wtorek, 8 października 2019

Love book by K.N.Haner czyli recenzja kalendarza dla fanki twórczości autorki

Love book by K.N.Haner czyli recenzja kalendarza dla fanki twórczości autorki

Moje książkowe plany na przyszły rok....
Chwila, chwila,chwila. Ja to na przyszły rok? Mamy październik dopiero, a Ty już myślisz o przyszłym roku? 

Oczywiście, że tak. Dostałam bowiem coś, co sprawiło, że już nie mogę się doczekać 1 stycznia 2020 roku i tego jak będę sobie planowała czytanie książek, co od dawna jest moją wielką pasją. 

Aaaa to chyba, że tak. A zdradzisz co to takiego? 


Myślę, że takich rozmów przeprowadziłyście już wiele. Prawda, że się nie mylę? I na wszystkie pytania odpowiedź jest jedna : Love book by K.N.Haner .





Kasię Haner znacie z moich wpisów na pewno. Lubię jej twórczość i to wcale nie jest tak, że tylko czekam, aż mi ktoś coś wyśle. Ostatnio kupiłam sobie sama dwie jej książki, bo takich akurat nie miałam. Takich fanek twórczości Kaśki jak ja, jest wiele i właśnie dla nas we współpracy z wydawnictwem Editio Red autorka stworzyła kalendarz fanki jej twórczości. Oczywiście wszystko co w nim znajdziecie jest inspirowane jej książkami, jak choćby :
  • Każdy miesiąc to spotkanie z jednym bohaterem z jej książki. 
  • Każdy tydzień kończy się cytatem właśnie z pozycji książkowej, której miesiąc dotyczy.
  • Na początku kalendarza mamy przeznaczone dwie strony na swoje postanowienia literackie, oczekiwane premiery, spotkania literackie, czy targi, a na końcu każdego miesiąca robimy podsumowanie i sprawdzamy jakie cele udało nam się zrealizować. 


Fajne? Jasne, że tak. Kalendarz jest wielość standardowej książki z tym, że przypomina zeszyt z gumką, więc ewentualne karteczki nam z niego nie uciekną. W okładce macie kieszonkę z jednej i drugiej strony, jakbyście chciały sobie coś schować. 



To, że kalendarz jest przyjemnym gadżetem, to widać od razu. Ale może służyć również jako standardowy kalendarz, z tym, że utrzymany w naszym ulubionym klimacie. Coś innego, coś fajnego, coś nowego. Nie wiem jak Wam, ale mi się kalendarz bardzo podoba i uważam, będziecie z niego zadowolone tak jak ja.




PS Kasia bała się, czy się spodoba taki produkt i czy jest sens go wydawać. I wiecie co? Był moment, że nie można było go kupić, bo wszystko się wszędzie wyprzedało, więc o czymś to świadczy. 


Ja polecam go Wam i bardzo się cieszę, że już mój egzemplarz jest u mnie bezpieczny:).





























wtorek, 1 października 2019

Sensique Sensitive Skin Eyeshadow Palette Late Summer

Sensique Sensitive Skin Eyeshadow Palette Late Summer


Marka Sensique kojarzy mi się z najlepszymi korektorami w płynie i rewelacyjnym pudrem ryżowym. Te dwa kosmetyki to moje must have i używam ich za każdym razem, gdy robię makijaż. Miałam przyjemność przetestować już cienie do powiek tej marki. Nie powiem, złe nie są, ale jeśli miałabym zaliczyć je do moich ulubieńców, to raczej postawię na inną markę. Wszystko zmieniło się, gdy w moje testerskie łapki wpadła najnowsza paletka cieni od Sensique.


Sensique Sensitive Skin Eyeshadow Palette Late Summer to magiczna paleta cieni, w której każda fanka intensywnych i mocnych kolorów oraz szalonego błysku znajdzie coś dla siebie. Pośród 12 mocno napigmentowanych cieni do powiek znajdziecie maty: zarówno jeszcze w letnich kolorach jak i te, które tej jesieni będą szalenie modne. A te połyskujące  cienie będą ich cudownym uzupełnieniem. Cienie są trwałe, łatwo się nimi pracuje, nie osypują się i przepięknie wyglądają na powiece. Jeśli do tej pory cienie Sensique nie należały do ścisłego grona moich ulubieńców, to teraz gdy marka wypuściła na rynek to cudeńko, na pewno do niego dołączyły. 








