wtorek, 25 lutego 2020

I Love Vegan Food Eveline Cosmetics - nowa linia wegańskich kosmetyków w ofercie marki

I Love Vegan Food Eveline Cosmetics - nowa linia wegańskich kosmetyków w ofercie marki

Pamiętacie określenie SUPERFOOD? Już Wam kiedyś pisałam o tym terminie na blogu. Superfood to botaniczny pokarm dla skóry, czyli roślinne składniki, które wykorzystywane są w kosmetykach, tak by wzbogacić ich działanie. Brzmi ciekawie, prawda?

Obecnie jesteśmy bardzo świadomym konsumentami i nie chcemy, by ktoś wciskał nam kit, że białe jest czarne, a wcale takie nie jest. Nie chcemy też być oszukiwani co do składów kosmetyków. Za to chcemy mieć coraz więcej natury, w produkcie, który nakładamy na twarz i ciało.



Nowa linia produktów do pielęgnacji twarzy i ciała I Love Vegan Food od Eveline Cosmetics to seria, która powstała z miłości do natury. Miałam tę przyjemność, że mogłam wypróbować kilka z produktów z tej serii i przekonać się czy faktycznie są tak dobre jak się o nich mówi.




Zacznę może od mojego ulubieńca jakim jest Balsam do ciała głęboko nawilżający kokos i mleczko migdałowe. Niezbyt gesty i szybko wchłaniający się kosmetyk polubiłam od pierwszego użycia. Balsam pachnie jak marzenie. Kokosowe marzenie. Zapach ma obłędny. Lekka i nietłusta formuła, a przy tym solidne nawilżenie, sprawiają, że chce się więcej i więcej. O tak, mogłabym się nim smarować bez końca.

Superfoods: olejek kokosowy, olejek migdałowy i aloes.
Butelka z pompką.
Pojemność 350 ml.
98% składników pochodzenia naturalnego.

W ofercie jest również wersja intensywnie regenerująca figa i granat oraz silnie odżywcza mango i awokado.



Gruboziarnisty oczyszczający peeling do twarzy pestki z moreli i olejek migdałowy. Ten kosmetyk to porządny zdzierak. Niech drżą ze strachu wszelkie zanieczyszczenia na twarzy. Ten kosmetyk w mig sobie z nimi poradzić. Wiem co mówię. Dawno nie miałam tak mocnego kosmetyku do peelingu twarzy. Ale to dobrze, ponieważ moja skóra ma ostatnio jakiś kryzys i oczyszczenia jej bardzo potrzeba. Peeling pachnie morelami.

Superfoods : 100 % naturalne pestki moreli, bioolejek migdałowy, olejek moringa.
Tubka z plastikowym zamknięciem.
Pojemność 75 ml.
95% pochodzenia naturalnego.



Kosmetykiem, który świetnie sprawdza się w przypadku mojej tłustej i trądzikowej skóry jest Odświeżający żel do mycia twarzy - rewitalizujący. Świetnie oczyszcza skórę z nadmiaru sebum, resztek makijażu i zanieczyszczeń.Wygodna forma gluta, który można łatwo rozprowadzić na twarzy. Żel podczas masażu skóry zamienia się w delikatną pianę. Kosmetyk łatwo się spłukuje. Nie wysusza skóry i nie ma później uczucia ciągnięcia na niej. Ma przyjemny zapach, ale nie kojarzę tej woni, więc nie mam do czego porównać.

Superfoods: węgiel, konopi, ekstrakt z yuzu.
Tuba z plastikowym zamknięciem.
Pojemność 150 ml.
98% składników pochodzenia naturalnego.
Można go kupić tylko w Hebe.



Naturalny krem-żel głęboko nawilżający woda kokosowa i aloes, to kosmetyk, który mnie oczarował. Zapach ma przepiękny, świeży. Nie umiem Wam opisać czym ten krem dokładnie pachnie, ale myślę, że bylibyście zadowoleni. Kosmetyk ma bardzo lekką konsystencję, a skóra od razu go wchłania, więc będzie stanowił idealną bazę pod makijaż, ponieważ po chwili nie czuć go już na skórze. Krem dobrze nawilża skórę.

