poniedziałek, 28 września 2020

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar - recenzja

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar - recenzja

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar

Monika Magoska - Suchar to kobieta o wielu twarzach. Dała mi się poznać jako autorka fantastyki, a jej Klątwa przeznaczenia zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie łatwo jest bowiem wykreować świat, który był dotąd nikomu nie znany. Trzeba go zbudować przecież od podstaw, a to nie jest proste. Umielibyście to zrobić? Dużo łatwiej napisać książkę, której akcja dzieje się w czasach współczesnych. Dużo łatwiej niż fantastykę,  napisać i sprzedać jest romans. W końcu kto teraz nie czyta romansów? Ale chwila! Co ma wspólnego autorka książek o tematyce fantastycznej, gdzie świat wypełniony jest magią tak, że aż czuć ją w powietrzu, z współczesnym romansem? A ma i to dużo więcej, niż moglibyście przypuszczać. Zapraszam Was na recenzję książki Zemsta ma swoje imię, która ukazała się nakładem wydawnictwa Editio Red

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar

Miłość to gra. Nie zawsze uczciwa, a czasem nawet niebezpieczna!

Ian Ralf Tott, właściciel hotelowego imperium, to prawdziwy król życia. Jest bezwzględny zarówno w uczuciach, jak i w interesach, do tego uważa się za nowe wcielenie Jamesa Bonda. Bez skrupułów wykorzystuje i porzuca kobiety, a od pracowników wymaga absolutnej lojalności i posłuszeństwa.

Los stawia na jego drodze Ewę Domańską, z którą niegdyś w Grecji połączył go krótki, choć płomienny romans. Teraz - ku zaskoczeniu obojga - okazuje się, że kobieta będzie podwładną Iana w jego świeżo zakupionym hotelu. Ich wzajemna fascynacja wybucha z nową siłą, ale szybko okazuje się, że Ewa nie zamierza być bezwzględnie posłuszna swojemu szefowi - ani w pracy, ani w uczuciach. Tymczasem on nie lubi niesubordynacji. Kochanka staje się problemem - a te biznesmen rozwiązuje szybko i bez zbędnych kompromisów. Domańska znów znika z jego życia. Wydawać by się mogło, że tym razem na zawsze. Jednak w miłości i w interesach pewne jest tylko jedno: niewiele rzeczy może równać się z zemstą upokorzonej kobiety.

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar

Zacznijmy od tego, że autorka ma bardzo duży dystans do swojej osoby, ale również ma świetny kontakt z fanami i jest otwarta na ich spostrzeżenia dotyczące jej pracy. Za to ją bardzo polubiłam. Wcześniej pisała w duecie z koleżanką, a ich książki skierowane były do konkretnego grona odbiorców - fanów fantastyki. Teraz autorka wybrała karierę solową i rzuciła się na głęboką wodę. Odbiorcami jej najnowszej książki są kobiety - fanki romansów. Jak Monika odnalazła się w tej tematyce? 

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar

Długo czekałam na tę książkę, ale i w głębi serca się jej obawiałam. Czy dla autorki fantastyki nie będzie to za trudne? Przyszedł dzień, gdy Zemsta do mnie przyjechała, a ja usiadłam wygodnie w fotelu i zaczęłam czytać. 

Głównym bohaterem Zemsty jest Ian Ralf Tott, właściciel hotelowego imperium. Mężczyzna ma o sobie wielkie mniemanie, pozjadał wszystkie rozumy i uważa się za niezastąpionego, nieomylnego, najprzystojniejszego. Krótko mówiąc - bogaty, zadufany w sobie i do tego arogancki bubek. To jeden z takich ludzi, którzy uważają, że skoro mają pieniądze, to mają władzę i mogą robić to, co im się podoba. Warto również wspomnieć o kobietach. Tak, kobiety to nieodłączny element wystroju i garderoby Pana Totta. I szybko się nimi nudzi. Mają być posłuszne, nie chcieć nic w zamian, za to być dobre w łóżku. A gdy przestaną być potrzebne, mają szybko znikać. 

Cudowny chłopak - nie da się go nie lubić, prawda? 

Ale to wszystko dlatego, że na jego drodze nie stanął jeszcze godny przeciwnik, który utarłby nosa naszemu Królowi Życia. Jednak los ma inne plany i krzyżuje drogę Iana z drogą Ewy Domańskiej. Przebojowa piękna blondynka od razu wpada w oko mężczyźnie, ale tylko na chwilę. Gdy udaje mu się z nią przespać, jego zainteresowanie od razu słabnie. Ale nie Ewy. Kobieta zrobi wszystko, by zatrzymać mężczyznę przy sobie.

Gorący romans w Grecji miał być tylko przygodą. Ale tych dwoje znowu na siebie wpadają. Ian jest szefem Ewy i najchętniej by ją zwolnił i zapominał o całej sprawie. Kobieta ma jednak inne plany co do ich znajomości. I tu zaczyna się jazda bez trzymanki. Uśmiałam się po pachy, choć to wcale nie jest komedia. W końcu trafił swój na swego, a Ian zaczyna bardzo żałować, że myślał penisem, a nie głową. Ewa bowiem nie cofnie się przed niczym, by zdobyć serce ukochanego i zaciągnąć go do ołtarza. Ian nie może do tego dopuścić i znowu jesteśmy świadkami jak dużo w życiu człowieka mogą pomóc pieniądze. Zrobienie z Ewy wariatki i wysadzenie jej do psychiatryka, to tylko kwestia czasu i mężczyzna znowu będzie wolny. Tylko czy na pewno? 

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar

Co jest ważniejsze niż wszystkie bogactwa świata? Więzi rodzinne. Ich nie można lekceważyć. To co w dalszej części książki spotka mężczyznę, otworzy mu oczy na wiele spraw. A zakończenie tej historii pozbawi go złudzeń. Pieniądze szczęścia nie dają, choć mogą niewątpliwie uczynić życie lepszym, wygodniejszym i łatwiejszym. 

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza z nich kończy się w momencie, gdy niewygodna Ewa trafia do szpitala dla psychicznie chorych. Druga natomiast... i tu nie chciałabym Wam nic zdradzać. Mogę tylko napisać, że w drugiej części pojawi się osoba, która odegra znaczącą rolę w życiu Iana. Czy mężczyzna się zmieni? I co z obiecaną przez Ewę zemstą? Czy kobieta może jej jeszcze dokonać? 

