czwartek, 24 stycznia 2019

Magiczna zawartość paczki od Luxury Hair

Magiczna zawartość paczki od Luxury Hair

Witajcie Kochani...
Chciałabym Wam dziś przedstawić moją opinię na temat produktów marki Luxury Hair, które miałam możliwość przetestować. W paczuszce znalazłam sztuczne rzęsy i plastry liftingujące. 


Sztuczne rzęsy marki Luxury Hair to produkt naturalny. Wykonywane są ręcznie z futra norek syberyjskich. Producent podkreśla, że podczas pozyskiwania włosów nie ucierpiało żadne zwierzę, gdyż są one pozyskiwanie do ich stworzenia przez wyczesywanie włosów zwierzęcia. Bardzo mi się to podoba i przekonuje mnie to do ich zakupu. Widać, że rzęsy wykonywane są bardzo staranie. Mają ładny kształt. Cienki paseczek, na którym są osadzone również bardzo przypadł mi do gustu.



Do testu dostałam dwa rodzaje rzęs i na zdjęciach pokazuję Wam jaki efekt osiągnęłam poprzez przyklejanie rzęs z jednej strony, gdzie z drugiej są tylko moje wytuszowane rzęsy. Jest różnica, prawda?






Rzęsy Luxury Hair służyły mi raczej do celów szkoleniowych, bo do tej pory używałam tylko kępek. Jako laik w naklejaniu rzęs na pasku miałam kilka potknięć, ale wiadomo praktyka czyni mistrza, więc jak poćwiczyłam, to okazało się to wcale nie takie trudne. Oczywiście rzęsy trzeba przyciąć do odpowiedniej długości. Jak już udało mi się je "zamontować", to okazało się, że efekt bardzo mi się podoba. Podoba mi się również to, że rzęsy są wielokrotnego użytku. I podczas czyszczenia nie niszczą się. 
Warto podkreślić, że rzęsy produkowane są w USA, co w dobie produkowania wszystkiego w Chinach jest miłą odskocznią. 
Każde rzęsy pakowane są również w bardzo ładne pudełeczko i od razu nadają się na prezent, więc jeśli chcecie możecie takie pudełeczko komuś sprezentować:) 

Cieszę się, że mogłam je przetestować i przełamałam tym samym swój strach do rzęs na pasku. 


Kolejnym produktem są Plastry liftingujace. Czego to ludzie nie wymyślą, pomyślałam:):). Jak otworzyłam opakowanie, to w ogóle nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Ale Luxury Hair ma na swojej stronie odnośnik do filmu Vlogerki o nicku Sarunia771, która wyjaśnia po co są te plastry i dokładnie krok po kroku jak ich używać. Pod spodem zamieszczam Wam filmik:)


Ale wróćmy do plastrów. Dowiedziałam się, że to produkt, który chętnie stosowany jest przez makijażystów właśnie przed wielkimi galami. Za pomocą takich silikonowych plastrów bez skalpela można wyszczuplić twarz, wygładzić zmarszczki zarówno na twarzy jak i szyi. Ale można także wymodelować owal trzy. Człowiek uczy się przez całe życie i faktycznie widziałam, że niektóre gwiazdy na czerwonych dywanach wyglądają młodziej i zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi:):):) Ja w sumie z ciekawości przetestowałam te plastry i różnica faktycznie jest znaczna. Muszę Wam się przyznać, nie czuję się dobrze w sztucznych włosach i tego typu podobnych rzeczach, więc nie wiem czy dałabym radę wytrzymać w tych plastrach, wiedząc o tym, że one cały czas tam są. Ale muszę przyznać, że jest to świetny wynalazek i cieszę, że ktoś coś takiego wymyślił. Na pewno wiele kobiet z tego skorzysta i jest to bezpieczniejsze niż zabiegi medycyny estetycznej.




Znacie produkty marki Luxury Hair?



Coconut & Sweet Almond Oil od Loton

Coconut & Sweet Almond Oil od Loton


Witajcie...
Ostatnio w mojej pielęgnacji zaczęły królować oleje i olejki. Oczywiście używałam ich już wcześniej, ale teraz taka pielęgnacja przybrała na sile. Może to kwestia tego, że moja skóra ostatnio jest bardzo sucha. Myślę, że po części tak. Ale oleje i olejki bardzo lubię za ich właściwości i to, że skóra po takiej pielęgnacji jest dłużej nawilżona i odżywiona niż po kremach czy balsamach.

