sobota, 31 sierpnia 2019

Miodowa wioska - idealne miejsce na sesję zdjęciową kosmetyków BathBee

Miodowa wioska - idealne miejsce na sesję zdjęciową kosmetyków BathBee

Witam Was serdecznie w kolejnym wpisie dotyczącym kosmetyków marki BathBee. Dziś opiszę Wam moje wrażenia ze stosowania ryżowego peelingu i pokażę, że wcale nie trzeba jeździć daleko, by znaleźć fajne miejsca w okolicy swojego domu. Okazało się bowiem, że w Tłuszczu, czyli tam gdzie mieszkam, mamy miodową wioskę. Trochę jest niestety zaniedbana, a miejsce to służy raczej do picia piwa przez okoliczne dziwne typki, ale musicie mi przyznać rację, że fajnie się to miejsce z miodową marką kojarzy.


100% Naturalny peeling miodowy z dodatkiem ryżu to trzeci kosmetyk, który miałam przyjemność przetestować. O masce miodowej i miodowym peelingu z dodatkiem kawy pisałam Wam w innym poście.


WARTO PRZECZYTAĆ: MIODOWE KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI CIAŁA BATHBEE


Krótko tylko przypomnę, że kosmetyki BathBee wyróżnia to, że nie mają w składzie wody, a ich największą część SKŁADU, bo aż ponad 50% stanowi miód oraz inne naturalne dodatki, jak choćby olejki : cytrynowy i pomarańczowy. 



Ryżowy peeling tak jak dwa wcześniejsze kosmetyki jest świetny. Jest dużo delikatniejszy od kawowego. Łatwo jest go wycisnąć z tubki, co w przypadku kawowego nie jest takie proste. Kosmetyk konsystencją przypomina miodową maskę do ciała. Pachnie jak miód z dodatkiem olejku cytrynowego i pomarańczowego, wygląda jak miód, z tym, że w jego składzie znajdziemy rozdrobnione ziarna ryżu, które mają za zadanie złuszczyć martwy naskórek. Po spłukaniu kosmetyku wodą, na skórze pozostaje delikatna tłusta warstwa, która jednak szybko znika. Skóra po aplikacji kosmetyku jest miękka i nawilżona.

Skład/ INCI:

MEL EXTRACT/ORYZA SATIVA (RICE)/ BRASICA CAMPESTRIS ( RAPESEED OIL)/ /HIPPOPHAE RHAMNOIDES OIL/ CARTHAMUS TINCTORIUS (SAFFLOWER OIL)/ CITRIC ACID/ CERA FLAVA (BEESWAX)/ Citrus Limonum Peel Oil)/ Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil/ Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil 

Cena 98 zł, 175 ml/222 g. Opakowanie to tuba wykonana z giętkiego plastiku.


A teraz zapraszam Was na wycieczkę po miodowej wiosce.












Jeśli chcecie dołączyć do programu Ambasadorskiego BathBee to kliknijcie w TEN LINK lub na baner. Zachęcam, bo kosmetyki są tego warte. 





Co myślicie o takich tematycznych sesjach zdjęciowych?

czwartek, 29 sierpnia 2019

Korean Beauty Biotaniqe - koreański rytuał w polskiej wersji

Korean Beauty Biotaniqe - koreański rytuał w polskiej wersji

We współczesnym świecie dążenie do uzyskania pięknej i zdrowej skóry nie jednej z kobiet spędza sen z powiek. W końcu wszystkie chcemy być jak najdłużej młode, prawda? Jak zatem wybrać kosmetyki, które nam w tym mogą pomóc? Nie jestem w stanie podać Wam odpowiedzi na to pytanie. Sama długo szukałam kosmetyków, które by się u mnie sprawdziły. Jako posiadaczka skóry trądzikowej, przez wiele lat używałam produktów, które miały mi pomóc pokonać moją przypadłość. Trądziku nie można wyleczyć, ale można go uspokoić i zaleczyć. Po tym jak trafiłam na dobrego lekarza w końcu mi się to udało i nareszcie mogę trochę poszaleć z inną niż przeciwtrądzikowa pielęgnacja. Moja uspokojona skóra pozwala mi na coraz więcej, z czego jestem bardzo zadowolona. Nawet nie przypuszczacie jaka to dla mnie radość. 