Superfoods: woda kokosowa, aloes, bambus, zielona herbata, naturalny probiotyk.
Szklany słoiczek z plastikową nakrętką plus kartonik.
Pojemność 50 ml.
96% składników pochodzenia naturalnego.



Naturalny krem rozświetlający ma tak obłędny pomarańczowy zapach, że nawet gdyby nie działał, to dla samego zapachu warto go kupić. Fanki pomarańczowych kosmetyków, zapisane na listę? A tak serio, to wiem, że nie powinnam używać kosmetyków rozświetlających skoro moja skóra błyszczy się cały czas. Ale ten krem tak przyjemnie nawilża i nadaje skórze świeży zdrowy i wypoczęty wygląd i dlatego nie umiem z niego zrezygnować. Ten krem jest już bardziej gesty, ale równie szybko się wchłania w skórę. Polubiłam go bardzo.  Dobrze sprawdzi się pod makijaż.

Superfoods: camu camu, olejek pomarańczowy, śliwka kakadu, rokitnik, naturalny probiotyk.
Szklany słoiczek z plastikową nakrętką.
Pojemność 50 ml.
96 % składników pochodzenia naturalnego.


Jestem pod dużym wrażeniem serii I Love Vegan Food. Piękne, kolorowe opakowania, bogato zdobiona szata graficzna, słodkie, owocowe zapachy ale i delikatne dla skóry formuły. Nic mnie nie uczuliło, a całą serię używam z prawdziwą przyjemnością.

Lubicie kosmetyki Eveline Cosmetics? Znacie serię I Love Vegan Food? 


"Seks, nie miłość" Vi Keeland - recenzja

"Seks, nie miłość" Vi Keeland - recenzja


Lubię ładne okładki książek, a Wy? 

Tym bardziej je lubię, gdy okładka wzbudza we mnie jakieś emocje. Książka, o której Wam opowiem ma niezaprzeczalnie ładną okładkę. A oczy pana, który z niej na mnie spogląda są hipnotyzujące. Myślę, że nie tylko ja tak uważam. A, że uważa tak sama autorka, jestem tego pewna. Zresztą Vi wiedziała dokładnie co robi, gdy zatwierdzała jej projekt. 



"Pożądanie, które uzależnia. Czy ma szansę przerodzić się w miłość? Nowa, rozpalająca zmysły powieść bestsellerowej Vi Keeland! Poznali się na weselu przyjaciół. Nat szybko zauważyła, że przystojny Hunter urządził na nią polowanie. Po mocno zakrapianej imprezie obudzili się w jednym pokoju hotelowym. Kobieta od razu wiedziała, że to typ faceta, który łamie serca i nie angażuje się w poważniejsze związki. Poza tym sama nie szuka miłości, ma wystarczająco dużo problemów po rozwodzie. Dlatego też zdecydowała się pozostawić „łowcę“ z fałszywym numerem telefonu. Dziewięć miesięcy później znów się spotykają. Natalia ponownie próbuje zrobić psikusa zarozumiałemu adoratorowi i podaje mu numer swojej matki. Jednak tym razem Hunter tak łatwo nie da się zbić z tropu. Tym bardziej, że ma propozycję nie do odrzucenia…"


Seks, nie miłość, to najnowsze literackie dzieło znanej nam i lubianej amerykańskiej pisarki Vi Keeland. Autorkę miałam przyjemność po raz pierwszy poznać, gdy czytałam jej książkę, którą napisała w duecie z Penelope Ward. Ale dopiero w Wydawnictwie Kobiecym mogłam poznać twórczość solową autorki. Niektóre duety literackie są na wagę złota, ale to kariery solowe autorów sprawiają, że dopiero wtedy udaje się im w pełni rozwinąć skrzydła. I moim zdaniem w tym przypadku dokładnie tak jest.



Jak na twórczość Vi przystało, mamy seksownego głównego bohatera. Hunter, to przystojny, szarmancki, wysportowany, wygadany i bardzo, bardzo czarujący mężczyzna. I nie ukrywa, że ma ochotę użyć swojego czaru właśnie na głównej bohaterce. 