"Zemsta ma twoje imię" Monika Magoska - Suchar

Jak na solowy debiut i to jeszcze w zupełnie innym gatunku literackim, niż dotychczas, nie jest wcale tak źle. Powiedziałabym nawet, że jest całkiem dobrze. Autorka wykazała się pomysłowością i sprytem. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Mnie wciągnęła od pierwszej strony. Wiadomo, że romanse to nie są książki wysokich lotów, a raczej umilacze czasu dla kobiet potrzebujących odprężenia i relaksu. A moim zdaniem Zemsta wpasowuje się w to stwierdzenie idealnie. 

Na co musicie się przygotować?

Zarówno Ewa jak i Ian momentami są bardzo denerwujący. Ale autorka przedstawiła ich w taki, a nie inny sposób, ponieważ miała w tym cel. Scen erotycznych jest dużo, niektóre hot, inne dość mocne z wykorzystaniem zabawek, a jeszcze inne namiętne, delikatne i przyjemne w odbiorze. Choć jak dla mnie scena z lodami jest już zbyt przesadzona. Co innego, gdyby on ją wysmarował lodami i je z niej zlizał. To by było fajnie. Ale wkładanie ich do pochwy łyżeczką i wysysanie z niej, gdy zaczynają się topić! Yyyyyy, bleeee, fuuuuu. Ale może ja się nie znam (uśmieszek) . Ale to co najważniejsze w tej historii to intryga. A ta moim zdaniem wyszła autorce ciekawie. I zakończenie jest świetne. 

Zemsta ma twoje imię to przyjemna w odbiorze i ciekawa historia Iana i Ewy. Autorka zwróciła uwagę na kilka istotnych spraw: nie wszystko złoto, co się świeci i na to, że pieniądze szczęścia nie dają. Trzeba być człowiekiem i przez życie iść z wysoko uniesioną głową, ale nie z zadartym do góry łbem, bo można się potknąć o wystający z chodnika kamień. Ważna informacja dla wszystkich zadufanych w sobie dupków: nie wolno lekceważyć zakochanych kobiety i nie wolno myśleć tylko penisem, bo można stracić zarówno jaja jak i głowę. A widok pokonanego faceta wcale nie jest przyjemny. Niektórzy jednak muszą upaść bardzo nisko, by zrozumieć jaki błąd popełnili. 


Macie w planach Zemstę?













"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones - recenzja

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones - recenzja

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones

Zaufanie - bez niego życie każdego człowieka jest niekompletne, a w sercu zawsze będzie czuł on niepewność i trwogę Nie ma możliwości, by nie mieć w swoim życiu choć jednej osoby, której się ufa, która jest opoką, nadzieją i można się do niej zwrócić z każdym problemem. Myślę, że zgodzicie się ze mną i przyznacie mi rację. Ale co zrobić, gdy taka osoba nas zawiedzie? Co zrobić, gdy nasz świat zaczyna się walić, a my nie jesteśmy w stanie go uratować? Czy można wybaczyć zdradę? A może to nasza wina, bo zaufaliśmy nieodpowiedniej osobie i teraz musimy ponieść tego konsekwencje? Czy nasz błąd, który popełniliśmy był pierwszym?  A może będzie naszym ostatnim?  

Zaufanie to wielkie słowo - lepiej dobrze przemyśleć swoje zachowanie i zastanowić się, kogo nim obdarzamy. Bowiem nasz błąd może okazać się tragiczny w skutkach. A tego nikt z nas nie chce, prawda?  

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones

O ALICE: Po śmierci pierwszego męża przeżyła załamanie, teraz życie znowu jest dla niej łaskawe.

O JEJ DRUGIM MĘŻU: Pojawienie się Nathana przywróciło Alice utracone szczęście. Prowadzą udany biznes, mają dwoje dzieci i piękny dom.

O JEJ NAJLEPSZEJ PRZYJACIÓŁCE: Razem z Beth Alice przeżywała wszystkie wzloty i upadki, szalone wieczory i trudne chwile – i wie, że dzięki niej poradzi sobie ze wszystkim. Kiedy zachowanie Nathana zaczyna budzić jej podejrzenia, Alice zwierza się swojej przyjaciółce. Jednak zastanawia się, czy w tej sytuacji postępuje właściwie. A jeśli nie, to czy jej pierwszy błąd nie będzie tym ostatnim?

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones

Przeglądając nowości wydawnicze w księgarni internetowej Tania Książka, natrafiłam na thriller psychologiczny Jej pierwszy błąd  Sandie Jones. Miałam przyjemność ostatnio przeczytać już jeden thriller z Wydawnictwa Otwartego, był niezły, więc tego również nie potrafiłam sobie odmówić. Opis nie jest do końca jasny, teraz to wiem, a po przeczytaniu książki dowiedziałam się, że jest to tylko zajawka, która ma nas zaciekawić. Treść książki jest dużo bardziej złożona, a prawda, której się dowiecie sięgając po lekturę, okaże się zaskakująca. 

Znacie określenie, że coś ma drugie dno? To przygotujcie się do skoku na głęboką wodę. Robicie to na swoją odpowiedzialność, bowiem jest ona czarna, mętna, a nurt silny i może was porwać. Czy mimo tego zaryzykujecie? 

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones

Alice zaryzykowała. Po śmierci jej ukochanego męża Toma, została sama z małą córeczką. Mężczyzna był na wyjeździe i poszedł pojeździć na nartach. Jego błędem było to, że poszedł sam. Nikt nie wie, co się dokładnie stało, ale jego ciała nigdy nie odnaleziono. Po prawie roku od tragedii, w życiu Alice pojawia się Nathan, który wyciąga do niej rękę. Pomaga uporać się jej ze smutkiem i stratą. Kobieta szybko zachodzi w ciążę i wszystko toczy się błyskawicznie. Ślub, wspólne zamieszkanie. Alice znowu ma rodzinę. Do czasu...

9 lat później, w na pozór dobrze zorganizowanym i poukładanym życiu małżonków zaczyna źle się dziać. Wszystko wskazuje na to, że drugi mąż Alice ma romans, któremu oczywiście kategorycznie zaprzecza. Tylko dowody przeciwko niemu zaczynają być coraz bardziej namacalne. Do tego wszystkiego okazuje się, że pierwszy mąż Alice może wcale nie umarł. Na jego Facebooku po 9 latach od śmierci pojawia się nowe zdjęcie, a niedługo później kolejne. Co tu się dzieje? Czemu Nathan kłamie, a Tom zmartwychwstaje po tylu latach? 