Dziewczyny, co tu dużo mówić. Ta paletka jest grzechu warta! ! 


Paletkę jak i inne kosmetyki marki Sensique znajdziecie w drogerii Natura.




Pierwsze spotkanie z kosmetykami Zmysłowa by Olga Lutz

Pierwsze spotkanie z kosmetykami Zmysłowa by Olga Lutz


Kosmetyki naturalne z każdym dniem stają się coraz bardziej popularne. Fanki naturalnej pielęgnacji głośno krzyczą, że powinniśmy zrezygnować z wszystkiego co sztuczne i chemiczne, na rzecz dobrodziejstw Matki Natury. Firm, które proponują nam rozwiązanie #nature #free i #ecco jest coraz więcej i muszę przyznać, że ciężko jest się w tym wszystkim połapać. Która marka będzie lepsza? Której kosmetyki najlepiej się u mnie sprawdzą? Myślę, że wiele z Was zadało sobie to pytanie przynajmniej raz. Odpowiedź nie jest prosta. Ja również Wam jej nie dam. Natomiast w tym wpisie chciałabym Wam zaprezentować mało znaną polską markę kosmetyków naturalnych, którą odkryłam przez przypadek. To czy sięgnięcie po nią zależy tylko od Was. Ale po przeczytaniu tego tekstu może wybór okaże się dla Was trochę łatwiejszy. 


Zmysłowa by Olga Lutz to naturalne kosmetyki, polskiej produkcji. Ich pomysłodawczynią i twórcą jest Olga, która na co dzień pracuje w jednej z popularnych w naszym kraju drogerii. Doradza klientom w wyborze kosmetyków. Jest przemiłą i bardzo serdeczną, a także otwartą osobą. Kocha wszystko co naturalne i lubi górskie wycieczki. Zmysłowa jest jej kosmetycznym dzieckiem. Jest odpowiedzią na to wszystko czego Olga szukała w naturalnych kosmetykach ale do końca znalazła. 

Markę Zmysłowa charakteryzują proste opakowania kosmetyków i etykieta, która przyciąga wzrok. Czy jak na nią patrzycie, to macie może wrażenie, że to coś innego, lepszego, bardziej ekskluzywnego? Moje pierwsze wrażenie właśnie takie było. A jak przetestowałam produkty, czy się coś zmieniło? 


W swojej pielęgnacji wielokrotnie z lepszym lub gorszym skutkiem używałam kosmetyków naturalnych. Jestem alergikiem i muszę uważać, bo dużo naturalnych kosmetyków mnie uczula. Dlatego i w tym przypadku zrobiłam próby uczuleniowe. Na szczęście nic się nie stało i przystąpiłam do najprzyjemniejszej części mojego zadania, czyli do testów. Poniżej opowiem Wam o każdym kosmetyku, który dzięki uprzejmości Olgi mogłam wypróbować. 


Na wstępie chciałabym podać Wam kilka informacji ogólnych, by później nie powtarzać się przy każdym kosmetyku. Każdy z produktów w ofercie marki Zmysłowa by Olga Lutz ma krótki i naturalny skład. Kosmetyki nie zawierają SLS/SLES, wadliwych konserwantów czy sztucznych barwników. Termin ważności został przedłużony naturalnym konserwantem z certyfikatem ECOCERT, dopuszczonym do stosowania w kosmetykach naturalnych. Każdy produkt jak i partia mogą się różnić i nie wszystkie kosmetyki są doskonale, o czym już w szczegółach powiem Wam przy konkretnych produktach.