A ona? Jak w takich książkach głównie bywa, jest kobietą po przejściach. Po rozwodzie, z byłym mężem w więzieniu i z jego córką z innego małżeństwa, została dosłownie na lodzie, gdy okazało się, że jej były mąż jest oszustem. Wcześniej ich życie było bajką. Kobieta miała wszystko. Ale nie można budować życia na ludzkiej krzywdzie i gdy na jaw wyszły finansowe oszustwa jej męża i długi, które zaciągnął na nazwisko Nat, kobieta musiała z bajkowego nieba spaść wprost na brudną ziemię. I wierzcie mi, że to był bardzo bolesny upadek.

Ale Hunter mimo swojej idealności skrywa w sercu bolesną tajemnicę. I choć losy tych dwoje krzyżują się nie raz i niewątpliwie oboje mają się ku sobie, nie tylko w fizycznym znaczeniu, to w tym układzie nie ma miejsca na miłość. Ale czy na pewno? 



Kolejny bardzo dobry romans, który wyszedł spod pióra Vi Keeland. Książkę czyta się szybko. Historia jest niby prosta jak na taki romans przystało, ale komplikuje ją tajemnica głównego bohatera. Podoba mi się ten wątek i cieszę się, że nawet w zwykłym romansie autorka stara pokazać się prawdziwe ludzkie problemy i tragedie. Myślę, że w książkach Vi nie jedna kobieta mogłaby odnaleźć siebie i utożsamić się z główną bohaterką. Faceci z bohaterami już mniej, bo raczej nie wszyscy spotykani na naszej drodze przypominają panów z okładki tej książki. A szkoda.



Czy jestem zadowolona z lektury? Tak, jak zawsze zresztą. I na pewno nie jest to moja ostatnia książka tej autorki. 



Znacie twórczość Vi Keeland?





poniedziałek, 24 lutego 2020

Oleje Renovality - co ciekawego znajdziemy w ofercie marki?

Oleje Renovality - co ciekawego znajdziemy w ofercie marki?

Mamy XXI, a historia lubi zataczać koło. Moja mama zawsze powtarza, że moda wraca co 20 lat i teraz na ulicach dostrzega kobiety ubrane w stylizacje, w których ona chodziła jako młoda dziewczyna. Tak samo jest z kosmetykami. Kiedyś było ich mało i były trudno dostępne, i dlatego nasze babcie stosowały naturalną pielęgnację. Później przyszedł bum na sztuczne składy. A teraz jest powrót do przeszłości. Z tym, że kiedyś nie było co wybierać, więc się brało to, co było w ogródku, sadzie czy na łące. W dzisiejszych czasach mamy więcej do powiedzenia, jesteśmy bardziej świadomi, pytamy i żądamy odpowiedzi. Nie chcemy chemii i sztuczności. Za to znowu wybieramy się na łąki i do lasu, czerpiąc przy tym garściami z tego co Matka Natura nam ofiaruje. Oczywiście w niedosłownym znaczeniu tego słowa, ale tak jest. Ci bardziej wygodni, wolą, gdy ktoś inny na tę łąkę za nich pójdzie. Ale czy to jest ważne? 

Doskonałym przykładem tego "powrotu do naturalności" są Eco Cuda. Pojechałam pierwszy raz z ciekawości, gdy były w Warszawie. Wejść się nie dało. Zakupów też się nie dało zrobić spokojnie. A wokół warszawskiego Konesera widziałam tłumy ludzi z torebkami wypełnionymi naturalnymi kosmetykami. Co to oznacza? A to, że trend Ecco w Polsce jest na topie, a konsumenci nie chcą chemii, sztucznych zapachów i barwników. Wolą używać tego co jest naturalne. 


Fantastycznym przykładem marki, która ma w swojej ofercie naturalne kosmetyki, a ich wybór jest szeroki, jest Renovality. To czeska rodzinna firma, której motto brzmi: " Oleje roślinne, są jak roślinne złoto. I w taki sposób je traktujemy". I to właśnie oleje są głównym produktem sprzedażowym marki. Oczywiście w jej ofercie znajdziemy również inne produkty. Pewnie zauważyliście fioletowy kolor opakowań. Niektóre produkty są w buteleczkach plastikowych, jednak oleje zawsze pakowane są w fioletowe szkło. Czy to przypadek? Absolutnie nie. Najwyższej jakości fioletowe szkło ma zapewnić bioaktywną stabilność produktów. Wpływ światła przyspiesza bowiem proces rozpadu molekularnego produktów naturalnych. Fioletowe szkło działa w tym przypadku jak filtr ochronny dla zawartości opakowania.