Dobrze, że Alice ma się komu zwierzyć. Jej przyjaciółka Beth, zawsze chętnie służy jej radą i ramieniem do wypłakania. Ale gdy okazuje się, że Beth ma swoje za uszami i wyjawia jej druzgocącą prawdę, Alice ma wrażenie, że jej świat zaczyna się nagle walić, a do tej pory żyła jak w Matrixie. Nie może się jednak poddać. Ma dzieci i firmę, a to wszystko jest całym jej życiem. Życiem, które niedługo może stracić....

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones

Co mogę powiedzieć o tej książce? Na pewno wciąga od pierwszej strony. Narracja pierwszoosobowa, jest idealnym rozwiązaniem, gdy chcę zajrzeć do głowy bohaterom. A w głowie i sercu Alice jest tyle emocji, że kobieta zaczyna się w tym gubić. Zresztą nie ma co się dziwić, bowiem prawda, którą odkryje jest szokująca. Czytając książkę, w głowie układałam sobie różne scenariusze i wyobrażałam sobie różne prawdy, które mogły wyjść na światło dzienne. I oczywiście mi się nie udało. Czasami byłam bliżej odkrycia prawdy, ale zazwyczaj był to momencik, który mnie od niej dzielił, ale nic z tego nie wychodziło. W większości przypadków stałam gdzieś obok i gdyby prawda przeszła mi przed nosem, to bym jej nawet nie zauważyła, tak byłam zajęta zastanawianiem się, o co w tym wszystkim chodzi. 

"Jej pierwszy błąd" Sandie Jones

Nie chciałabym za dużo szczegółów zdradzać, bo przecież w recenzji nie o to chodzi. Ale chciałabym Wam polecić tę książkę. Autorka w mistrzowski sposób prowadzi narrację i wprowadza nas do domu rodziny, która wydaje się "normalna". Niestety okazuje się, że tak jak w Matrixie, świat zewnętrzny jest kłamstwem i trzeba połknąć pigułkę i odebrać telefon, by otworzyć oczy. Tylko, że świat po drugiej stronie nikomu się nie spodoba. A prawda, którą odkryje Alice ją zaskoczy. Już nic nie będzie takie jak dawniej. 

Jej pierwszym błędem było to, że jej zaufała. Ale na pewno nie było to najgorsze, co ją jeszcze spotkało. Od Alice zależy jak wykorzysta zdobytą wiedzą. Musi to jednak zrobić mądrze i szybko, bowiem wróg nie śpi. Ma cel. A jego celem jest pozbawić Alice tego, co kobieta kocha. 

Znacie tę książkę?  
   






















Acne Control Ava Laboratorium - powiedz STOP trądzikowi

Acne Control Ava Laboratorium - powiedz STOP trądzikowi

Acne Control Ava Laboratorium

Trądzik - słowo siejące postrach zarówno wśród nastolatków jak i osób dorosłych. Niestety nie ma na to reguły i zasady - zachorować można niezależnie od wieku. Trądzik jest chorobą skóry, a nie jak niektórzy myślą defektem kosmetycznym. Bo jeśli walczę z trądzikiem już 10 lat to wiem najlepiej i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Odwiedziłam już wielu dermatologów, brałam leki doustne, stosowałam maści i kremy i tony suplementacji. Miało być lepiej. Trądzik pozostał, choć bardzo się starałam. Oczywiście jest lek, który można użyć i podobno pozbyć się trądziku na zawsze. Podobno, bo żaden dermatolog nie da Wam gwarancji, że trądzik nie wróci. Ale skutki uboczne po użyciu leku nie są warte tego, by w moim przypadku zacząć go stosować. Wiem, że niektórzy nie mają wyjścia, bowiem nasilenie choroby u nich jest duże, ale zdecydowałam, że będę stosować leki miejscowe i skupię się mocno na pielęgnacji skóry. 

Jeśli Twój trądzik jest łagodnej postaci, tak jak mój, to warto zastosować się do zasad, które podam Ci poniżej. Zresztą te zasady sprawdzą się również u osób, które mają bardzo duże problemy ze skórą, jak i u osób, które trądziku nie mają zdiagnozowanego, a stan ich skóry pozostawia wiele do życzenia. 

Nie wyciskaj - roznosisz tylko bakterie, a po wyciskaniu może zrobić Ci się stan zapalny, po którym zostaną blizny.

Nie używaj leków i suplementów diety na własną rękę, bo takie kupione bez recepty wcale nie pomagają. 

Idź do dermatologa - jeśli on uzna, że należy wprowadzać u Ciebie lek, to to zrobi.

Dieta ma znaczenie - u mnie cukier w nadmiarze i śmieciowe, tłuste jedzenie nasilają objawy trądziku. 

Jak najmniej makijażu - smutne ale prawdziwe. 

Odpowiednia pielęgnacja skóry - dostosowana do jej potrzeb.

Acne Control Ava Laboratorium

A oto kilka zasad prawidłowej pielęgnacji skóry trądzikowej, która mi pomogła zredukować problemy skórne:

Oczyszczanie to podstawa - nie mówię, że masz szorować twarz, by zetrzeć wszystko, ale dobre oczyszczanie twarzy to klucz do sukcesu. Jeśli możesz zrezygnować z makijażu, bo pracujesz w domu, to możesz oczyszczać skórę bez wody nawet kilka razy dziennie - dobry będzie do tego płyn micelarny. Oczyszczanie z wodą i np.: żelem do mycia stosuję dwa razy dziennie. 

Tonizacja - nigdy nie rezygnuj z tego kroku.

Krem na noc i na dzień - warto mieć dwa, ponieważ skóra w dzień i w nocy wymaga innego działania kosmetyku. I piszę to dlatego, że kosmetyków do twarzy używałam już setki. Sprawdza się to - uwierzcie mi. 

Punktowe reduktory niedoskonałości - lubię i polecam, bo działają tam gdzie potrzebuję w danej chwili, a nie na całą twarz i tam gdzie nie potrzebuję. 

Pamiętaj - skóry trądzikowej się nie wysusza, a nawilża, nawilża i jeszcze raz nawilża. 

Bądź cierpliwy - zmiany trądzikowe nie goją się szybko, a trądzik lubi wracać. 

