturalną barierę ochronną miejsc intymnych. Produkt polecany jest dla kobiet o bardzo wrażliwej skórze.



Kochane dziewczyny używałam już wielu kosmetyków do pielęgnacji okolic intymnych. Zarówno te drogeryjne jak i apteczne. Jedne były dobre inne gorsze. Jedne były drogie, inne tańsze,ale żaden nie zachwycił mnie tak bardzo jak biedronkowa Intimea . Ogólnie to sceptycznie podchodzę do kosmetyków tak tanich jak ten płyn, ale tu skusiłam się za namową koleżanki, która go poleciła i nie zawiodłam się. Emulsja delikatnie myje i pielęgnuje. Łagodzi stany zapalne i chroni przed podrażnieniami .Utrzymuje naturalną równowagę flory bakteryjnej . Wzmacnia barierę ochronną strefy intymnej . Dodatkowo emulsja ma bardzo ładny i delikatny zapach, który nie pewno przypadnie każdej z Was do gustu. Opakowanie emulsji to wygodna i praktyczna butelka o pojemności 400ml z pompką, która bardzo ułatwia dozowanie. Kosmetyk jest dostępny w regularnej sprzedaży sieci sklepów Biedronka i kosztuje mniej niż 5 zł. Luksus w bardzo przystępnej cenie. Używam tego kosmetyku regularnie. Czasami zmieniam na inny ale zawsze do niego wracam. Polecam Wam go serdecznie.

PS są trzy warianty tych kosmetyków. Mi najbardziej do gustu przypadł ten, ale podczas zakupów zwróćcie uwagę, bo może inna wersja będzie lepsza dla Was.


Znacie tą emulsję? Lubicie kosmetyki z Biedronki?


























Peeling Organic Shop Organic Mango&Sugar- recenzja

Peeling Organic Shop Organic Mango&Sugar- recenzja

Owocowy zawrót głowy w peelingu Organic Shop



W dzisiejszym wpisie chciałabym przedstawić Wam moje nowe odkrycie czyli Organiczny peeling do ciała Kenijskie Mango marki Organic Shop. Kupując ten produkt słyszałam już wcześniej o tej marce, ale nigdy nie używałam ich produktów i w sumie nie wiedziałam czego się spodziewać. Bardzo lubię cukrowe peelingi, ale muszą mieć słodki zapach i dobrze oczyszczać skórę. Czy ten peeling spełnił moje oczekiwania? Zapraszam na dalszą cześć tekstu:)

Peeling Do Ciała Kenijskie Mango stworzony został na bazie organicznego oleju Mango i cukru Trzcinowego.Wyśmienicie oczyszcza i regeneruje skórę, dodając jej miękkości aksamitności i zdrowego blasku. Nie zawiera parabenów i silikonów, a sercem produktu są certyfikowane organiczne składniki (ekstrakty i oleje). Zawiera 99,54% składników pochodzenia roślinnego.

SKŁADNIKI AKTYWNE:

Organiczny olej z mango - zawiera witaminy B, C i E, karoteny oraz antyoksydanty i może pełnić rolę naturalnego filtra przeciwsłonecznego. Działa przeciwzapalnie, zmiękcza skórę, regeneruje zniszczony naskórek i zapewnia natłuszczenie oraz nawilżenie. Jest szczególnie polecany do pielęgnacji cery przesuszonej i łuszczącej się, a także słabych i łamliwych włosów. Można go stosować również po wizycie w solarium czy do masażu antycellulitowego.

Trzcina cukrowa -doskonale nawilża i odświeża skórę.


Jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości czy warto go kupić to musi sobie wyobrazić słodkie soczyste mango dojrzewające w pełnym słońcu i zerwane prosto z drzewa. Wyobrażacie sobie? Dobrze. To teraz wyobraźcie sobie, że z tego cudownego owocu robicie peeling poprzez dodanie do niego cukru trzcinowego. Jak używałam po raz pierwszy peelingu to miałam wrażenie, że właśnie taki naturalnie zrobiony kosmetyk nakładam na ciało. Zapach jego bowiem tak obłędny i słodki, że resztkami sił musiałam się powstrzymywać by go nie zjeść.