Kosmetyki Renovality nie zawierają konserwantów, parabenów i olejów mineralnych. Tak jak wspomniałam, topowymi produktami marki są oleje i na nich w tym wpisie chciałabym się skupić. Przygotuję dla Was również wpis o pielęgnacji skóry trądzikowej i o ich bańkach do masażu ciała i twarzy.

Renovality ma bardzo bogatą ofertę olejów do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów. Poniżej pokazuję Wam produktu, które wybrałam dla siebie. Nie są to oczywiście wszystkie. O reszcie możecie przeczytać na stronie internetowej marki pod adresem www.renovality.pl .


OLEJ RENOHAIR

Olej przeznaczony jest do pielęgnacji i masażu skóry głowy oraz do pielęgnacji włosów. Poprzez masaż skóry głowy poprawia się krążenie krwi. Substancje zawarte w oleju wnikają w cebulki włosów i je wzmacniają. Olej zawiera kompozycję olejów: z nasion pestek dyni, z owoców palmy Serenoa repens, olej rycynowy, lawendowy, rozmarynowy i cedrowy. Ma mocny i intensywny zapach. Najbardziej kojarzy mi się z drzewem cedrowym i żywicą drzewa iglastego czyli tzw "sosnowy" zapach. Olej w swoim składzie zawiera alergeny i może uczulać, dlatego trzeba zrobić próbę uczuleniową. Swoją wykonałam nad skronią, tuż przy linii czoła. Kropelkę oleju nałożyłam na skórę i wtarłam w nią. Po 2 godzinach zmyłam.

Sposób użycia: olej nałożyć na skórę głowy w odpowiedniej ilości i zostawić na całą noc. W moim przypadku olej nakładam w dzień i trzymam go na włosach ile się da. Zazwyczaj jest to minimum 2 godziny.

Olejów do włosów i skóry głowy przetestowałam już dużo. Ten produkt bardzo mi się podoba. Plus za opakowanie i wygodną w użyciu pipetę. Zapach oleju jest obłędny. Polubiłam go po pierwszym użycia. I co najważniejsze, moja skóra głowy polubiła ten produkt. Często miewam problemy z podrażnieniami i łupieżem. Olej pomaga na te dolegliwości i skutecznie je eliminuje. I oczywiście włosy mniej wypadają po jego użyciu.

Pojemność 100 ml.
Szklane opakowanie z pipetą.
Zapach: mocny i intensywny.
Obszar stosowania : włosy i skóra głowy.

Składniki/Ingredients (INCI): Cucurbita Pepo Seed Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Serenoa Serrulata Fruit Oil, Lavandula Angustifolia Oil, Rosmarinus OfficinalisLeaf Oil, Cedrus Deodara Wood Oil, alergeny: Cineole, Linalyl Acetate, Linalool, Alpha-Pinene, Camphor, Beta-Pinene, Limonene


ŚLIWKOWY OLEJ

Silnie nawilżający i błyskawicznie wchłaniający się w skórę. Ale to nie jedyne jego zalety. Lubicie smak i zapach marcepanu? Jeśli tak, to pokochacie zapach tego oleju. Szkoda tylko, że jest bardzo ulotny. Ale z drugiej strony, cały dzień bym myślała o tym, że chcę się zjeść. Olej świetnie nawilża suchą skórę. Nie pozostawia na niej tłustej warstwy, za co go uwielbiam. Jest wydajny, a jego użycie banalnie proste. Odpowiednią ilość nakładamy na wybraną partię ciała. Można go również stosować na skórę głowy i włosy.

Pojemność 50 ml.
Szklane opakowanie z pipetą.
Zapach: marcepan, ale szybko się ulatnia.
Obszar stosowania: twarz, ciało, skóra głowy, włosy.