Acne Control Ava Laboratorium

W ofercie marki Ava Laboratorium pojawiła się seria kosmetyków dedykowanych osobom z problemem trądziku. W skład serii Acne Control wchodzi żel do mycia twarzy z peelingiem, tonik, kremy: na dzień i na noc oraz krem punktowy. Kosmetyki w swoim składzie mają ponad 92 % składników pochodzenia naturalnego. Szata opakowań jest przyjemna dla oka, a turkusowo - niebieskie dodatki nie pozostawiają złudzeń, że to kosmetyki dla osób ze skórą problematyczną. Plusem jest również to, że kosmetyki Ava Laboratorium wytwarzane są w Polsce. Uważam, że warto wspierać polskie marki, tym bardziej, że robią dobre kosmetyki. 

Acne Control Ava Laboratorium

Antybakteryjny żel myjący z peelingiem.

Tak jak wspomniałam wyżej, oczyszczanie twarzy to pierwszy krok do sukcesu, a z żelem z dodatkiem peelingu nie będzie to trudne. Kosmetyk zawiera azeoglicynę i Trikenol Plus, które mają za zadanie zmniejszyć wydzielanie sebum i zapobiegać rozprzestrzenianiu się zmian na skórze. Żel jest średnio gęsty, przezroczysty i widać w nim niebieskie drobinki peelingujące. Zapach kosmetyku to połączenie olejku estetycznego z mięty i drzewa herbacianego, które to olejki działają również antybakteryjne. Żel pieni się dobrze, ale nie jest to piana gęsta i obfita. Jest natomiast wystarczająca, by dobrze oczyścić nią twarz i bez problemu ją spłukać. Kosmetyk dobrze oczyszcza skórę, ale nie nastawiałabym się na nie wiadomo jaki efekt peelingu. Podczas mycia twarzy nie czuję nawet tych drobinek. Z drugiej strony to dobrze, ponieważ gruboziarniste peelingi nie są wskazane do skóry ze zmianami zapalnymi. A skóra trądzikowa jest taka niestety. Za to po użyciu żelu skóra nie jest sucha i ściągnięta, a tego się obawiałam. 

Pojemność 200 ml 

Acne Control Ava Laboratorium

Aqua, Coco-Glucoside, Polyglyceryl-4 Caprate, Polyacrylate Crosspolymer-6, Sucrose Cocoate, Benzyl Alcohol, Cocamidopropyl Betaine, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Mentha Arvensis Leaf Oil, 4-Terpineol, Salicylic Acid, Salix Alba Bark Extract, Tocopherol, Sodium Cocoyl Glycinate, Hydrogenated Jojoba Oil, Potassium Azeloyl Diglycinate, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid, Sodium Chloride, Methylpropanediol, Benzoic Acid, Citric Acid, Potassium Sorbate, t-Butyl Alcohol, Chromium Hydroxide Green

Acne Control Ava Laboratorium

Oczyszczający tonik do twarzy.

Tonizacja skóry to jeden z ważniejszych kroków, które niestety są często pomijane. Ten tonik ma nie tyle przywrócić skórze odpowiednie pH, co dodatkowo oczyścić ją z zanieczyszczeń. Może być zatem stosowany w ciągu dnia do oczyszczania skóry bez użycia wody. Głównymi składnikami toniku są niacynamid, który rozjaśnia przebarwienia i redukuje wydzielanie sebum, ekstrakt z róży japońskiej, oczyszcza i zwęża pory, a olejki eteryczne: miętowy i z drzewa herbacianego działają antybakteryjne. Tonik pachnie jak połączenie tych dwóch olejków. Po użyciu kosmetyku skora delikatnie mrowi. Należy pamiętać o tym, by omijać okolice oczu podczas używania produktu. 

Pojemność 250 ml 

Aqua, Polyglyceryl-4 Caprate, Niacinamide ,Glycerin, Zinc PCA, Methylpropanediol, 4-Terpineol, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Mentha Arvensis Leaf Oil, Salicylic Acid, Salix Alba Bark Extract, Rosa Multiflora Fruit Extract, Citric Acid, Butylene Glykol, Sodium Benzoate, Cetrimonium Bromide, Potassium Sorbate

Acne Control Ava Laboratorium

Przeciwtrądzikowy krem punktowy. 

Takich produktów nigdy dość, szczególnie przez okresem. Nieduża tubka, ale skoncentrowane działanie kremu sprawia, że bardzo dobrze działa on na pojedyncze zmiany trądzikowe. Krem można stosować na krem na noc, który opisany jest niżej. Co znajdziemy w środku? Kwas fitowy, który działa złuszczająco, Trikenol Plus oraz cynk, które zmniejszają wydzielanie sebum i rozprzestrzenianie się bakterii. Kompleks PureSkin i azeloglicyna oczyszczają skórę z zanieczyszczeń. Krem jest średnio gęsty. Nie do końca się również wchłania i pozostawia na zmianie trądzikowej jakby warstwę ochronną, która działa od środka. A przynajmniej ja miałam takie wrażenie. 

Pojemność 15 ml 

Acne Control Ava Laboratorium

Aqua, Glyceryl Stearate, Glycerin, Olus Oil, C10-18 Triglycerides, Polyglyceryl-2- Stearate, Cetearyl Alcohol, Coco-Caprylate/Caprate, PEG-30 Castor Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Stearyl Alcohol, Potassium Azeloyl Diglycinate, Benzyl Alcohol, Squalane , Zinc PCA, Salix Alba Bark Extract, Sulfur, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Mentha Arvensis Leaf Oil, Tocopherol, Methylpropanediol, Tocopheryl Acetate, Phytic Acid, Xantan Gum, Benzoic Acid, 4-Terpineol, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid, Sodium Phytate, Salicylic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Hydroxide

Acne Control Ava Laboratorium

Normalizujący krem na noc.

Idealny po dogłębnym oczyszczaniu skóry wieczorem. Ma dość treściwą konsystencję, ale szybko się wchłania i przyjemnie nawilża skórę. Zawiera niacynamid, który rozjaśnia przebarwienia, cynk, który zmniejsza wydzielanie sebum, Trikenol Plus, który działa przeciwbakteryjnie, a także sok z aloesu i olejki eteryczne z mięty i drzewa herbacianego, którym zawdzięcza swój zapach. Ogromnym plusem kosmetyku jest opakowanie w formie tubki, a nie słoiczka. 