Ostatnio na moim blogu pojawiła się recenzja książki o koreańskiej pielęgnacji. Sekrety koreańskiego piękna otworzyły mi oczy na wiele spraw i postanowiłam, że skoro moja skóra jest w zadowalającej kondycji teraz, to chciałabym spróbować wprowadzić u siebie pielęgnacyjny rytuał na podstawie rad i sugestii z tej książki. Zdecydowanie bardziej ufam naszym polskim markom, więc sięgnęłam po linię kosmetyków marki Biotaniqe.


Korean Beauty to linia kosmetyków, które wzajemnie się uzupełniają tworząc kurację odmładzającą. Wiadomo, że po 25 roku życia należy używać kosmetyków opóźniających starzenie skóry, a ja bardziej zawsze skupiałam się na trądziku niż na tym, więc teraz przyszedł czas by spróbować coś innego. 

Biotaniqe Korean Beauty oparta została o świeże botaniczne składniki aktywne, pozyskiwane ze źródła najczystszej natury, jaką jest koreańska Wyspa Jeju, uznana za "Cud Świata Natury". 

W serii Korean Beauty znajduje się 7 produktów :







💜Krem ujędrniający - nie testowałam go


Każdy z tych kosmetyków Wam podlinkowałam, więc śmiało możecie sobie wejść na stronę Biotaniqe i przeczytać informacje dotyczące każdego produktu. Uznałam, że nie będę ich tu opisywać, bo nie ich opis jest w tym przypadku ważny, a wpis byłby nieskończenie długi i tego chciałam uniknąć. Chciałabym skupić się na ich działania i na tym jak każdy z tych produktów stosuję w swojej pielęgnacji. 









Zaczniemy od demakijażu. Używacie tu swoich ulubionych i sprawdzonych produktów - ja również takie mam. W pierwszej kolejności dwufazowy płyn do demakijażu, później płyn micelarny i żel oczyszczający. Po tych trzech krokach następuje tonizacja i przechodzimy do serii Korean Beauty. Najpierw nakładam krem pod oczy i czekam, aż delikatnie ale wchłonie. Krem pod oczy jest najbardziej gesty z tych kosmetyków, ale to dobrze, ponieważ nie lubię bardzo lekkich i rzadkich kremów pod oczy, a wolę te treściwe. Później nakładam esencję nawilżającą i po ok 1-2 minuty nakładam serum liftingujące, a po ok 2-5 minutach jeszcze na to nakładam przeciwzmarszczkowy krem rozświetlający. To jest moja wieczorna pielęgnacja

Dzienna pielęgnacja zaczyna się od przemycia buzi płynem micelarnym i nałożenia na nią toniku. Następnie kolejność jest taka sama jak przy wieczornej pielęgnacji czyli krem pod oczy, esencja nawilżająca i serum liftingujące. A na koniec makijaż lub nie, zależy czy danego dnia się maluję. 

Dodatkowo 2 razy w tygodniu maseczka.


Co zaobserwowałam po ok 3 tygodniach użytkowania?

Śmiało seria Korean Beauty może być używany przez osoby ze skłonnością do trądziku i przetłuszczającą się skórą. Bynajmniej w moim przypadku się sprawdza, a taką skórę posiadam. Skóra twarzy nie przetłuszczała się bardziej, a i nie zauważyłam zapychania skóry czy nasilenia problemów trądzikowych. Kosmetyki działają przede wszystkim nawilżająco, a moja skóra twarzy latem bardzo takiego nawilżenia potrzebuje. Każdy z produktów (nawet krem pod oczy, mimo tego, że wydaje się dość ciężki) ma lekką konsystencję i bardzo szybko się wchłania. Nawet stosowane po sobie w rytuale, po chwil wnikają w głąb skóry. Szok? Dla mnie tak. Nie sądziłam, że w przypadku takiej skóry jak moja to się uda i co ważniejsze, nie skończy się katastrofą. 