Dlatego zaraz po użyciu zrobiłam sobie koktajl z mojego ukochanego mango, kiwi i gruszki, by czuć się już w pełni rozpieszczona. Przed użyciem peelingu radzę również w taki koktajl się zaopatrzyć bo może być Wam ciężko się powstrzymać, by peelingu nie skosztować(zapach na serio powala na kolana).



Peeling doskonale oczyszcza skórę, świetnie ją peelinguje i usuwa suchy i martwy naskórek. Ale jest przy tym tak delikatny, że można go stosować po depilacji -wypróbowałam choć zawsze przestrzegałam zasady, że po depilacji peelingu nie można robić. Nawet przez sekundę nie czułam by moja skóra była podrażniona. Przeciwnie. Była miękka, gładka i bardzo przyjemna w dotyku. Peeling sprawdził się  mnie znakomicie i mam ochotę wypróbować inne warianty zapachowe. Skóra gładka jak marzenie- czyli kosmetyk idealny.
A Organic Shop ma kilka fajnych propozycji peelingów w swojej ofercie, więc mam co testować. Polecam bardzo serdecznie!!!!



Produkt zamknięty jest jak widać na zdjęciu w plastikowym słoiczku z  nakładanym wieczkiem. Pojemność to 250 ml. Cena ok 12 zł (zależy od sklepu).

Skład INCI: Sucrose, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Mangifera Indica Fruit Extract*, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Cocamidopropyl Betaine, Aqua, Parfum, Limonene, Linalool, Cl 77492.

(*) - składniki organiczne pochodzące z upraw ekologicznych.






Kto używał? A może testowaliście inne warianty i poradzicie, który kolejny wypróbować?





sobota, 24 marca 2018

L'Oreal Low Shampoo- recenzja

L'Oreal Low Shampoo- recenzja


Low Shampoo- kit czy hit?






Dziś przychodzę do Was z recenzją nowego kosmetyku do mycia włosów od marki L'Oreal. Moja fascynacja tym produktem zaczęła się gdy zobaczyłam jego zdjęcie u jednej z blogerek urodowych na Instagramie. Marka L'Oreal wysyła paczki ze swoimi nowościami i dzięki temu można wyłapać w internecie zdjęcia nowości zanim wejdą na rynek. Bardzo zaciekawił mnie ten produkt. Przyznam szczerze, że z serią Elseve miałam już do czynienia. Używałam z tej serii kosmetyków czerwonych i żółtych ale średnio mi podpasowały. Miałam po nich ulep na głowie. Jednym słowem nietrafione. Ale nie byłabym sobą gdybym mimo złych doświadczeń nie chciała spróbować jeszcze raz. Trzeba dać im szansę, pomyślałam i gdy zobaczyłam, że krem myjący można przetestować w Klubie Recenzentki portalu wizaz.pl nie czekałam ani chwili i się zgłosiłam. Jak widzicie udało się i przypadło mi w udziale testowanie szamponu czerwonego czyli wersji dla włosów farbowanych.




Jeśli chodzi o sam produkt to na opakowaniu przeczytać możemy, iż LOW SHAMPOO jest to niskopieniący krem myjący 3 w 1 przeznaczony dla ochrony koloru , wzbogacony o eliksir z siemienia lnianego.

Jeden produkt a trzy zastosowania:

*Delikatny oczyszczający szampon : niskopieniąca formuła delikatnie usuwa zanieczyszczenia a blask koloru jest chroniony.

*Ułatwiająca rozczesywanie odżywka :intensywnie odżywia, poprawiając jakość włókien włosów dla zapewnienia jedwabiście gładkiego efektu końcowego.

*Chroniąca kolor pielęgnacja : natychmiast wydobywa piękno włosów, nadaje blask i pomaga utrzymać intensywny kolor.