Pojemność 50 ml 

Acne Control Ava Laboratorium

Aqua, Gossypium Herbaceum Seed Oil, Niacynamide, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Polyglyceryl-2- Stearate, Glycerin, Glyceryl Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydrogenated Vegetable Oil, Cetyl Alkohol, Squalane, Olea Europaea Fruit Oil, Stearyl Alcohol, Potassium Azeloyl Diglycinate, Benzyl Alcohol, Sodium PCA, C10-18 Triglycerides, Salix Alba Bark Extract, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Mentha Arvensis Leaf Oil, Tocopherol, Methylpropanediol, Hydrogenated Vegetable Oil, Zinc PCA, Benzoic Acid, Xantan Gum, Hydrogenated Ethylhexyl Olivate, 4-Terpineol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Salicylic Acid, Hydrogenated Olive Oil Unsaponifiables, Sodium Hydroxide

Acne Control Ava Laboratorium

Matujący krem na dzień.

Idealny pod makijaż dzięki swojej lekkiej konsystencji. Szybko się wchłania, dobrze nawilża i skutecznie matuje skórę. Zauważyłam, że po jego zastosowaniu skóra mniej się przetłuszcza, a makijaż dłużej na niej utrzymuje. Zawiera Trikenol Plus, który redukuje zmiany trądzikowe, cynk, który jest odpowiedzialny za normalizację gruczołów łojowych, azeloglicyne, rozjaśniającą przebarwienia i olej ryżowy, który działa nawilżająco. Zapach olejku estetycznego z mięty i drzewa herbacianego sprawiają, że krem pasuje do reszty produktów z tej serii, a jego stosowanie jest bardzo przyjemne. Skóra jest zmatowiona i nawilżona, czyli dokładnie taka jak lubię. 

Pojemność 50 ml 

Acne Control Ava Laboratorium

Aqua, Oryza Sativa Bran Oil, Polyglyceryl-2- Stearate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Squalane, Stearyl Alcohol, Isodecyl Neopentanoate, Benzyl Alcohol, Hydrogenated Vegetable Oil, C10-18 Triglycerides, Methylpropanediol, Butylene Glycol, PEG-30 Castor Oil, Salix Alba Bark Extract, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Mentha Arvensis Leaf Oil, Tocopherol, Benzoic Acid, Hydrogenated Ethylhexyl Olivate, Zinc PCA, Sulfur, Potassium Azeloyl Diglycinate, 4-Terpineol, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Dehydroacetic Acid, Sodium Phytate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Salicylic Acid, Hydrogenated Olive Oil Unsaponifiables, Methylsilanol Hydroxyproline Aspartate, Sodium Hydroxide

Acne Control Ava Laboratorium

Acne Control Ava LaboratoriumAcne Control Ava Laboratorium

Acne Control Ava LaboratoriumAcne Control Ava Laboratorium


Znacie produkty z serii Acne Control?








niedziela, 27 września 2020

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk - recenzja

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk - recenzja
"Toksyczna miłość" K.A. Zysk

Jakiś czas temu, na jednej z grup na Facebooku pojawił się post mężczyzny, który głosił, że skoro zwierzęta nie płacą podatków, nie należą im się żadne prawa. Oczywiście post spotkał się z krytyką, a mężczyzna został słownie zlinczowany przez grupowiczów. Zastanawia mnie cały czas, czemu ludzie uważają się za Bogów i pozwalają sobie głosić takie brednie? Podatki wymysł ludzi, nie wszędzie na świecie istnieją. Natomiast są miejsca na ziemi, gdzie człowiek nie przetrwałby nawet dziesięciu minut. Jest to królestwo dzikich zwierząt. Nie odkryte i jeszcze niedokładnie zbadane. Zwierzęta od ludzi odróżnia to, że nie znęcają się i nie zabijają dla przyjemności. Atakują lub mordują, bo się boją, bo są głodne, bo muszą walczyć o swoje terytorium. Nie robią tego dla uciechy. A jak jest z ludźmi?  Niestety inaczej. Niektórzy myślą, że wszystko im wolno i robią to, na co mają ochotę. Nie znają słowa "nie". Nie myślą. Nie czują. Są jak bestie w ludzie skórze. Pragną krwi. Ale nie dlatego, że są głodne czy się boją. Tylko dla rozrywki. Zastanówmy się więc, komu należą się prawa. Dla mnie dla odmiany nie wszyscy ludzie powinni je mieć, gdyż najzwyczajniej w świecie na to nie zasługują. 

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk


Dwudziestotrzyletnia Klara Wysocka postanawia wyjechać do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia. Osiedla się w Leeds, gdzie poznaje przystojnego policjanta Johna, w którym praktycznie od razu się zakochuje. Nie sądziła, że gdy z nim zamieszka, jej życie przerodzi się w istny koszmar. Za zamkniętymi drzwiami odgrywa się totalne piekło.


Kiedy dziewczyna traci już wiarę w to, że jakiś rycerz na białym koniu przybędzie, by ją ocalić, na jej drodze pojawia się Sawyer, który za wszelką cenę będzie starał się uwolnić ją z rąk bestii.


Czy Klara zdoła uciec i zaznać upragnionego spokoju z dala od domu, w którym przeszła przez prawdziwą gehennę?

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk


Swoją recenzję książki Toksyczna miłość K.A. Zysk miałam zacząć inaczej. Ale chciałam Wam uzmysłowić, że nie każdy człowiek zasługuje na szacunek i na to by człowiekiem go nazywano. To, że nie zasługiwał na to John, jest więcej jak pewne. Dla takich ludzi jest tylko jedno miejsce na ziemi. A jest to dwa metry pod jej powierzchnią. Przystojny, czarujący policjant, czuły i kochany bardzo szybko zdobył serce Klary Wysockiej. Bardzo szybko również pokazał, że on serca nie ma. Nie ma zahamowań, nie ma umiaru. Przez dwa lata każdego dnia sprawiał, że w serce Klary na nowo wchodził strach. Był niczym kat. Torturował ją, gwałcił, bił, robił rzeczy niewyobrażalne. Aż pewnego dnia udało jej się z tego piekła wyrwać. Z duszą na ramieniu, z mocno bijącym sercem zaczyna się pogoń za wolnością. Ale wróg jest przebiegły, nie działa sam i zrobi wszystko, by dorwać dziewczynę w swoje łapska. A to co zamierza jej zgotować, jest dużo gorsze niż śmierć. 