PIELĘGNACJA CIAŁA 


Zacznę może od mojego ulubieńca, a jest nim AKSAMITNE masło do ciała. Aksamitna konsystencja lekkiego i puszystego musu i cudowny aromat mleka kokosowego z dodatkiem miodu oczarowały, mnie od pierwszego użycia. Choć spodziewałam się, że masło będzie tłuste, to nic bardziej mylnego. Jeszcze nigdy dotąd nie spotkałam się z takim kosmetykiem. Skóra wcale nie jest tłusta, a raczej matowa, ale przyjemnie nawilżona.



Jeśli lubicie naturalne kosmetyki, to koniecznie musicie wypróbować to masło. Gwarantuję Wam, że niczym nie przypomina ono kosmetyków z drogerii. I tu właśnie jest mowa o idealnym kosmetyku. Jak to Olga w naszych rozmowach określiła "Natura tak ma. Kosmetyki bez dodatku chemii nie są tak "perfekcyjne"(...)". A mowa tu dokładnie o tym, że masełko może mieć grudki. Jest to masło shea, które w niskiej temperaturze przybiera stałą postać. Może to być lekko kłopotliwe, ale grudek możecie się pozbyć poprzez zrobienie kosmetykowi kąpieli wodnej lub przed nałożeniem go na ciało, trzeba trochę dłużej rozcierać masełko w dłoniach. Dla chcącego nic trudnego, a masełko Wam wszystkie trudy wynagrodzi. Kosmetyk będzie idealny dla suchej i bardzo suchej skóry. Ja mam normalną i też się świetnie u mnie sprawdza. 

Pojemność 120 ml.


Produktem, na który warto również zwrócić uwagę jest Peeling do ciała orzeźwiający z trawą cytrynową i woskiem pszczelim. Ten kosmetyk jest nowością i byłam go bardzo ciekawa, ponieważ uwielbiam peelingi wszelakie. Peeling w swoim składzie zawiera : brązowy cukier, mielony ryż, masło shea, olej arganowy, wosk pszczeli, zieloną herbatę, trawę cytrynową i limonkę. Informacja zapachowa dla wszystkich ciekawskich: wyobraźcie sobie, że wrzucacie te wszystkie składniki do naczynia i wąchacie. Tak dokładnie pachnie ten peeling. Nuty zapachowe, które czuć najbardziej to trawa cytrynowa i limonka.



Kosmetyk jak na dobry peeling przystało, skutecznie wygładza skórę i mocno ją natłuszcza. Wanna po jego użyciu na pewno będzie do umycia, ale Wasze ciało Wam podziękuje za taki zabieg. U mnie taki peeling najlepiej sprawdza się jesienią i zimą, szczególnie na łydkach, gdzie zawsze mam problem z suchą skórą. Ratunek, odżywienie i wygładzenie to będzie najlepszy i najszybszy opis nowego peelingu w ofercie Zmysłowej.

Pojemność 180 ml.

PIELĘGNACJA TWARZY


Hydrolaty. Uwielbiam, to tak w skrócie. Używałam już wiele i różnych marek i zawsze będę powtarzać głośno : hydrolat musi być. Takich produktów używam zarówno do tonizacji skóry (nakładam na płatek kosmetyczny lub rozpylam bezpośrednio na twarz) jak i do rozrabiania glinek kosmetycznych. Nie lubię używać do tego drugiego wody, wolę hydrolat. Od Olgi dostałam do przetestowania dwa hydrolaty. 


Hydrolat rumiankowy : woda zdemineralizowana, rumianek, Eko Konserwant. Zapach kosmetyku jest trochę inny niż można sobie wyobrazić. To nie jest herbata rumiankowa. Przypomina mi raczej zapach suszonej trawy i suszonych kwiatów. Ten wariant przeznaczony jest do pielęgnacji skóry wrażliwej i alergicznej. Działa kojąco i uspokajająco. 

Hydrolat tymiankowy : woda zdemineralizowana, tymianek, Eko Konserwant. Pachnie tymiankiem, ale jego zapach jest delikatny. Ten wariant przeznaczony jest do skóry tłustej i trądzikowej, ale z powodzeniem można używać go przy skórze wrażliwej, delikatnej i podrażnionej, a także naczynkowej. Działa przeciwzapalnie i łagodzi wszystkie stany zapalne skóry. 