Każdy z kosmetyków ma taki sam zapach i co najbardziej mi się podoba, wzajemnie się te produkty uzupełniają. Czyli jest mniejsze ryzyko reakcji alergicznej przy stosowaniu kosmetyków z jednej serii. 

Jak zachowuje się moja skóra po użyciu serii Korean Beauty?

Jest nawilżona. To dla mnie podstawa. Nie zauważyłam co prawda efektu odmłodzenia, ale podoba mi się to co widzę w lustrze. Nawet mój mąż zauważył różnicę. Skóra wydaje się wypoczęta, rozświetlona. Jest miękka, ale lekko napięta w okolicy oczu. Jest przyjemna w dotyku. Po użyciu serii Korean Beauty nic mnie nie swędziało i nie piekło. Lubię stosować te kosmetyki pod makijaż. Lubię je stosować nawet w upalne dni, bo nie mam tego problemu, że po 5 minutach będę miała tłustą skórę. Zrezygnowałam z kremu na dzień, bo czułam, że to już za dużo, ale jeśli macie suchą skórę, to śmiało krem nakładajcie. 

Czytałam wiele recenzji kosmetyków Biotaniqe, zarówno Korean Beauty jak i innych i teraz już wiem, co dziewczyny miały na myśli pisząc, że te kosmetyki są świetne. Teraz i ja dołączyłam do grona fanek Biotaniqe, a to dopiero 3 tygodnie stosowania. Jedno jest pewne - chcę więcej.


Znacie Korean Beauty od Biotaniqe? A może polecicie jeszcze inne ich produkty?

Nieczyste więzy K.N.Haner - przedpremierowo

Nieczyste więzy K.N.Haner - przedpremierowo


Jedną z moich ulubionych polskich autorek jest Kasia Haner, to już na pewno wiecie. A jeśli nie, to właśnie się dowiedzieliście. Książki Kasi albo ktoś lubi albo nie. Ich tematyka niekiedy bywa brutalna, zdaję sobie z tego sprawę. Jednak ostatnio Kasia w swojej twórczości się trochę uspokoiła i wydała kilka książek, w których co prawda były wątki sensacyjne, ale miłość wygrywała, a historia kończyła się happy endem. Czytając opinie fanek twórczości Kasi i dodając od siebie swoje trzy grosze, wszystkie byłyśmy zgodne, że choć ostatnio wydane książki są świetne (na blogu macie ich recenzje) to jednak brakuje nam naszej Królowej Dramatu. Kochani, pisarze zmienni są, a Kasię poznałam już na tyle, że wiem, że lubi ona zaskakiwać, więc czekałam z niecierpliwością na jej kolejny krok. I ten nadszedł całkiem niedawno.

Na swojej stronie na fb nasza Królowa poinformowała, że nakładem wydawnictwa Między Słowami ( Wydawnictwo Znak) ukaże się najmroczniejsza książka jaką kiedykolwiek napisała. Nieczyste więzy, bo o nich mowa, będą miały swoją premierę 4 września. A ja mogłam przeczytać tę książkę ponad miesiąc wcześniej i powiem Wam, że Kasia dała czadu. Więc jeśli nie lubicie mocnej literatury erotycznej w wersji dark romance, to nie czytajcie dalej.  A jeśli lubicie, to i tak Was ostrzegam - to jest jazda bez trzymanki !


Łapcie opis :

Gdy miłość staje się obsesją, nie można się już zatrzymać

Claire czuje, że nigdy nie poradzi sobie z piętnem, które nosi w sobie od dzieciństwa. Jest zbyt krucha, bezradna, inna niż wszyscy. Staż w prestiżowej firmie to dla niej życiowa szansa. Podobnie jak doktor Douglas, świetny i szanowany terapeuta, głęboko skrywający własne mroczne sekrety. Tylko on doskonale rozumie, czym jest walka z własnymi demonami.