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk

Autorka na samym początku książki zamieściła notę dla czytelników, w której napisała, by nie zrażać się do książki,  na początku jej czytania. Dziękuję jej za to, ponieważ odłożyłabym ją już po pierwszej scenie gwałtu. A jest ich tu klika. Realne, mocne, przerażające, nie umiem ich inaczej opisać. Coś strasznego. Odetchnęłam z ulgą, gdy dziewczynie udało się uciec. Ale to nie koniec jej drogi... Na szczęście spotkała Sawyera. Czy mężczyzna okaże się jej rumakiem na białym koniu? Czy uda mu się ochronić kobietę przed diabłem w ludzkiej skórze?

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk

Książka zapowiadała się świetnie. Oczywiście, nie napiszę Wam, że podobały mi się sceny przemocy, bo nie o to chodzi. Chodzi mi o pomysł i odwagę, ponieważ temat przemocy wobec kobiet, to śliska sprawa.  Autorka już na samym początku wprowadza czytelnika w klimat swojej powieści z przytupem. Jest mrocznie i przerażająco.  Z każdą kolejną kartką bałam się bardziej, więc myślę, że autorka osiągnęła zamierzony efekt. Miałam "czuć" podczas czytania i odczuwałam to mocno i całą sobą. Emocje mi towarzyszące były jednak różne. Myślę, że w tym rozmachu i dążeniu do napisania dobrej powieści, autorka momentami zaczynała się gubić. A niektóre rzeczy zrobiła na wyrost. Chciała pokazać dużo, zrobić wiele i nie do końca wyszło dobrze. Mam tu na myśli dalszą część historii, już po ucieczce bohaterów z Anglii. Bohaterka po wydarzeniach w domu Johna jak na mój gust za szybko psychicznie i fizycznie dochodzi do siebie, a przecież to co robił jej John, powinno zostawić ślady zarówno na jej ciele, jak i w jej głowie. Natomiast sceny miłosne jej i Sawyera zaczynają przypominać te w niezłym erotyku. I tu się pogubiłam, ponieważ czytając początek miałam wrażenie, że to będzie historia biednej, skrzywdzonej dziewczyny, a poza niektórymi wątkami wyszedł z książki romans z dużą ilością scen erotycznych. 

I choć to miłe, że autorka pokazała, że skrzywdzona kobieta może zaznać szczęścia u kolejnego partnera, ta historia jest momentami przerysowana. Pewnych rzeczy jest za dużo i są mało prawdopodobne. Lekko przekłamane i wymyślone specjalnie na potrzeby książki i mijają się bardzo z moim wyobrażeniem osoby, która doświadczyła takiej traumy jak Klara. Co prawda nie mogę wypowiadać się w tej sprawie jako ekspert, ponieważ nie doświadczyłam przemocy seksualnej. Jednak jestem kobietą i wypowiadam się jako osoba, która mogłaby jej doświadczyć. Możliwe jednak, że istnieją takie kobiety jak Klara, dla których romans po traumatycznych przeżyciach jest lekiem? Ale czy potrafiłyby zaszaleć w sypialni tak jak robiła to nasza bohaterka? Pozostawiam Was z tym pytaniem. 

Ale jeśli potraktować książkę jako typową fikcję literacką i wyrzucić z głowy niektóre elementy, a na niektóre przymknąć oko i skupić się tylko na emocjach - czyli w skórce nie analizować - to wyszła z tego przyjemna lektura, którą przeczytałam w jeden wieczór. 

Tylko ja tak nie potrafię. Moje uwagi nie są absolutnie krytyką, bo tej książki nie można krytykować. Możliwie, że za mocno skupiłam się na, niektórych sprawach, zamiast dać się tylko i wyłącznie ponieść wyobraźni i traktować książkę jako rozrywkę. 

"Toksyczna miłość" K.A. Zysk

Toksyczna miłość jest drugą książką autorki i myślę, że nie ostatnią. Z chęcią dałabym jej jeszcze szansę i przeczytała kolejne jej publikacje.

Czy książkę Wam polecam, tak śmiało, czytajcie. Ja się cieszę, że Toksyczną miłość przeczytałam. To nie jest tak, że ona mi się nie podobała. Po prostu jestem czepliwa z natury i jeśli coś zwróci moją uwagę, coś mnie zaintryguje, to się tym z Wami zawsze chcę podzielić. Tym bardziej, że autorka miała świetny pomysł i tą historią wyróżnia się wśród innych polskich autorek, które mają w swojej ofercie podobne publikacje. 




Znacie twórczość K.A. Zysk? 


















"Zły czas" K.N. Haner - recenzja przedpremierowa - PATRONAT MEDIALNY

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja przedpremierowa  - PATRONAT MEDIALNY
"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

K.N. Haner to pseudonim polskiej pisarki Katarzyny Nowakowskiej. Znana jest  również czytelniczkom na literackich salonach jako Królowa Dramatu. Koło jej książek nie można przejść obojętnie, a każda informacja w mediach o kolejnej powieści cieszy się ogromną popularnością wśród polskich kobiet. Czemu nagle zniknęła?  Czemu jej przez długi czas nie było?  Kasia była, ale nie było nowych książek, co zaniepokoiło jej fanki. Wszystkiemu winna pandemia. Dla jednych czas spędzony w domu okazał się owocny, a dla innych przymusowe zamknięcie okazało się zabójcze dla weny twórczej. Na szczęście wena autorce wróciła i już 30 września premierę będzie miała jej kolejna książka  Zły czas, który jest kontynuacją Złego miejsca. Tak jak w przypadku pierwszej części, mam przyjemność objąć patronatem medialnym tą książkę. Jak sprawdziła się Kasia? Zapraszam Was na recenzję. 

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

Nadchodzi bardzo ZŁY CZAS.
Wszystko, co mi się przydarzyło, było jak senny koszmar.
Trafiłam w sam środek mafijnego piekła.
Chwilowe poczucie bezpieczeństwa było dla mnie zgubne.
Wierzyłam, że David mi pomoże, ale on mnie oszukał.
Oboje kłamaliśmy Phixowi prosto w oczy. To nie mogło skończyć się dobrze.
Zostaliśmy ukarani. Największą karą dla mnie jest powrót do rzeczywistości.
Nie wiem, co robić, a muszę zmierzyć się z czymś, czego kompletnie nie rozumiem i nie znam.
Myślałam, że jestem nikim. Myliłam się.
Jestem Królową Koki i stoję przed największym wyzwaniem w życiu.
Polują na mnie najgorsi tego świata.
W tym mój mąż.
Phix.

Znalazłam się w złym miejscu i czasie, a tam był ON...
Mężczyzna, który mnie pokochał.