Jeśli chodzi o hydrolaty, to są one dodatkiem przy zastosowaniu innych kosmetyków. Nie jestem z stanie realnie ocenić czy faktycznie jako produkt solo działają, ale jedno wiem na pewno : nie może ich zabraknąć w naturalnym rytuale pielęgnacyjnym. 

Buteleczka z atomizerem o pojemności 50 ml. 


GLINKA ZIELONA - lubię glinki kosmetyczne za ich właściwości, ale muszę z nimi uważać. Niestety potrafią uczulać. Tu na szczęście obyło się bez dramatów. Glinka jak to glinka, na postać proszku. Do rozrobienia jej używam jednego z dwóch hydrolatów, ale można także użyć wody - używam przegotowanej. Pamiętajcie żeby nie używać nic metalowego do mieszania lub metalowej miseczki, ponieważ metal dezaktywuje działanie glinki. Mieszanka ma mieć postać gęstej śmietany. Nakładamy ją grubą warstwą na twarz. Ważna uwaga w przypadku glinek: nie mogą zaschnąć na buzi. Gdy maseczka zacznie wysycha, należy zwilżyć skórę wodą lub popsikać hydrolatem. Po ok 10-15 minutach należy glinkę zmyć i zaleca się zastosowanie na skórę kremu, serum lub olejku. 




Zielona glinka przeznaczona jest do skóry problematycznej, trądzikowej, zanieczyszczonej i ze skłonnością do stanów zapalnych. Czyli dokładnie dla takiej jak moja. Glinki działają cuda. A zielona na pewno. Działa antybakteryjnie i uspokaja skórę. Przy moich stanach zapalnych doskonale to widać. Zdarzają mi się bolesne krosty i grudki na twarzy. Wtedy maseczkę nakładam wieczorem, a rano już widać poprawę. Dodatkowo podoba mi się w jaki glinka usuwa zanieczyszczenia i zwęża pory. Jeszcze jedna ważna uwaga: z glinkami nie należy przesadzać, bo mogą wysuszyć skórę. 

Papierowa torebka zawiera 100 g sypkiego produktu. 


Ostatnim kosmetykiem, który znalazłam w przesyłce od Olgi był Olej do oczyszczania twarzy. Już kiedyś miałam możliwość przetestować olej do twarzy, z tym, że tamten był do demakijażu. To było coś strasznego. Wiem, że metoda oczyszczania twarzy czy demakijażu olejami jest bardzo popularna, a jej fanki głośno krzyczą, że lepszej dotąd nie znalazły, aleeee. No właśnie, ale... U mnie się to absolutnie nie sprawdza. A już w szczególności nie lubię oczyszczać powiek i okolicy oczu. Ta mgła i brak ostrości widzenia później mnie dobija. Wiem, że nie tylko ja tak mam i stwierdziłam, że nie chcę już przez to przechodzić. Ale jeśli coś dostałam, to nie mogę Wam napisać nieprawdy. Więc przetestowałam. I.... Ten kosmetyk jest inny. Przed jego użyciem należy koniecznie zapoznać się z instrukcją na odwrocie buteleczki. Olga podała tam przepis na bardzo przyjemny zabieg z wykorzystaniem tego oleju. Ale wszystko po kolei. 

Olej do oczyszczania twarzy w swoim składzie ma oleje : rycynowy, ze słodkich migdałów, z pestek moreli, ryżowy. Dodatkowo znajdziemy emulgator do olejków mających i lawendowy olejek eteryczny.

Opakowanie to plastikowa buteleczka z pompką o pojemności 125 ml.

A teraz podaję Wam przepis na zabieg, który pokochałam. Jest tak przyjemny, że ma się ochotę wykonywać go co chwilę. Bynajmniej ja tak mam. 