W jego szarozielonych oczach Claire odnajduje ten sam ogień, który spala ją samą. Oboje podejmują mroczną grę, w której obezwładniająca namiętność i bezwzględna manipulacja prowadzą na samo dno piekła. Doktor kontroluje każdy ruch dziewczyny. A może tylko mu się wydaje, bo wciąż nie wiadomo, kto rozdaje karty w tym niedozwolonym układzie…


Zanim zacznę pisać o tej książce, chciałabym byście wiedzieli, że to bardzo mocna i niekiedy drastyczna literatura erotyczna. Książka zaliczana jest do gatunku literatury thriller, ale jak sama autorka wspomniała jest to dark erotyk. Pozycja dla ludzi o mocnych nerwach. Jeśli nie lubisz czytać o nietypowych praktykach seksualnych, nie sięgaj po tę książkę i jej nie hejtuj. Pamiętaj także,  że Cię ostrzegałam !


Claire jest owocem gwałtu. Jej nastoletnia matka urodziła ją na podłodze w łazience, wykrwawiając się przy tym na śmierć. Dziewczyna nie może poradzić sobie z tym, że zabiła własną matkę. Jej dzieciństwo było trudne. Buntowała się, a dziadkowie nie radzili sobie z jej wychowaniem. Wszyscy terapeuci, do których chodziła, okazywali się nieskuteczni i nie umieli jej pomóc. Aż Claire trafiła pod skrzydła cenionego w swoim fachu psychiatry doktora Douglasa. To był jedyny lekarz, przed którym dziewczyna otworzyła się i zaczęła mówić o sobie. Tylko doktor Douglas okazał się również jedynym lekarzem, który przekroczył swoje kompetencje o stokroć i zrobił coś, czego żadnemu lekarzowi robić nie wolno. 



Tych dwoje połączyła relacja tak dziwna, że nie mieściło się to w mojej wyobraźni przez długi czas. A wierzcie mi, że nie mam problemu z czytaniem bardzo niegrzecznych książek. W Nieczystych więzach, Claire zostaje wykorzystana przez swojego lekarza, a ich relacja przeradza się w burzliwy romans. Ona staje się jego obsesją. On spełnia z nią skrywane w czarnych zakamarkach zepsutej duszy mroczne fantazje seksualne. Ona nie może bez niego żyć i pragnie jego dotyku ponad wszystko. Ten układ nie jest normalny, a to co robi tych dwoje wykracza poza przyjęte schematy normalnego seksu i normalnej relacji międzyludzkiej. Dominacja, brutalność i nieustanne pragnienie drugiej osoby, a przy tym wielka tajemnica jaką jest ich romans.... To wszystko nakręca spiralę kłamstwa. W tym układzie już nie wiadomo kto mówi prawdę, a kto nie. Jedno w tym wszystkim jest pewne. To się w końcu musi skończyć. A takiego zakończenia na pewno się nie spodziewaliście. 



Książki K.N. Haner to na pewno opowieści nie dla grzecznych dziewczynek. Znana swoim fanom jako Królowa Dramatu w swojej najnowszej książce "Nieczyste więzy" pokazała, że jest nieprzewidywalna ( i trochę szalona:)) i jeszcze nie raz nas zaskoczy.

On-szanowany psychiatra. Ona jest jego pacjentką. Ich relacja na pewno nie jest normalna. Ale w tak pasjonujący i podniecający sposób napisanej historii jeszcze nie czytałam. Wzajemne porządnie jest ich obsesją. Wchodzisz do ich mrocznego świata fantazji erotycznych na własne ryzyko. Ja zaryzykowałam i bardzo mi się spodobało to, co przeczytałam. Gorąco polecam!



I na koniec pokazuję coś, z czego jestem bardzo dumna. Miałam możliwość napisania rekomendacji na okładkę tej książki. To dla mnie ogromne wyróżnienie, za co Ci Kasiu bardzo dziękuję. 
A już w październiku swoją premierę będzie miał Rysunkowy chłopak. Tę książkę mój blog objął patronatem medialnym. Oczywiście już ją przeczytałam i powiem Wam, że i tym razem Królowa Dramatu zaprezentowała się w całej swej okazałości. To nie jest bajka na dobranoc. Zresztą sami zobaczycie !