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

Warto przeczytać: "Złe miejsce" K.N. Haner 

Zły czas jest częścią serii Niebezpieczni Mężczyźni. W pierwszej część autorka namieszała, a końcówka była świetna. Jak na szpilkach siedziałam i czekałam na ciąg dalszy. Jeśli Kasia ma robić sobie przerwy i wracać na salony w takim stylu, to na każdą kolejną część mogę czekać nawet pół roku. O ile często się zdarza, że drugie części są słabsze od pierwszych, to gwarantuję Wam, że podczas lektury Złego czasu nie będziecie nudzić się ani minuty. Przeczytałam książkę w jeden wieczór, nawet nie wiem kiedy to zleciało...

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

Blaire wraca do świata żywych, ale przed policją i pracownikami ojca udaje, że nic nie pamięta. Niestety pamięta wszystko, choć gdyby mogła, wymazałaby z pamięci cały pobyt w domu Phixa. Kobieta ma nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała go oglądać i mieć z nim cokolwiek wspólnego. Niestety, los bywa okrutny. Ślub, który miał być nieważny, okazuje się jak najbardziej wiążący. Oznacza to niemałe kłopoty, ponieważ ojciec Blaire zostaje zamordowany. Dziewczyna dziedziczy po nim wszystko. Dostaje kokainowe imperium A, że ślub wzięła zanim dostała spadek, to połowa jej "nowego majątku należy się zgodnie z prawem jej mężowi. Co zrobi Blaire? Jakie karty włoży przed nią Phix, który już nie kryje przed nią twarzy w masce? 

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

Miała umrzeć, za zdradę, której się dopuściła. Wróciła do świata żywych i musi stanąć na nogi. Nie ma teraz czasu na sentymenty. Kobieta musi być twarda i stanąć na czele kokainowego imperium. Musi również zmierzyć się ze swoimi uczuciami. Niektórzy mężczyźni są jak kameleony. Mają dwie twarze i umieją świetnie udawać i wczuwać się w role. Jednego dnia spróbują Cię zniszczyć, a drugiego dnia sprawią, że będziesz ich kochać i pożądać. To czyni ich bardzo niebezpiecznymi przeciwnikami. Gra, w której przyjdzie zagrać Blaire nie będzie czysta. Kobieta przekona się o tym wiele razy. Podda się czy zwycięży???  

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

"Zły czas" K.N. Haner - recenzja

Kaśka dała czadu, tu nawet nie ma się nad czym rozwodzić. Stworzyła mocną i wyrazistą męską postać, która intryguje mnie od samego początku. O ile Blaire jako pierwszoplanowa postać kobieca jest świetna, to Phix wyszedł autorce genialnie. Nie jestem w stanie rozgryźć tego faceta. Ale trzeba mu krzyknąć, że jest cholernie inteligentny. To zdecydowanie mój ulubiony bohater z hanerowych powieści. 

Jestem bardzo ciekawa jak zareagujecie na książkę Zły czas. Na samym końcu powieści autorka będzie miała dla Was niespodziankę. A tym czasem ja zachęcam Was do zamawiania całej serii. 

Kto ma w planach Zły czas






























środa, 23 września 2020

JUST GLOW Soraya - kosmetyki do pielęgnacji twarzy, które skradły moje serce

JUST GLOW Soraya - kosmetyki do pielęgnacji twarzy, które skradły moje serce

JUST GLOW Soraya

Pielęgnacja twarzy to w moim przypadku nie lada wyzwanie. Moja skóra to stwór humorzasty, a z jej "wahaniami nastroju" już dawno powinnam wylądować w wariatkowie. Od kilku lat jestem niechlubną właścicielką trądziku, który czasami jest, czasami jest go mniej, a niekiedy zapominam, że tyle lat już razem żyjemy. Wolałabym zapomnieć co prawda o tym na zawsze, ale tak łatwo nie ma. Niedawno na blogu pokazywałam Wam kosmetyki z filtarami marki Soraya. Podobał się Wam ten wpis, dlatego postanowiłam zrecenzować dla Was kosmetyki z serii JUST GLOW również tej marki.  Nie są to wszystkie kosmetyki z tej serii, ale po wypróbowaniu czterech wiem, że mam ochotę na więcej. 

Zacznę może od tego, że bardzo podoba mi się szata graficzna kosmetyków. Graficy marki mieli świetny pomysł, ponieważ seria wyróżnia się na półce sklepowej, a poza tym przyjemnie jest używać kosmetyków, które ładnie wyglądają. Też tak macie, że lubicie ładne opakowania?  

JUST GLOW Soraya

Złuszczający tonik rozświetlający. 

Uwielbiam wszelkiego rodzaju toniki do twarzy, szczególnie te z kwasem glikolowym. Moja tłusta skóra często wymaga oczyszczenia również w ciągu dnia, a takie toniku zaraz po użyciu płynu micelarnego świetnie doczyszczają skórę i przygotowują ją na nałożenie kremu. 

Co znajdziemy w środku? 

Witaminę C
Kwas glikolowy 
Niskie pH 4 
Zapach cytrusów, zielonego jabłuszka i granatu. 

Za co go polubiłam? 

Na samym początku za zapach. Uwielbiam cytrusowe kosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała. A używane z rana pozwalają pozytywnie się nastroić. Tak jak wspomniałam, lubię wszelkiego rodzaju toniku z kwasem glikolowym. Kiedyś był bum na alkohole w składzie, a producenci przekonywali posiadaczki skóry tłustej, że trzeba koniecznie ją wysuszać, by to miało sens. Oczywiście, że przesuszanie nic nie da, ale delikatne złuszczanie martwego naskórka już tak. Nie widać tego gołym okiem, bowiem skóra się nie wysusza, nie łuszczy i nie schodzi płatami. Widać to natomiast po porach. Od dawna mam problem z zaskórnikami (małe czarne kropeczki), a po użyciu toniku, widać, że ładnie odblokowuje on pory (czarne kropeczki znikają). 

Uwaga! Na początku używania toniku, skóra może trochę piec, szczególnie gdy jest podrażniona. Zauważyłam, że piecze, gdy mam np.: dużo stanów zapalnych, a właśnie wtedy zaczęłam go używać. Odczuwałam również mrowienie i czułam chłód na skórze. Nie było to jednak nieprzyjemne, a że używałam już dużo kosmetyków z kwasem glikolowym, to wiem, że moja skóra się tak zachowuje, ale to minie. I owszem minęło. Teraz czuję tylko delikatne mrowienie, ale to akurat lubię. 