Ingredients (INCI): Prunus domestica Seed Oil


OLEJ Z OGÓRKA

Olej z nasion ogórka jest tłoczony na zimno z umytych i osuszonych nasion ogórka siewnego. Wiedzieliście o tym, że można zrobić olej z nasion ogórka? Dla mnie to totalna nowość. Olej ma działanie nawilżające i wspomaga regenerację komórek. Będzie idealny do skóry ze zmarszczkami, rozstępami, trądzikiem i do skóry z tendencją do podrażnień. Ma bardzo przyjemny delikatny zapach ogórka. Olej nadaje się do pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Moja rada jest taka, by stosować go raczej w wieczornej pielęgnacji, ponieważ jest dość tłusty i nie wchłania się całkowicie w skórę. 

Pojemność: 100 ml.
Szklane opakowanie z pipetą.
Zapach: świeży ogórek, ale zapach jest bardzo delikatny.
Obszar stosowania: twarz, ciało, włosy.

Składniki/Ingredients (INCI): Cucumis sativus seed oil


OLEJ Z PESTEK WINOGRON 

Jeden z moich ulubionych olejów, ponieważ szybko się wchłania w skórę i mogę stosować go w dzień na twarz. Olej charakteryzuje duża zawartość witaminy E, witamin z grupy B i minerałów takich jak fosfor, potas, wapń i magnez. Ale lubię ten produkt również dlatego, że świetnie działa na skórę trądzikową. Używam go również na włosy. Kilka godzin przed myciem nakładam olej Renohair na skórę głowy, a olej z pestek winogron na całość włosów. Potem myję głowę i układam włosy tak jak lubię. 

Pojemność 100 ml. 
Szklane opakowanie z pipetą. 
Zapach: brak.
Obszar stosowania: twarz, ciało, włosy. 

Składniki/Ingredients (INCI): Vitis Vinifera Seed Oil


OLEJ DO CIAŁA NEROLI

Jest jednym z najbardziej luksusowych olejów na świecie. Produkowany jest w wyniku destylacji parą kwiatów gorzkiej pomarańczy, która nadaje mu charakterystyczny zapach. Zapach oleju jest mocny, eteryczny, długo utrzymuje się na ciele. Nie jest to olej dla wrażliwych, ponieważ zapach kosmetyku jest dość specyficzny. Olej nałożony w niewielkiej ilości na mały kawałek skóry sprawia, że pachnie nim całe ciało. A jakby nałożyć go na całą skórę? Dla mnie tego jest już za dużo. Jedno jest pewne, takie zapachy trzeba lubić. Olej działa nawilżająco i poprawia elastyczność skóry. 

Pojemność 100 ml. 
Szklane opakowanie z pipetą. 
Zapach: mocny, gorzki, kwiatowy, bardzo intensywny i długo utrzymuje się na ciele. 
Obszar stosowania: twarz, ciało.
Próba uczuleniowa: tak. 

Składniki/Ingredients (INCI):Simmondsia Chinensis Seed Oil, Citrus Aurantium Flower Oil, Linalool, Limonene, beta Pinene, Linalyl Acetate, alpha Terpineol, Farnesol, alpha Pinene.


OLEJ DO CIAŁA KAWA

Jeśli jesteście fanami zapachu kawy i borykacie się z uporczywym cellulitem, to ten olej jest dla Was. Zapach ma piękny, delikatny i pachnie jak naturalna kawa. Olej jest tłoczony na zimno z zielonych nasion drzewa kawowego. Zawiera, enzymy, witaminy i dużą zawartość kofeiny. Olej ten należy do produktów luksusowych i jest bardzo chętnie stosowany przez gwiazdy na całym świecie. Olej świetnie się wchłania. Możecie wykorzystać go do masażu bańkami. Ten produkt jest dla mnie nowością. Nigdy wcześniej nie używałam takiego kosmetyku.

Pojemność 100 ml. 
Szklane opakowanie z pipetą. 
Zapach: delikatny naturalny zapach kawy. 
Obszar stosowania: twarz, ciało, włosy. 
Zastosowanie: świetnie sprawdzi się do masażu bańkami. 

Składniki/Ingredients (INCI): Coffea Arabica (Coffee) Seed Oil (olej kawowy).