środa, 28 sierpnia 2019

Shutter Girl CD Reiss - recenzja

Shutter Girl CD Reiss - recenzja

Hollywoodzki idol. 
Rozchwytywana paparazzi. 
Dwa światy, które kiedyś były nierozłączne. 

Nigdy o niej nie zapomniałem. Ani na minutę. Czasem ją widzę, ale nigdy z nią nie rozmawiam. Oboje w biegu. Jesteśmy w tym samym mieście, w tym samym miejscu, w tym samym budynku, ale przepaść między nami jest zbyt duża. Aż do tego wieczoru. 

Gdy on stawał się światowej sławy gwiazdą, ja od zera budowałam karierę paparazzi. Teraz to nic dla mnie nie znaczy. Gdy odszedł, moje życie się rozpadło. Jesteśmy królem i królową po przeciwnych stronach Los Angeles. Nie zamieniamy ze sobą nawet słowa. Aż do tego wieczoru. 


Los Angeles - miasto grzechu...

Tak wiem, nie dokładnie tak to brzmiało, ale musicie przyznać mi rację. Już samo przebywanie w tym mieście jest grzechem. Te wszystkie gwiazdy, filmy, imprezy, ta cała otoczka sprawia, że człowiek robi się bardzo rozpustny i może stracić kontrolę nad swoim życiem. Na taką właśnie okazję czekają paparazzi. Są jak wrzód na pewnej części ciała. Choć możesz ich nie widzieć, oni sprawią, że na pewno ich zapamiętasz. Szczególnie gdy jesteś sławny i bogaty i powinie Ci się noga.  Na taką okazją czekają zawsze. 


Laine Cartwright jest jedną z nich. Nie przepraszam, ona jest jedyna w swoim rodzaju. Piękna, inteligentna,w wysokich szpilkach, z bardzo drogim aparatem w dłoni. Laine jest też niebezpieczna. To ona będzie Twoim sennym koszmarem, a raczej to co pojawi się nazajutrz w internecie czy prasie kolorowej na Twój temat. Tak, Laine jest paparazzi. I jest w tym cholernie dobra. W środowisku mówią na nią Shutter girl. Jedno musisz wiedzieć na pewno. Nie chcesz się znaleźć w jej kadrze. 

Michael Greydon także tego nie chciał. Tym bardziej, że Laine nie była mu obca. Była taką jakby trochę nierozwiązaną sprawą z przeszłości. Jednak los chciał inaczej i ich drogi znowu się zeszły...

Przez głupią zagrywkę Toma, przyszywanego brata, Laine traci aparat. A raczej jej aparat zostaje zrzucony z balkonu na imprezie przez Greydona. I w tym momencie zaczyna się kolejny etap znajomości Pani fotograf i ulubieńca (a czasami i nie) publiczności, niezwykle przystojnego aktora. Co z tego wyniknie? 


Oczywiście już wiemy, że romans. Okładka książki nam przecież to obiecuje. A co dokładnie? Że będzie gorąco i namiętnie. Że będzie hot przez duże H. A jest? 


Książka zaczyna się ciekawie. Nawet bym powiedziała, że bardzo. Moje pierwsze skojarzenie to : Laine, to twarda sztuka. Będzie się działo, oj będzie. I przez chwilę tak jest...

Oczywiście Laine i Michael nawiązują romans. W książce są intrygi, robi się niebezpiecznie, mamy chwile grozy, trochę namiętności, może nawet trochę więcej niż trochę. Ale...czegoś mi w tej historii brakuje. 