Bardzo lubię ten tonik i na pewno do niego wrócę. 

Pojemność 150 ml. 

Aqua, Glycerin, Glycolic Acid, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Hydroxide, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylyl Glycol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Phenoxyethanol, Parfum, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Benzyl Salicylate, CI 19140.

JUST GLOW Soraya

Cytrusowa mgiełka odświeżająca do twarzy.

Kto rano wstaje, temu potrzebny jest porządny zastrzyk energii, by dobrze zacząć dzień. Do tego idealnie nadaje się cytrusowa mgiełka do twarzy z serii JUST GLOW. 

Co znajdziemy w środku? 

Ekstrakt z pomelo
Witaminę C
Niacynamid 
Odświeżający zapach cytrusów, zielonego jabłuszka i granatu.

Za co ją polubiłam? 

Tak jak w przypadku toniku, za zapach. Mocno cytrusowy i idealny o poranku. Ale nie tylko, bowiem mgiełka równie dobrze sprawdza się w ciągu dnia do odświeżenia skóry lub jako produkt tonizujący po demakijażu lub oczyszczaniu twarzy. Lubię wszelkiego rodzaju mgiełki, bowiem stosuję je również jako bazę pod olej w nocnej pielęgnacji. Mgiełka w swoim składzie zawiera niacynamid, który rozjaśnia przebarwienia, a ja po kilku latach walki z trądzikiem mam ich niestety dużo. 

Pojemność 200 ml. 

Aqua, Propanediol, Glycerin, Niacinamide, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Lactic Acid, Citrus Grandis Fruit Extract, Sodium Ascorbyl Phosphate, Caprylyl Glycol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Phenoxyethanol, Parfum, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Benzyl Salicylate, Citronellol, CI 19140.

JUST GLOW Soraya

Krem nawilżający z efektem glow do cery normalnej. 

Co znajdziemy w środku? 

Złote drobinki 
Ekstrakt z pomelo 
Witaminę C
Niacynamid

Staram się nie używać kosmetyków, które przeznaczone są do skóry normalnej, ponieważ moja jest tłusta. Ale ten krem robi świetną robotę i wcale bym nie powiedziała, że mogą używać go tylko właściciele skóry normalnej. 

Za co go polubiłam? 

Lekka konsystencja - krem szybko się wchłania, jest lekki, nie czuć go na skórze, nie zostawia na niej tłustej i lepiej warstwy.
Idealny pod makijaż. 
Efekt rozświetlenia skóry - w moim przypadku im mniej świecenia tym lepiej. Ale wszelkim rozświetlającym drobinkom mówię tak. Tym bardziej, że po użyciu kremu skora wygląda dzięki temu na wypoczęta.
Dobrze nawilża. 
Zawiera niacynamid, który rozjaśnia przebarwienia. 
Przyjemny cytrusowy zapach.
Opakowanie - preferuję zdecydowanie tubki z kremami i tu również taką mam. 
Po nałożeniu kremu odczuwam przez kilka minut delikatne mrowienie - przyjemne uczucie. 
Skóra mniej się po jego użyciu przetłuszcza. 

Opakowanie ma pojemność 50 ml .

JUST GLOW Soraya


JUST GLOW Soraya

Aqua, Dipropylheptyl Carbonate, Propylene Glycol, Glycerin, Pentaerythrityl Tetraethylhexanoate, Dimethicone, Niacinamide, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Distarch Phosphate, C12-15 Alkyl Benzoate, Cocos Nucifera Oil, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Citrus Grandis Fruit Extract, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sorbitol, Cetearyl Alcohol, Synthetic Fluorphlogopite, Caprylyl/Capryl Glucoside, Mica, Caprylyl Glycol, Polysorbate 60, Sorbitan Isostearate, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Citric Acid, Lecithin, Phenoxyethanol, Parfum, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Benzyl Salicylate, Citronellol, Cinnamyl Alcohol, CI 77891, Tin Oxide.

JUST GLOW Soraya

Rozświetlająca maska na tkaninie z efektem glow.

Maski, maseczki, szczególnie te na tkaninie, świetnie się u mnie sprawdzają i lubię je stosować jako dodatek do codziennej pielęgnacji. 

Co znajdziemy w środku? 

Ekstrakt z pomelo
Witaminę C
Kwas hialuronowy
Naturalną betainę
Zapach cytrusów, zielonego jabłuszka i granatu.

Za co ją polubiłam, a za co nie? 

Sam fakt, że to maseczka w płachcie, działa na jej wielki plus. Maseczka świetnie nawilża i rozjaśnia skórę. Jest dobrą bazą pod olej w wieczornej pielęgnacji. Najpierw robią maseczkę, a później to co zostaje na buzi w nią wmasuję i nakładam ulubiony olejek do twarzy. Z samego działania maseczki jestem zadowolona i nie mam co do niej uwag, natomiast nie do końca odpowiada mi rodzaj tkaniny, z której maska jest wykonana, a także jej wielkość i kształt. Maseczka jest dla mnie za duża. Ma sporo wycięć, więc niby można ją dopasować, ale to takie grzebanie i bawienie się w zakładki. Lubię maskę wyjąć z opakowania, nałożyć i cieszyć się chwilą, a nie dopasowywać nie wiadomo ile. Druga sprawa to rodzaj tkaniny. Dla mnie jest ona za gruba i za sztywna. Szkoda, bowiem samo działanie maseczki odpowiada mi i jestem z niego zadowolona. 

Pojemność 17 g. 

JUST GLOW Soraya

Aqua, Glycerin, Propanediol, Betaine, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Hyaluronate, Citrus Paradisi Fruit Extract, Acacia Senegal Gum, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Ethylhexylglycerin, Caprylyl/Capryl Glucoside, Citric Acid, Parfum, Benzyl Salicylate, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

JUST GLOW Soraya

Jeśli mam być z Wami szczera, to nie spodziewałam się, że ta seria tak mi się spodoba. Bałam się trochę, że kosmetyki z witaminą C to jednak nie jest dobry pomysł, a tu proszę, taka niespodzianka. 

U mnie w Rossmannie tej serii nie ma, ale tak będę w Warszawie na zakupach to zajrzę do innej drogerii i chętnie dokupię sobie jeszcze inne kosmetyki. Widziałam na stronie, że w serii JUST GLOW jest jeszcze galaretka do mycia twarzy. To może być sztos.


PS. Kosmetyki znalazłam w Hebe. 



Znacie serię JUST GLOW od marki Soraya?