Warto przed użyciem zapoznać się również z instrukcją użytkowania produktu:


*Na wilgotne włosy nanieść od 10 do 15 pompek kremu w zależności od długości włosów.

*Rozprowadzić równomiernie, dodać odrobinę wody, wmasować delikatnie od nasady aż po końce i pozostawić na 3 minuty.

*Dokładnie spłukać przeczesując włosy palcami.





Długo zbierałam się do napisania tej recenzji. Myłam włosy kremem wielokrotnie i nawet po kolejnym myciu głowy miałam mieszane uczucia co do tego kosmetyku. Może zacznę od pierwszego użycia i krótkiej charakterystyki moich włosów. Włosy mam dość długie, przetłuszczają mi się przy skórze głowy a mniej więcej od połowy zaczynają się suche, kończąc na przesuszonych (nie mylić z rozdwojonymi bo takich nie mam) końcówkach. Dodatkowo farbuję je na kolor granatowej czerni. Mój pierwszy raz z Low Shampoo zaczęłam od przeczytania instrukcji i zaskoczona ilością pompek czyli ilością nakładanego kosmetyku ( chyba oszaleli, że tyle trzeba) przystąpiłam do działania. Najpierw było 5 pompek a potem to już doszłam do tych 12-15, bo faktycznie tyle moje włosy potrzebowały. Kosmetyk stosujemy jak odżywkę. Ma również konsystencję odżywki. I ogólnie miałam wrażenie, że myję włosy samą odżywką. Dziwne uczucie. Bałam się, że włosy będą niedomyte. Ale nic takiego się nie stało. Po aplikacji odczekałam te 3 minuty jak kazali  i spłukałam włosy. Rozczesałam bez problemu (w końcu!), pozwoliłam im wyschnąć samodzielnie i oceniłam efekty. Gładkie, lśniące, miękkie włosy. Bez problemu mogłam je przeczekać palcami. I co najbardziej mnie zachwyciło były sypkie i w końcu się nie puszyły. Jeśli chodzi o czystość włosów to po pierwszej aplikacji mimo obaw czułam, że są świeże i pachnące. Kolejny raz włosy umyłam po 4 dniach. Tego ostatniego dnia włosy były prawie takie same jak po umyciu z tym ,że lekko przetłuszczone przy skórze głowy. Za każdym kolejnym razem gdy używałam kremu to towarzyszyło mi uczucie, że moje włosy nie będą do końca czyste. Nie wiem czy wynika to z tego, że zawsze myłam włosy zwykłym szamponem i po prostu zadziałała tu moja podświadomość. Ciężko mi powiedzieć. Ale przy czwartym razie mycia samym Low Shampoo nie czułam się już dobrze ze swoimi włosami -choć nie wyglądały źle, to czułam, że jednak potrzebuję umyć je zwykłym szamponem. To co mi się nie podoba to, że na opakowaniu kremu nie ma informacji do jakiego rodzaju włosów jest to produkt. Czytamy o włosach farbowanych i uwrażliwionych ale innych informacji nie ma. Teraz z doświadczenia wiem, że raczej lepiej nada się do włosów suchych i zniszczonych, gdyż odżywi je i wygładzi. Ja nie przestanę go używać bo podoba mi się efekt jaki daje ale na pewno będę stosować również zwykły szampon do włosów. Krem może świetnie sprawdzić się również jako odżywka do włosów ale nakładana od 3/4 ich długości omijając skórę głowy i tak też zamierzam robić.

Podsumowanie :


Zalety:

*Włosy są w bardzo zadowalającym stanie.
*Nie puszą się, są gładkie i lśniące.
*Produkt 3 w 1 więc oszczędzamy czas (przy małym dziecku gdy czasu zazwyczaj brak- to rewelacja).
*Pięknie pachnie.
*Bardzo wygodne opakowanie i pojemności 400 ml z pompką.
*Wygodna aplikacja.
*Łatwa i bezproblemowa aplikacja.
*Włosy jak po wizycie w salonie.
*Ułatwia rozczesywanie.