Historia jest ciekawa. Nie mogę powiedzieć, że nie. Ale spodziewałam się tych "ochów i achów". Tej namiętności, tego żaru i "dzikich seksów" (to jest moje ukochane określenie na erotyki), a dostałam ciekawą ale raczej pospolitą historię podobną do wielu. Może to moja wina. Czytam za dużo podobnych książek i lubię jak się dużo dzieje. Większość tych książek  niestety jest do siebie podobnych pod względem historii i fabuły. Tu tak właśnie jest. Już gdzieś coś podobnego czytałam, tylko nie pamiętam gdzie. Wybierając tę książkę spodziewałam się, że będzie "bardziej erotyczna" i pod tym względem również była trochę przeciętna. 


Nie mogę napisać, że była zła. Ale... Nie była wybitna i nie powaliła mnie na kolana. Przyjemnie mi się ją czytało i była ciekawa, ale nie niesamowita. Podoba mi się zamieszczony w niej wątek dotyczący pornografii dziecięcej. Pokazuje jaki to trudny temat - pisałam pracę magisterską o zjawisku pornografii, więc tematyka jest mi bliska. 

Jednak... Po okładce i po opisie spodziewałam się czegoś innego. I myślę, że wiele osób będzie miało podobnie po jej przeczytaniu. 


Może na sam koniec napiszę tak...
Jeśli macie ochotę na przyjemną ale nie za mocno zaskakującą historię z intrygą "złych ludzi" i romansem fajnych bohaterów w tle, to śmiało polecam. Ale jeśli nastawiacie się na to, co sugeruje okładka czyli śmiały, seksowny i bardzo bardzo hot erotyk, to myślę, że nie otrzymacie tego, bo seksownych scen jest tu raptem kilka i to raczej w wersji epickiej niż tej pobudzającej zmysły. 


Wydawnictwo Kobiece bardzo dziękuję za możliwość zrecenzowania tej książki. 



Czytaliście ?












Miodowe kosmetyki do pielęgnacji ciała BathBee

Miodowe kosmetyki do pielęgnacji ciała BathBee

Lubicie miód? Ja bardzo. Pisząc ten post popijam sobie herbatę z cytryną i miodem - tak latem również lubię pić takie napoje. Ale czy miód jest dobry tylko do herbaty? Absolutnie nie. Jest też świetny do pielęgnacji ciała, co wiadomo od dawna. Sama miodu do pielęgnacji skóry nie używałam wcześniej, ale ostatnio miałam przyjemność przetestować kosmetyki, w których miód stanowi ponad 50% składu. Takie cudeńka tylko u marki BathBee.



Co wyróżnia ich kosmetyki? To, że nie zawierają w swoim składzie wody. Zdziwieni? Ja byłam bardzo. W linii pielęgnacyjnej do ciała i włosów znajdziemy trzy produkty.






W tym wpisie zrecenzuję Wam dwa pierwsze kosmetyki. Czyli maseczkę i peeling kawowy. Peeling ryżowy będzie zrecenzowany w oddzielnej recenzji. To co, jesteście ciekawi czy marka BathBee jest godna uwagi? Zapraszam na moją recenzję w dalszej części. 


100% Naturalny peeling miodowy z dodatkiem kawy to mój hit. Uwielbiam wszystko co z kawą związane. Co tu dużo mówić : jestem fanem kawy i wielkim kawoszem. Dzień zaczynam od kubka kawy, a kończę na kąpieli z kawowym żelem pod prysznic (ostatnio taki odkryłam). Więc gdy w paczce Ambasadorki BathBee znalazłam kawowy peeling, wiedziałam, że ten dzień już nie może być lepszy. Myliłam się. Połączenie kawy i miodu to jest dopiero coś. 

Co peeling ma w składzie? 

MEL EXTRACT/ BRASICA CAMPESTRIS ( RAPESEED OIL)/ ORYZA SATIVA (RICE)/ COFFEA CANEPHORA SEED/ HIPPOPHAE RHAMNOIDES OIL/ CARTHAMUS TINCTORIUS (SAFFLOWER OIL)/ CITRIC ACID/ CERA FLAVA (BEESWAX)/ Citrus Limonum Peel Oil)/ Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil/ Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil 