Moim nowym odkryciem jest olejek do pielęgnacji ciała i włosów z serii Spa &Beauty od marki Loton. Wersja, której używam obecnie to Coconut & Sweet Almond czyli połączenie olejku kokosowego i olejku ze słodkich migdałów.


Kosmetyk zamknięty jest w poręcznej buteleczce o pojemności 125 ml. Butelka wykonana jest z ciemnego plastiku i zakończona praktyczną pompką. Aby produkt wydobyć należy dozownik przekręcić i nacisnąć. Potem można znów go zablokować. Opakowanie jest wygodne, ale mi brakuje w nim korka zabezpieczającego pompkę. Uważam, że producent powinien o nim pomyśleć choćby ze względów higienicznych.

Olejek przechowywany w niskiej temperaturze zestala się i aby go upłynnić należy włożyć butelkę pod strumień cieplej wody lub zostawić go w ciepłym pomieszczeniu. U mnie w domu jest ok 22 stopnie cały czas i olejek ma postać płynną.



Produkt może być używany zarówno na ciało jak włosy. Świetnie sprawdzi się również jako alternatywa dla olejku do masażu. Tu oprócz relaksu będziemy mieć również od razu pielęgnację ciała.

Ja swój olejek stosuję na kilka sposobów..

Olejowanie włosów. Nakładam olejek ma suche, nie umyte włosy od nasady aż po końce i trzymam go od godziny do dwóch. Po tym czasie myję włosy szamponem i nakładam odżywkę. Nie ma problemu ze zmyciem olejku. Nie zauważyłam również by włosy przetłuszczały mi się częściej niż zwykle, mimo tego, że nakładałam olejek również na skórę głowy. Olejek po wysuszeniu włosów stosuję również na końcówki. Ale to już dosłownie nakładam kropelkę czy dwie by nie obciążyć ich. Zauważyłam podczas takiego stosowania, że moje włosy są bardziej miękkie i elastyczne. Nie puszą się też tak jak zawsze. Bardzo polubiłam stosowanie tego kosmetyku na moje włosy.

Pielęgnacja ciała. Olejek nakładam na ciało zawsze po kąpieli z uwzględnieniem miejsc, gdzie moja skóra jest szczególnie przesuszona. Ale również smaruję nim wybrane partie ciała w ciągu dnia, gdy czuję, że znów moja skóra potrzebuje odżywiania. Olejek świetnie nawilża i odżywia skórę. Doskonale radzi sobie z suchą i swędzącą skórą. Bardzo szybko się wchłania. Nie zostawia na ciele tłustej i lepkiej warstwy. Nie jełczeje także przy stosowaniu przez dłuższy czas. Często miewam problemu z tym, że po kilku dniach stosowania olejków moje piżamy pachną starymi frytkami i nie można ich doprać potem. Tu tego nie ma. Za to za każdym razem cieszę się z przyjemnego zapachu. Zapach jest lekko kokosowy z odrobiną słodyczy. Nie czuję zapachu migdałów, ale to nie jest takie czysty zapach kokosa.

Olejek można stosować również do masażu ale ja nie używałam go do tego celu.


Kosmetyk jest bardzo wydajny. Sprawdza mi się pod każdym względem i bardzo go polubiłam. Chętnie również wypróbuję inne warianty zapachowe z tej serii. Ten kosmetyk na pewno zagości na dłużej w mojej pielęgnacji.


Znacie olejki do ciała od marki Loton ?

wtorek, 22 stycznia 2019

Natural beauty od My Secret - nowe kolory moich ulubionych cieni do powiek

Natural beauty od My Secret - nowe kolory moich ulubionych cieni do powiek

Natural beauty eyeshadow palette to cienie My Secret, które już gościły na moim blogu dlatego nie kryłam radości, że są nowe kolory w sprzedaży. Choć nigdy nie byłam fanką brązu, beżu czy nude w makijażu, to muszę Wam powiedzieć, że zmieniłam zdanie. Myślę, że to kwestia tego, że dużo produktów dostaję do testów, więc mam okazję pobawić się z kolorami. Tym razem marka My Secret właśnie postawiła na bardzo neutralne beże i brązy. 