Wady:
*Cena regularna to 24.99 zł.
*Uczucie niedomycia włosów choć wcale nie wyglądają na brudne.
*Brak informacji do jakiego rodzaju włosów jest ten kosmetyk -farbowane i uwrażliwione to mogą być każde.
*Kosmetyk nie jest wydajny, więc mimo dużej pojemności szybko się skończy.




Jeśli żyjesz w pośpiechu (lub masz małe wymagające dziecko tak jak ja) i nie masz czasu na długie rytuały pielęgnacyjne i dodatkowo masz suche włosy to ten kosmetyk jest idealnym rozwiązaniem dla ciebie . Przy jednym użyciu dbasz o swoje włosy na 3 sposoby. Myjesz je, pielęgnujesz i odżywasz, tak jakbyś umyła włosy szamponem, użyła maski i odżywki tylko podczas jednej aplikacji. Ten praktyczny preparat zdecydowanie skraca czas mycia głowy . Jeśli jednak masz włosy cienkie i przetłuszczające się u nasady to również zachęcam Cię do wypróbowania go, ale nie co każde mycie i niestety musisz się liczyć z częstym myciem głowy. Ale dla mnie efekt jaki daje Low Shampoo jest tego wart.


Znacie ten kosmetyk?













wtorek, 20 marca 2018

Farba do włosów Syoss Salonplex - recenzja

Farba do włosów Syoss Salonplex - recenzja



Boska czerń na głowie






Jak to jest z tą boską czernią? Czy jest łatwa do osiągnięcia? Czy można farbować swoje włosy samemu w domu, na ten kolor i być zadowolonym z efektu? Na te i inne pytania chciałabym Wam dziś odpowiedzieć.


Boska czerń, bo tak ją nazywam, jest moim ulubionym kolorem. Króluje w mojej garderobie, na moich paznokciach i oczywiście na mojej głowie. Czy kiedyś mi się ten kolor znudzi? Zdecydowanie nie. Ale jak to jest z tą boską czernią na głowie? Powiem Wam, że trudno. Trudno ją osiągnąć i jeszcze trudniej zatrzymać. Moje włosy bardzo szybko chwytają kolor, dlatego farbuję je sama w domu. Zawsze tak robiłam i wychodzi mi to całkiem nieźle- tak uważam. Ale dużo gorzej w moim przypadku jest z doborem koloru idealnego. Bo to jest tak...producent obiecuje, że będzie idealny. Ja marzę by był idealny. A wychodzi różnie.


I właśnie przy kolejnym razie w drogerii, na poszukiwaniach koloru idealnego, natknęłam się na farbę do włosów Syoss z technologią SALONPLEX. To cud, że ją wzięłam, bo z marką Syoss miałam już kiedyś do czynienia i nie wspominam tego dobrze. Szampony i odżywki tej marki, które jako pierwsze weszły na rynek bowiem nie były zachwycające. Zachwycały owszem, pięknym zapachem, ale koszmarnie obciążały włosy. Po umyciu głowy wyglądałam jakbym jej ze 3 dni nie myła. No ale Syoss wprowadza na rynek nowe produkty z technologią SALONPLEX i obiecuje włosy cudowne jak po wizycie u fryzjera. Kusi mnie do 80% mniej złamanymi włosami, boskim głębokim kolorem i profesjonalnym pokryciem siwych włosów. To co? Skusiłam się. I wiecie co? Ta farba jest super:):) 





Technologia SALONPLEX to ochrona przeciw uszkodzeniom włosów.

*Chroni włosy przed uszkodzeniem i redukuje ich łamliwosc do 80%

*Otula włos po koloryzacji i zabezpiecza go przed blaknięciem. Wypielęgnowane i chronione włosy dla długotrwałego i intensywnego efektu kolorystycznego.