Myjemy dłonie i nakładany na nie odrobinę olejku, który później nakładamy na twarz. Skórę należy masować ok 1 minuty. Następnie należy PRZYŁOŻYĆ do niej zmoczony wcześniej w ciepłej wodzie mały ręcznik lub ściereczkę. Czynność powtarzamy kilkakrotnie. Robiłam to około 3 razy, a za czwartym ŚCIERAŁAM pozostałość olejku ze skóry. Na sam koniec moczyłam ręcznik w zimnej wodzie i przykładałam go na chwilę do twarzy, by zamknąć pory. Nie sądziłam, że coś takiego może mi sprawić tyle przyjemności. I teraz uprzedzając pytania: czy skóra nie pozostaje tłusta po takim zabiegu? NIE i to jest najlepsze w tym wszystkim. Za to jest przemiła w dotyku i czuć, że faktyczne ten kosmetyk oczyszcza, a nie tylko rozmazuje wszystko po twarzy. Jestem pod wrażeniem. Warto również wspomnieć, że olejek ma zapach lawendowy, ale pachnie jak suszona lawenda. Zapach jest przyjemny i delikatny i nawet jeśli nie lubicie zapachu lawendy w kosmetykach (a ja nie lubię ) to nie będzie Wam on przeszkadzał.


Zmysłowa by Olga Lutz to kosmetyki tworzone z pasją i z miłością do Natury. Nie dość, że mają ładne opakowania, to jeszcze ich prosty skład sprawia, że są przyjazne dla skóry. Niektóre produkty Zmysłowej jak choćby ręcznie robione mydełka, są tak piękne, że najchętniej bym ich nie używała, bo szkoda. Natomiast wszystko inne używałabym z chęcią trzy razy częściej niż jest to konieczne. 


Jeśli jesteście zainteresowani naturalnymi kosmetykami marki Zmysłowa by Olga Lutz, to z całego serca Wam je polecam. Jeśli macie jakieś pytania lub interesuje Was dany produkt, śmiało piszcie do Olgi na maila zmyslowa@poczta.pl lub na Facebooku  albo na Instagramie .
Kosmetyki stacjonarnie można dostać w Lublinie w Salonie Patka. Olga realizuje również niestandardowe zamówienia, jak choćby ostatnio przepiękne upominki dla gości weselnych jej koleżanki, oczywiście w naturalnym wydaniu. 

Stosujecie naturalną pielęgnację?













































Test kolorówki Power Stay od Avon

Test kolorówki Power Stay od Avon


Firmy kosmetyczne oferujące kosmetyki kolorowe nieustannie się prześcigają. Zresztą nie ma się co dziwić, bowiem my jako konsumenci ciągle chcemy więcej i coraz lepszych kosmetyków. Jedną z marek, której chciałabym się bliżej przyjrzeć jest Avon. Firma wszystkim dobrze znana, mająca w swojej ofercie mnóstwo wszystkiego, począwszy od kosmetyków do pielęgnacji, poprzez kolorówkę, a kończywszy na biżuterii czy torebkach. Czy taka marka, która ma wszystko i nie specjalizuje się tylko w kosmetykach kolorowych, może wypuścić na rynek produkty do makijażu, które zachwycą Polki, a świat beauty internetu oszaleje na ich punkcie? 



Przedstawiam Wam nową serię kosmetyków kolorowych Power Stay, która rozkochała w sobie Polki i podbiła internet. W skład tej serii wchodzi Podkład 24 hours i Szminka 16 hours. Dzięki udziałowi w programie Hot Noty miałam przyjemność przetestować oba produkty i przekonać się, czy faktycznie są tak idealne, a może zapewnienia o ich skuteczności są tylko dobrym chwytem marketingowym?