First step




Night like this




Obie paletki zawierają cienie matowe i mimo tego, że są łudząco podobne do siebie, to podczas ich używania widać różnicę na powiece. Tak jak w przypadku poprzednich edycji cienie mają mocny pigment. Dobrze się je nakłada. Nie osypują się. Dobrze się się je miesza, blenduje. Na powiece utrzymują się cały dzień. Uważam, że to kolejny dobry produkt My Secret i chętnie z tych paletek korzystam, gdy mam ochotę na niezobowiązujący makijaż w neutralnych kolorach.



Co myślicie o nowej odsłonie kolorystycznej te paletki?




poniedziałek, 21 stycznia 2019

Face Illuminator Powder Palette od My Secret- błysk jakiego jeszcze nie było.

Face Illuminator Powder Palette od My Secret- błysk jakiego jeszcze nie było.

Górą ten kto umie błyszczeć! Jeśli Ty nie umiesz, nic straconego. Nowa paletka rozświetlaczy od My Secret sprawi, że Twoje ciało nabierze blasku o jakim Ci się nie śniło. Cudowne wypiekane rozświetlacze w czterech najmodniejszych odcieniach sprawią, że zarówno Twój makijaż twarzy, jak i ciało muśnięte tym produktem nie pozostanie nie zauważone. 



Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam rozświetlacze, szczególnie te wypiekane. Uwielbiam gdy mój makijaż się mieni. Ta paletka rozkochała mnie w sobie od pierwszego użycia. Tfu...co ja piszę.... Wiedziałam, że ją kocham, gdy tylko zobaczyłam ją po raz pierwszy ma profilu na Instagramie drogerii Natura. Zresztą zobaczcie sami co za pigment!!! Dla mnie ta paletka to rewelacja. 



Paletka ma bardzo wygodne opakowanie, natomiast same rozświwtlacze nakłada się bezproblemowo pędzelkiem. Ale uważajcie, bo już tylko chwila dzieli Was od mocnego lśnienia.




Kolory jakie możecie znaleźć w paletce dopiero świetnie widać gdy zrobi się nimi swatch, a ich nazwy są równie kuszące co sama paletka. 

Glamour Goddes i Glow Baby te dwa kolorki są takie bardziej różowe i choć wydają się ciemne, to na skórze mienią się ciepłym blaskiem. 

Golden Girl i Princess Dream czyli obie złote damy. Te kolorki są delikatniejsze, jaśniejsze ale dają równie intensywny blask co dwa pierwsze. 




Zdecydowanie Face Illuminator Powder Palette to moje ostatnie odkrycie. Warto mieć tą paletkę u siebie. Tylko trzeba się spieszyć bo to edycja limitowana. 


Cena regularna 54.99 


Lubicie wypiekane rozświetlacze ?





piątek, 18 stycznia 2019

Bellamama- naturalne kosmetyki dla kobiet w ciąży

Bellamama- naturalne kosmetyki dla kobiet w ciąży

Ciąża to taki piękny stan. W brzuchu mamy rośnie nowe życie. Malutki człowiek. Ciąża to rosnący brzuszek, który jest ozdobą kobiety, a ruchy jej jeszcze nie narodzonego dziecka opisywane są przez koleżanki jako latające bąbelki. Takie ja miałam wyobrażenie o ciąży. O takim pięknym stanie marzyłam odkąd pamiętam. Ale rzeczywistość okazała się inna. Moja ciąża była dla mnie bardzo trudna. Źle się czułam, a moje ciało zaczęło się diametralnie zmieniać, na co się byłam gotowa. Bardzo duże zmiany zaszły w wyglądzie mojej skóry. Pierwszy trymestr okazał się koszmarny pod względem takim, że skóra była tak sucha, że już sama nie wiedziałam czego używać by sobie ulżyć. Pękała aż do krwi, a swędziała tak, że myślałam, że dłużej nie wytrzymam. I do tego te wszystkie zapachy. Wszystkie zapachy mi przeszkadzały. Było mi ciągle niedobrze, a wszystkie moje ulubione kosmetyki musiałam oddać, bo by się zepsuły. Skończyło się na kosmetykach dla osób chorych na atopowe zapalenie skóry, bo tylko one mi pomagały. Straszne, wiem, ale tak niestety było. W drugim trymestrze było na odwrót i skóra bardzo mi się przetłuszczała i miałam bardzo ostry wysyp trądziku. Trzeci trymestr był już w miarę, ok, ale szybko rosnący brzuch pokrył się rozstępami, z którymi walczę do tej pory.