W opakowaniu mamy instrukcję użycia, rękawiczki, butelkę aplikacyjną z mleczkiem rozwijającym i tubkę z pielęgnującym kremem koloryzującym, a także odżywkę SALONPLEX po koloryzacji. Dodatkowo trzeba przygotować pędzelek do farby i grzebień .



Sposób przygotowania jest niezwykle prosty. Tubkę z kolorem wciskamy do butelki z mleczkiem i mieszamy. Nie potrzeba misek, bo farbę nakładamy bezpośrednio z butelki na włosy. Włosów przed koloryzacją nie myjemy. Najlepiej zabieg robić, gdy włosy nie są już pierwszej świeżości. Nie wiem czemu ale tak ma być. Ja robię tak: rozdzielam włosy grzebieniem i nakładam farbę wzdłuż zrobionego przedziałku i rozcieram pędzelkiem. Tak robię odrosty i po ok 10 minutach nakładam resztę na całość. Z tym, że na całość nakładam farbę co 2  farbowania. Całość trzymam na włosach ok 30 minut (od momentu nałożenia farby- nie skończenia nakładania!) Rezultaty są zaskakujące. Włosy są lśniące, gładkie i bardzo pięknie błyszczące. Siwych włosów nie ma, odrostów nie ma, a kolor jest cudowny.



Włosy przed farbowaniem.





Włosy po farbowaniu.


Włosy po farbowaniu- przed stylizacją (więc lekko poczochrane:)).

Jak na razie to najlepsza farba drogeryjna, jaką miałam przyjemność używać. Najmniej śmierdzi, ma wygodną aplikację i jest w dość przystępnej cenie. Normalnie kosztuje 15.99 ale często są na nią promocje.


Ale najważniejsze pytanie, które powinno paść teraz, to takie: czy farba jest trwała? Na moich włosach niestety farby nie są. Producent obiecuje, że tak, ale bardzo szybko kolor się wypłukuje. Ja uwielbiam granatowe czernie i to właśnie nad wypłukiwaniem tego granatowego blasku najbardziej ubolewam. Zresztą zobaczcie sami na zdjęciu poniżej. Jest robione dokładnie miesiąc po farbowaniu. Czarny kolor utrzymuje się dalej, jest ładny i głęboki. Jednak po granatowym blasku nie ma już śladu. I tak jest za każdym razem po farbowaniu. Odrost to ok 7 mm i widać już niestety siwe włosy. Ale jeszcze nie mam musu farbować ich natychmiast.


Włosy miesiąc po farbowaniu.


Mój kolor to 1-4 Granatowa Czerń.


Jeśli zdecydujecie się przetestować na swoich włosach ten kolor to musicie bardzo uważać, gdyż farba bardzo brudzi. O ile ze skóry można ją jeszcze zmyć tonikiem, to z materiałów sztucznych czy jasnych kafelków już jest bardzo trudno to zrobić.





A Wy jak farbujecie swoje włosy? Tradycyjnie w domu czy może chodzicie do fryzjera?


















niedziela, 18 marca 2018

TOP Recenzentka Avon - zawartość pierwszej paczki:)

TOP Recenzentka Avon - zawartość pierwszej paczki:)
Krio-serum wyszczuplająco-antycellulitowe Cooling Tone
Avon Works


Stało się :) Zostałam TOP Recenzentką Avon portalu wizaz.pl i jestem z tego powodu przeszczęśliwa. Pierwsza paczka, która do mnie przyjechała z tej współpracy zawierała Krio- serum wyszczuplająco-antycellulitowe i to o nim będę Wam dziś opowiadać. 