Podkład 24 hours według zapewnień producenta:
  • wygląda jak świeżo nałożony do 24 h
  • przetrwa upał, wilgoć i każdą aktywność
  • nie ściera się i nie zostawia śladów
  • zostaje na twarzy, a nie na ubraniach
  • lekka, oddychająca formuła, której nie czujesz na skórze
  • matowy efekt non-stop
  • ze stopniowalnym średnim-pełnym kryciem
Moje pierwsze wrażenie :
  • lekka konsystencja
  • ładnie się poziomuje
  • zapach klasyczny dla podkładu- przyjemny
  • podkład jest średnio kryjący
  • ma satynowe wykończenie
  • daje efekt matu na skórze zaraz po nałożeniu
  • kolor jest bardzo naturalny
  • przy dużych niedoskonałościach wymaga użycia korektora 



Szminka 16 hours według zapewnień producenta: 
  • trzyma się na ustach w każdej sytuacji i utrzymuje na nich do 16 h
  • nie spływa, nie rozmazuje się, nie zostawia śladów
  • intensywne matowe kolory
  • wyglądają jak świeżo nałożone przez cały dzień
  • wysoki komfort noszenia
  • po zastygnięciu nie czujesz jej na ustach
Moje pierwsze wrażenie :
  • rewelacyjna pigmentacja i nasycenie koloru
  • łatwo się aplikuje
  • nie wymaga konturówki
  • ma wygodny aplikator
  • trochę długo schnie i przez ten czas się lepi, ale gdy wyschnie nie ma już efektu klejenia
  • 10 przepięknych odcieni
  • jest trwała, bardzo wolno się ściera
  • zjada się nierównomiernie bo od wewnątrz
  • nie zostawia śladów na ubraniach, skórze i szklankach
  • nie wysusza ust, choć jak je dotkniemy, to są suche, przez co często musiałam je oblizywać, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia do produktu
  • jak za dużo się jej nałoży, to pęka odrobinę i delikatnie od strony jamy ustnej się kruszy- trzeba nałożyć jej mniej  
Podkład występuje w 15 odcieniach. Do testu wybrałam kolor Natural Beige i uważam, że to był doskonały wybór. Szminka występuje w 10 odcieniach. Kolor został mi przesłany losowo. Dostałam Relentless Rose. Nie do końca jest to mój ulubiony odcień i na pewno bym go sama nie wybrała. Ale nie miałam na to wpływu niestety. 

Oba produkty zostały przetestowane bardzo dokładnie. Zrobiłam dużo zdjęć. Wybaczcie ich jakość, ale samej ciężko mi było pozować tak, bym wyszła pięknie i byście zobaczyli to, co chciałam Wam pokazać. 

Avon dość odważnie podszedł do tematu. Chodzi mi dokładnie o zapewnienie, że podkład wyglądać perfekcyjnie do 24 godzin, a szminka do 16 godzin. Mnie nie przekonuje takie zapewnienie, ponieważ nigdy nie chodziłam z podkładem 24 godziny na twarzy, a ze szminką 16 godzin. Uważam, że lepszym zapewnieniem byłaby informacja, że makijaż będzie wyglądać świetnie przez 12 godzin. Myślę, że dla wielu z nas taka informacja byłaby bardziej wiarygodna. Ale nie czepiajmy szczegółów. Przejdźmy do testu. 

Makijaż nr 1

Pierwszy makijaż został wykonany bez użycia bazy, korektora i pudru. Nałożyłam na skórę tylko podkład i odrobinę różu na policzki i rozświetlacza i oczywiście malowałam oko jak zwykle cieniami i tuszem. Szminkę nałożyłam ok godziny 12, a podkład miałam na buzi od 9 rano do 21 wieczorem. Na zdjęciach widzimy, że nie wszystkie niedoskonałości są przykryte, bo podkład jest średnio kryjący.

Podczas testu podkładu byłam z dzieckiem na zakupach, gdzie bardzo się zgrzałam, a podkład dalej wyglądał dobrze. Wróciłam do domu i wzięłam się za sprzątanie i gotowanie obiadu. Wtedy pomalowałam usta szminką. Po sprzątaniu i gotowaniu dalej było nieźle. Na koniec dnia niedoskonałości były już widoczne, a buzia się zaczęła błyszczeć, ale uważam, że źle nie było jak na dzień, w którym ciągle coś robiłam i wielokrotnie dotykałam buzi. Co do szminki, to jadłam i piłam, a ona wyglądała po 9 godzinach jak na zdjęciu czyli 16 h nie przetrwa, ale i tak jest nieźle, tym bardziej że nie lubię mieć poczucia suchych ust i ciągłe je oblizuję, gdy mam na ustach taką szminkę.