OLEJ TEA TREE 

Czyli tzw olejek herbaciany, jest pozyskiwany z liści australijskiego drzewa Melaleuca alternifolia. Ma działanie antyseptyczne i przeciwgrzybiczne. Mogliście o nim słyszeć już wcześniej. Często jest polecany przez dziewczyny na forach paznokciowych w przypadku leczenia stanów zapalnych po uczuleniu na lakiery hybrydowe. Ale równie skutecznie sprawdzi się w przypadku leczenia stanów zapalnych przy trądziku. 

Dawkowanie i sposób użycia: 10 kropli olejku wymieszać ze 100 ml wody lub alkoholu. Można stosować do mycia, kąpieli lub miejscowego stosowania na skórę. 
Pojemność 20 ml. 
Szklane opakowanie z nakrętką.
Zapach: mocny, intensywny, długo utrzymuje się na ciele, podobny jest do połączenia mięty, żywicy i czegoś jeszcze. Nie umiem go dokładnie opisać. Ale pachnie lasem, może trochę torfem. 
Obszar stosowania: twarz, ciało. 

Stosować w przypadku skaleczeń, otarć, trądziku, oparzeń skóry, infekcji paznokci, wszawicy, ukąszeń owadów i infekcji intymnych.

Składniki/Ingredients (INCI): Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil – Olej Tea Tree, Alpha pinene


I na koniec prawdziwa perełka dla tych z Was, którzy nie lubią stosować olejów w ciekłej postaci. Naturalny balsam do ciała. Używam go sama, a także używa go mój syn. Świetny, naturalny kosmetyk. 

BALSAM BOBO

Połączenie masła shea, oleju morelowego i migdałowego. Cudownie nawilża, natłuszcza skórę i ją pielęgnuje od pierwszego dnia życia. Zamknięty jest w wygodny w użyciu słoiczek. Kosmetyk dobrze się wchłania, ale trzeba dać mu chwilę czasu na to, by tłusta warstwa zniknęła. Jeśli mam być szczera, to wolę używać go w wieczornej pielęgnacji, po kąpieli albo po peelingu z kawy, który robię sobie sama w domu. Świetnie nadaje się do pielęgnacji wrażliwej i delikatnej skóry dziecka. Ale nie tylko. Teraz w sezonie zimowym nie trudno o suche i popękane usta. Balsam nałożony na noc po peelingu ust sprawi, że następnego dnia się będzie mogli uwierzyć, że udało Wam się tak szybko uzyskać poprawę w ich wyglądzie. 


Pojemność 50 ml. 
Szklany słoiczek z nakrętką.
Zapach: brak. 
Obszar stosowania: twarz, ciało. 
Dla kogo: dla każdego, od pierwszego dnia życia. 

Składniki/Ingredients (INCI):Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopherol.


Jak Wam się podoba moja skromna kolekcja olejów do ciała od Renovality? Niektóre produkty znałam wcześniej, a inne dopiero poznałam niedawno. Jestem pod dużym wrażeniem ich działania i tego jak moja skóra reaguje na pielęgnację olejami. Ale to nie koniec. Jak wiecie (a jeśli nie to przypominam), że od 9 lat mam problemy z trądzikiem na twarzy. Jest to moja zmora i czasami mam już tego wszystkiego serdecznie dość. W następnym wpisie chciałabym Wam dokładnie opisać pielęgnację skóry trądzikowej kosmetykami Renovality. Jeśli myśleliście że to koniec, to absolutnie wyprowadzam Was z błędu. Będzie o demakijażu, tonizacji, nawilżaniu i o radzeniu sobie ze stanami zapalnymi. I oczywiście o olejach, które stosuję do pielęgnacji mojej skóry twarzy. Bo wbrew pozorom skóra tłusta i trądzikowa kocha oleje i można je  na nią stosować bez przeszkód. 