Ale najpierw trochę historii i mojego odczucia co do marki Avon. Jak byłam w liceum uwielbiałam ich kosmetyki. Wiecie jak to jest...człowiek nie ma za dużo czasu, bo uczyć się trzeba a i kiedyś nie było takiego wyboru kosmetyków jak teraz. Nie było też tylu drogerii i jako nastolatka, która już fascynowała się pielęgnacją i kosmetykami, musiałam przecież czegoś używać. I tu właśnie pojawia się Avon i kilka koleżanek, które bawią się w konsultantki. To były fajne czasy, gdy katalog pod ławką na lekcji się oglądało i wyobrażało sobie jak to jest bosko mieć te wszystkie kosmetyki. Jak mama dała trochę kasy to kupowało się mgiełki (uwielbiam je do tej pory) lub krem i człowiek był najszczęśliwszy na świecie. Później mój kontakt z kosmetykami Avon ograniczył się do pojedynczych zakupów od czasu do czasu, jednak sentyment dla marki pozostał. Dlatego jest mi bardzo miło, że teraz mogę jako TOP Recenzenta do nich powrócić.




Serum, które miałam przyjemność przetestować ma postać przezroczystego żelu. Pierwsze wrażenie po otwarciu opakowania nie jest zbyt fajne, bowiem serum pachnie bardzo mocno alkoholem. Jak dla mnie zbyt mocno. Nie będę ukrywać, bo nie jest to tylko moje zdanie, ale pachnie tak, jakbym otworzyła butelkę ze spirytusem. Zaskoczyło mnie to bardzo. Jednak przy aplikacji zapach alkoholu bardzo szybko się ulatnia (na szczęście!!!!) i po chwili jest już niewyczuwalny. Zastępuje go za to bardzo delikatny i przyjemny zapach. Kosmetyk łatwo się aplikuje i przyjemnie, bowiem bardzo szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy na skórze (a tego się bałam).



Opakowanie kosmetyku to tuba o pojemności 150 ml wykonana z miękkiego plastiku z zamknięciem typu klik. Utrzymana jest w kolorystyce srebrno-niebieskiej. Opakowanie podoba mi się i uważam, że wyróżnia się na tle innych produktów o tych właściwościach.

Co do właściwości to producent obiecuje nam efekt chłodzenia przy aplikacji, co również sugeruje nazwa serum. Używałam już kosmetyków antycellulitowych o właściwościach chłodzących i faktycznie chodziły skórę przy aplikacji i ok 10 minut po niej. To serum tego nie robi. Nawet przez sekundę nie czułam chłodzenia na skórze. Szkoda. Kolejna sprawa to efekt wyszczuplania. Kupując kosmetyki wyszczuplające nie nastawiam się na efekty wow i tego, że po tygodniu znikną mi niechciane kilogramy. Tu również się nie nastawiałam i się nie rozczarowałam. Żeby było jasne. Mam z czego chudnąć, a cellulitem po ciąży mogę obdarować z 5 osób, ale kosmetyk sam nic na to nie poradzi. Jak zaczęłam używać serum to ćwiczyłam dodatkowo i zdrowo się odżywałam, bo dzięki temu można osiągnąć sukces. Siedząc na kanapie posmarowana żelem niestety nie schudnę. Co do działania antycellulitowego to się zgodzę. Kosmetyk działa. Skóra jest wyraźnie bardziej napięta, gładsza, a cellulit się zmniejsza ale tylko gdy ćwiczę i jestem na diecie. Po ok 3 tygodniach stosowania widzę różnicę w wyglądzie mojej skóry-cellulit zaczyna znikać. 

Czy warto zatem zainwestować pieniądze w Krio-serum wyszczuplająco-antycellulitowe, które samo nas nie odchudzi? Zdecydowanie tak. A czemu? Nie ma serum, które przy nic nie robieniu zrobi z nas królowe bikini. Tylko ciężka pracą czyli trzymając dietę, pijąc przynajmniej 1.5 l niegazowanej wody codziennie i regularnie ćwicząc możemy osiągnąć sukces. Jeśli do tego dodamy również odpowiednią pielęgnację czyli stosowanie kosmetyków antycellulitowych w połączeniu z masażem skóry te rezultaty na pewno będzie widać szybciej i będą bardziej zadowalające.