Czemu o tym piszę? Dla mnie ciąża była bardzo trudnym okresem. A jeszcze bardziej trudne w tym wszystkim było to, że nie mogłam dobrać dla siebie odpowiedniej pielęgnacji. Niby tego tyle jest, ale wierzcie mi, że połowa nadaje się do kosza, a do reszty też miałam jakieś "ale". Szczególnie zapach. Niektóre kosmetyki dla kobiet w ciąży tak śmierdzą, że aż nie chce się ich używać. Tak.... pielęgnacja w ciąży to był dla mnie trudny temat.

Już Wam kiedyś pisałam, że dzięki temu, że mam bloga, mogę poznawać marki kosmetyczne, których do tej pory nie znałam i nigdy o nich nie słyszałam. Tak właśnie było w przypadku Bellamama. Zostałam poproszona o opinię na temat tych polskich kosmetyków dla kobiet w ciąży. Obecnie w ciąży nie jestem, ale po moich przeżyciach już wiem na co zwracać uwagę w takich produktach.





Bellamama to marka kosmetyczna wymyślona przez Polkę Anetę Stacherek, która jest mamą dwójki dzieci. Będąc w ciąży długo szukała odpowiednich kosmetyków bezpiecznych dla mamy i dziecka, które nie tylko będą dobrze pielęgnować skórę, mieć przyjemny zapach ale będą w 100 % naturalne. Kosmetyki Bellamama właśnie takie są.

Zapraszam Was na moją recenzję bezpiecznych i ekologicznych kosmetyków dla kobiet w ciąży i po porodzie Bellamama.


Myślę, że powinnam zacząć od opakowań. Każdy z kosmetyków opanowany jest w pudełeczko. Szata graficzna jest minimalistyczna, bardzo delikatna i gdybym widziała je na półce w drogerii, na pewno zwróciłyby moją uwagę. Właśnie tą prostotą. Za to lubię kosmetyki naturalne, bo są schludnie opanowane i nie przesadzone. Zwróćcie uwagę również na logo. Ten kto je wymyślił miał świetny pomysł. Do testów dostałam dwa produkty. Balsam i olejek do ciała.


Olejek do ciała zamknięty jest w buteleczce o pojemności 150 ml. Zamknięcie jest naciskane. Myślałam przez chwilę, że będzie nie wygodne, a olejku będzie się za dużo wylewać się na dłoń, ale jest ok. To dzięki konsystencji produktu. Nie jest za rzadki więc się nie wylewa. Jednak przy olejkach wolę pompki w buteleczkach. Opakowanie jest plastikowe, przezroczyste, z taką samą szatą graficzną jak kartonik. Na uwagę zasługuje zapach kosmetyku. Pachnie cytrynowo. Choć producent podkreśla, że jest to zapach mandarynki przełamany cytryną. Ja tam mandarynki nie czuję . Ale pachnie bardzo delikatnie cytryną. Zapach jest śliczny i go uwielbiam. Myślę, że w ciąży również by mi nie przeszkadzał.


Olejek stworzony na bazie najbardziej wartościowych olejów, jak olej słonecznikowy, olej winogronowy, oliwa z oliwek, olej migdałowy oraz witamina E sprawiają, że skóra w czasie ciąży staje się miękka, elastyczna oraz gładka, zapobiegając przy tym powstawaniu rozstępów. Zastosowany w olejku olej różany poprawia wygląd skóry i rozjaśnia już powstałe rozstępy. Duże znaczenie w olejku ma olej jojoba, który świetnie natłuszcza, nawilża i zmiękcza wrażliwą skórę. Dodatkowo ma działanie ujędrniające, zapobiega tworzeniu się rozstępów. Ponadto olej babassu, olej sacha inchi oraz olejek mandarynkowy pomagają w walce z cellulitem.

Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Rosa Canina (Rosehip) Fruit Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Citrus Nobilis Peel Oil, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Calendula Officinalis Flower Extract, Tocopheryl Acetate, Citral, Limonene, Linalool.