Godzina 12, bezpośrednio po umalowaniu ust. Podkład jest na twarzy od 9 rano. Jestem już po zakupach i ugotowałam obiad. Oprócz delikatnego błyszczenia makijaż wygląda dobrze.



Godzina 17.



Godzina 17.



Godzina 17.30



Godzina 21.


Godzina 21.

Makijaż numer 2

Drugi makijaż został wykonany już całkowicie. Dalej nie ma bazy, jest esencja nawilżająca pod podkładem, za to jest podkład, korektor, puder ryżowy, puder z kolorem, rozświetlacz, róż, bronzer, makijaż oka, brwi i oczywiście szminka. Makijaż został wykonany ok godziny 9 rano, a zmyty ok 19 wieczorem. W ciągu dnia byłam z dzieckiem na sali zabaw, więc też się spociłam. Potem byliśmy na zakupach i na pizzy. Od nałożenia szminki zjadłam kanapkę, pizzę, piłam kawę i sok, przy czym ten drugi piłam z butelki. Jeśli chodzi o podkład, to widać wieczorem, że jest już starty odrobinę, natomiast szminka starła się i od środka zaczęła wykruszać. Ważne jest również to, że tego dnia kilka razy zakładałam i ściągałam bluzę dresową "przez głowę ", więc jak na tak ekstremalne warunki uważam, że jest całkiem nieźle. Zresztą wszystko widać na zdjęciach. Na tych zdjęciach jest efekt przed nałożeniem makijażu, po nałożeniu i przed zmyciem. Nie miałam kiedy zrobić zdjęcia w ciągu dnia, ale przy poprzednim makijażu jest, wiec ma nadzieję, że wybaczycie. 


Przed makijażem.


Po nałożeniu makijażu.


Po nałożeniu makijażu.


Godzina 19.


Godzina 19.


Godzina 19.


Godzina 19.

Podsumowanie :

Jestem pod wrażeniem efektu, jaki uzyskałam używając tych dwóch produktów. Zanim napisałam swoją recenzję pozwoliłam sobie obejrzeć kilka innych na YouTube i przeczytać kilka wpisów na IG i na blogach. Opinie są bardzo dobre, a niektóre dziewczyny po 12 h  dalej wyglądają zaskakująco dobrze. Na pewno mogę powiedzieć tak: podkład i szminka nie wytrzymają 24 ani 16 godzin bez poprawek. Testerka musiałaby chyba leżeć i nic nie robić. Efekty jakie uzyskamy zależą od tego :
  • jaki mamy typ cery
  • ile i czy w ogóle mamy niedoskonałości 
  • czy skóra nam się bardzo przetłuszcza czy nie
  • co robiliśmy danego dnia 
  • czy było ciepło czy zimno
Nie można powiedzieć, że u każdej z nas ten efekt będzie taki sam i będzie idealny. Moim zdaniem zapewnienia producenta są trochę podkoloryzowane, bo produkty absolutnie nie będą trwałe tyle ile on nas o tym zapewnia, czyli te 24 i 16 godzin. Nie zrozumcie mnie źle. Absolutnie nie krytykuję tych kosmetyków, tylko zapewnienia producenta. Ogólnie jestem zadowolona z testu. Uważam, że jak na moją tłustą, trądzikową skórę i to co robiłam danego dnia test, wypadł nad wyraz pomyślnie i bardzo chętnie będę tych kosmetyków dalej używać. Szminkę tylko chciałabym w innym kolorze. Natomiast podkład uważam, że jest bardzo dobry. 

Czy mogę Wam polecić serię Power Stay? Spokojnie i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem na TAK. Zresztą wszystko macie udokumentowane na zdjęciach. 

O tych i o innych kosmetykach Avon możecie dowiedzieć się pod linkiem: http://u.grubo.io/6hm

Ciekawa jestem Waszej opinii na temat tych kosmetyków. Czy już ich używałyście? Jak podoba się Wam mój test?