Jeśli zdecydujecie się wypróbować ten kosmetyk to należy używać go 1-2 razy dziennie nakładając kolistymi ruchami na partie ciała dotknięte cellulitem.




Kto używał? Jak wrażenia? A może znacie inne fajne tego typu produkty?






piątek, 9 marca 2018

Bath Aromatherapy czyli Aromatyczna kąpiel dla Twoich stóp- recenzja

Bath Aromatherapy czyli Aromatyczna kąpiel dla Twoich stóp- recenzja
Bath Aromatherapy czyli Aromatyczna kąpiel dla Twoich stóp




Będąc na cotygodniowych zakupach w Biedronce, któregoś dnia wypatrzyłam w koszu z kosmetykami paczuszkę z tabletkami do kąpieli stóp. Kiedyś używałam już podobny produkt i byłam zadowolona, dlatego nie zastanawiałam się ani chwili i kosmetyk wylądował w moim koszyku. Biedronka to bardzo fajny sklep, bo podczas standardowych spożywczych zakupów można właśnie trafić na takie kosmetyczne perełki. Ci co mnie znają wiedzą, że o stopy dbam wręcz przesadnie i produktów do ich pielęgnacji w mojej łazience jest dużo. Nie mniej jednak kolejny na pewno nie zaszkodzi....


Kąpiel dla stóp pełna aromatycznych doznań zapachowych to innowacyjna forma tabletki o początkowo orzeźwiającym zapachu trawy cytrynowej, która stopniowo przechodzi w coraz ostrzejsze nuty mięty.  Całość oparta o świeżą woń drzewa herbacianego. Musująca tabletka na bazie soli i mocznika, wzbogacona olejami roślinnymi barwi wodę i uwalnia nęcący zapach olejków eterycznych. Tabletka dostarcza skórze niezbędnych minerałów i mikroelementów, zmiękcza naskórek i zwiększa przepuszczalność skóry, umożliwiając głębszą penetrację składników aktywnych.  Bogactwo olejów roślinnych z awokado i pestek winogron zatroszczy się o skórę, a cenne składniki otulą Twoje stopy niewidzialnym filmem ochronnym i zadają o optymalne nawilżenie skóry.


Ten produkt jest genialny. Idealnie i bardzo szybko zmiękcza naskórek i pozwala go bardzo łatwo usunąć podczas zabiegu pedicure. Bardzo silnie nawilża i odżywia skórę. Wzmacnia paznokcie i pielęgnuje je, a skórki wokół nich po takim zabiegu bardzo łatwo odepchnąć patyczkiem i ewentualnie wyciąć cążkami. Stopy podczas kąpieli pokrywa olejek, dzięki czemu po ich wyjęciu z wody nie są one suche, a bardzo przyjemnie odżywione i natłuszczone. Tabletki musujące są idealną alternatywą dla mydeł w płynie czy soli do kąpieli stóp. Bo tu oprócz zmiękczenia naskórka mamy od razu zabieg pielęgnacyjny.
Tabletkę można również stosować jako zabieg odprężający, kojący lub odświeżający. Świetnie działają również na zmęczone i opuchnięte stopy, co wypróbowałam będąc już w końcówce ciąży.



Sposób użycia jest niezwykle prosty-tabletkę trzeba wyjąć z folii i wrzucić do ciepłej wody. Poczekać aż się rozpuści i cieszyć się chwilą relaksu i odprężenia w domowym zaciszu.



Gwarantuję Wam, że regularne stosowanie Aromatycznej kąpieli dla stóp zwiększy odstęp między jednym pedicure a drugim, bo skóra mniej się po nim przesusza i dużo dłużej jest miękka, gładka i cudownie nawilżona.

Opakowanie zawiera 11 tabletek i kosztowało mniej niż 10 zł.
Jest to na pewno produkt godny polecenia i jeśli tylko będą jeszcze dostępne w Biedronce to kupię kilka opakowań na zapas.


A Wy jakich kosmetyków używacie do kąpieli stóp?