Jak widzimy skład jest całkiem ciekawy. Wielkim plusem kosmetyku jest to, że szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze lepkiej i tłustej warstwy. Już po 10 minutach jest nie wyczuwalny na skórze pod względem zapachu i jakiejkolwiek warstwy. Ale dalej czuć, że skóra jest nawilżona i gładka. Jeśli chodzi o kwestię zapobiegania rozstępom, to ciężko mi to teraz ocenić, bo nie jestem w ciąży. Ale na pewno bardzo dobrze działa na stare rozstępy wygładzając je i rozjaśniając, a także na skórę która straciła jędrność. Kosmetyk jest również wydajny. Nie trzeba go dużo by osiągnąć zadowalające rezultaty. 


Kolejnym produktem, który miałam przyjemność przetestować jest Balsam do ciała przeciw rozstępom i cellulitowi. Kosmetyk zamknięty jest w wygodnej w użyciu plastikowej tubie z zamknięciem typu klik. Oczywiście również opakowany jest w kartonik. Tuba ma pojemność 200 ml czyli taką standardową wielkość. 


Balsam skomponowany jest z najbardziej wartościowych olejów, takich jak: oliwa z oliwek, olej różany, olej słonecznikowy, olej z kiełków pszenicy, olej migdałowy, olej z awokado oraz witamina E. To one sprawiają, że skóra kobiety w ciąży jest odpowiednio odżywiona, nawilżona i ujędrniona. Oleje doskonale uelastyczniają skórę, zapobiegając powstawaniu rozstępów. Masło Shea sprawia, że skóra jest gładka i sprężysta. Ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej działa antycellulitowo i przeciwstarzeniowo, znakomicie ujędrnia oraz stymuluje odbudowę naskórka. Cennym olejem zawartym w balsamie jest również olej babassu, a także olejek mandarynkowy, które pomagają w walce z cellulitem. Ekstrakt z kwiatów nagietka lekarskiego doskonale regeneruje skórę, przeciwdziała rozstępom, ma również właściwości antyoksydacyjne.

Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Rosa Canina (Rosehip) Fruit Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Glyceryl Stearate SE, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Calendula Officinalis Flower Extract, Centella Asiatica Extract, Myristyl Myristate, Citrus Nobilis Peel Oil, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Cetearyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citral, Limonene, Linalool.


Balsam ma przyjemną konsystencję. Nie za rzadką, nie za gęstą. Jest wydajny i bardzo szybko się wchłania. Już po chwili nie czuć go na skórze, a jest ona bardzo przyjemnie nawilżona. Tak jak w przypadku olejku, kosmetyk ma przyjemny cytrynowy zapach. Bardzo podoba mi się to, że ten zapach czuć praktycznie tylko przy aplikacji. Później może odrobinę na skórze, ale jest to bardzo delikatny zapach i czuć go krótki czas. Te zapachy w ciąży dla mnie muszą być delikatne, bo niestety mój organizm reagował okropnie na zbyt silne wonie.

Jeśli chodzi o działanie to jestem w stanie ocenić je pod względem pielęgnacyjnym. Kosmetyk dobrze nawilża skórę, napina ją. Nie uczula. Bynajmniej mnie nic nie swędziało, a niestety często miewam jakieś problemy ze składem kosmetyków. Tu oczywiście skład jest naturalny i jak najbardziej przyjazny dla mamy i dzidziusia. 


Kosmetyki Bellamama przypadły mi do gustu. Dla mnie wielkim plusem jest to, że to produkt polski. Polscy tworzą świetne kosmetyki i wcale nie trzeba szukać daleko, by znaleźć prawdziwe perełki. Są to produkty naturalne i można je stosować od pierwszego miesiąca ciąży, a nie jak w przypadku drogeryjnych marek od 3 czy 4. Kosmetyki mają bardzo ładny zapach. Już nie wspomnę o przyjemnej szacie graficznej. Tu wielki plus, bo bardzo mi się podoba. Plus również za wygodne opakowanie. I oczywiście działanie. Działają delikatnie, ale skutecznie. Takich kosmetyków mi brakowało jak byłam w ciąży i gdy będę w następnej na pewno po nie sięgnę. 

Zapraszam Was serdecznie na stronę Bellamama , gdzie przeczytacie więcej o tych świetnych produktach.