Peeling kawowy, jak na dobrego zdzieraka przystało, peelinguje moją skórę przecudowne. Złuszcza martwy naskórek, poprawia wygląd skóry, a dodatkowo ją nawilża. Zakochałam się w nim z kilku powodów : nie muszę robić sama peelingu, dzięki czemu zaoszczędzam czas. Na to by połączyć miód i kawę do tej pory nie wpadłam, więc cieszę się, że używam coś nowego. Ten peeling nie brudzi rąk. Po takim robionym samemu zawsze miałam zafarbowane skórki przy paznokciach i nie mogłam tego domyć. Nie muszę używać wszystkiego naraz, bo peeling zamknięty jest w wygodnej tubce, choć bardzo ciężko jest go z niej wycisnąć, więc za to mały minus. Ale kto by się tam takimi drobnostkami przejmował. Ważne, że peeling spełnia swoją funkcję. Daję mu zatem pięć z plusem. 

Pojemność 175 ml/220 g. Opakowanie w formie tuby wykonanej z grubego lecz giętkiego plastiku. Cena 98 zł.


100% Naturalna miodowa maska do ciała, to produkt, który mnie zaskoczył. O ile peelingi kawowe używałam już w różnych wersjach, to taki kosmetyk pojawił się w mojej pielęgnacji po raz pierwszy. Maskę stosujemy jak balsam pod prysznic, z tym, że wcześniej zalecane jest wykonanie peelingu w celu zmaksymalizowania działania kosmetyku. I ten sposób polecam Wam najbardziej. Maska miodowa w ponad 50 % składa się z miodu, więc jak wyciskamy kosmetyk na skórę, to wygląda dokładnie jak miód. Nawet zapach ma taki sam. Z racji tego, że miód lubi się krystalizować, to w kosmetyku wyczuwalne są delikatnie ostre drobinki, które po aplikacji na skórę rozpuszczają się na niej, ale zdążycie użyć ich jako peelingu. Mój sposób korzystania z maski to nałożenie jej na umyte ciało i zostawienie na ok 10-20 min. Świetne efekty uzyskacie, gdy nałożycie ją również na stopy. U mnie działa cuda, ponieważ mam problemy z przesuszoną skórą na stopach, a maska działa na nią jak leczniczy kompres.


Skład/INCI:

MEL EXTRACT/ BRASICA CAMPESTRIS ( RAPESEED OIL)/ HIPPOPHAE RHAMNOIDES OIL/ CARTHAMUS TINCTORIUS (SAFFLOWER OIL)/ CITRIC ACID/ CERA FLAVA (BEESWAX)/ Citrus Limonum Peel Oil)/ Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil/ Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil


Pojemność 175 ml /218 g.  Opakowanie: tuba wykonana z grubego ale giętkiego plastiku. Cena 98 zł.


Każdy z tych kosmetyków pozostawia na skórze delikatną zabezpieczającą powłokę, także po ich użyciu nie trzeba dodatkowo używać balsamu nawilżającego. Kosmetyki zawierają naturalne składniki, które korzystnie wpływają na stan naszej skóry i włosów. Jako ciekawostkę powiem.Wam, że jeśli macie suche włosy, to śmiało możecie maskę miodową na nie nałożyć. Odżywi je i sprawi, że będą się mniej puszyć. 


Już Wam kiedyś pisałam o tym, że lubię prowadzić bloga, bo dzięki niemu mogę testować różne produkty, o których do tej pory nie miałam pojęcia, że nawet istnieją. Dzięki mojej pasji odkryłam już kilka kosmetyków, które pokochałam i mogę je Wam z czystym sumieniem polecić. Maska miodowa i peeling kawowy BathBee właśnie do nich należą. 

W kolejnym wpisie zrecenzuję Wam miodowy peeling do ciała z ryżem - również tej marki. Znalazłam świetne miejsce, gdzie pobawiłam się trochę w fotografa i mam nadzieję, że zdjęcia będą się Wam podobać. To będzie kolejna sesja w plenerze. 


Jeśli chcecie dołączyć do programu Ambasadorskiego BathBee to kliknijcie w TEN LINK lub na baner. Zachęcam, bo kosmetyki są tego warte. 




Znacie produkty BathBee?