Co myślicie o kosmetykach Renovality ?



























piątek, 21 lutego 2020

"Pani Dymu" Laura Sebastian - recenzja

"Pani Dymu" Laura Sebastian - recenzja

Moja matka była królową pokoju, ja wiem zbyt dobrze, że pokój nie wystarczy…
Kaiser zamordował matkę Theodosii, Królową Ognia, gdy Theo miała zaledwie sześć lat. Zawłaszczył kraj Theo, a ją samą trzymał jako więźnia, ogłaszając ją Księżniczką Popiołu. Ta epoka dobiegła końca. Kaiser uważał swojego więźnia za słabego i bezbronnego. Nie zdawał sobie sprawy, że błyskotliwy umysł stanowi najbardziej śmiercionośną broń.

Theo nie nosi już korony z popiołu. Odzyskała należny jej tytuł i zdobyła zakładnika – Prinza Sorena. Ale jej lud pozostaje w niewoli pod panowaniem Kaisera, podczas gdy ona sama przebywa tysiące kilometrów należnego jej tronu.
Aby odzyskać to, co jej odebrano, będzie potrzebowała armii. Rzecz w tym, że wiąże się to z koniecznością zaufania jej ciotce, przerażającej piratce Dragonsbane, według której armię można zdobyć, tylko wydając Theo za mąż. Jednak żadna astreańska Królowa nigdy nikogo nie poślubiła…
Theo wie, że wolność ma swoją cenę, ale jest zdecydowana znaleźć sposób na uratowanie własnego kraju bez jednoczesnej utraty siebie.


Po brawurowej akcji, która miała na celu uwolnienie Theo z długoletniego więzienia, księżniczka w końcu może odetchnąć pełną piersią. Jest już bezpieczna. Ale czy na pewno?

Niestety, dopóki Kaiser żyje, a Astrea jest pod jego rządami, nie można mówić o tym, że ktokolwiek jest bezpieczny. Tym bardziej straszne okazuje się to, kto włada obok jego boku zniewolonym krajem. Crescentia. Ale nie ta dobra i piękna dziewczyna, dla której liczyły się podwieczorki, błyskotki i piękne suknie, a jej  wielkim marzeniem było poślubić Prinza.

Po nieudanym zamachu na jej życie, dziewczyna zmieniła się. Z zwęgloną, łuszczącą się szyją, zniszczonymi białymi i kruchym włosami i czarnymi ustami, wygląda jak upiór. Jak senny koszmar. Ale nie chodzi tylko o wygląd zewnętrzny. Coś w jej wnętrzu się zmieniło. Encatrio zamiast ją zabić, sprawiło, że stała się kimś niebezpiecznym. Z tą dziewczyną będą jeszcze problemy.


A tym czasem, w głowie ciotki Theo, kapitan Dragonsbane kiełkuje plan. Trzeba zdobyć sojusznika, by w końcu uwolnić ich kraj z łap tyrana. Dobrym pomysłem będzie zjednać sobie kraj, który posiada armię i pomoże garstce ocalałych ruszyć do wojny. Tylko co może być na tyle cennego, że uda się kogoś do tego nakłonić? Może ręka królowej i bogactwa, które znajdują się w kopalniach Astrei. To mogłoby by się udać. Jest tylko jeden problem. Królowe nigdy nie wychodziły za mąż. Czy Theo poświęci swój los dla dobra kraju?



Pierwsza część tej historii czyli Księżniczka Popiołu rozkochała mnie w sobie od pierwszej strony. Laura Sebastian stworzyła magiczny świat pełen bólu i cierpienia ale i przepełniony miłością. Miłością Królowej do swojego ludu. Pani Dymu to druga część tej niesamowitej historii.

Choć drugie części bywają niekiedy gorsze, to w tym przypadku nic bardziej mylnego. Tu od pierwszej strony są emocje, jest akcja, są łzy i smutek, jest cierpienie ale jest też i tęsknota czy miłość.


Autorka nawet na chwilę nie zwalnia tempa, za to funduje nam magiczną podróż w nieznane. Pałac, spotkania z adoratorami, intrygi, kłamstwa i lęk o własne życie i swoich przyjaciół. Z tym niestety Theodosia będzie musiała zmierzyć się po raz kolejny. Przeżyje też śmierć bliskiej osoby, będzie martwić się o losy przyjaciela, u którego objawy kopalnianego obłędu są coraz bardziej widoczne. A także uświadomi sobie, że miłość istnieje. I choć długo nie chciała się przed sobą do tego przyznać, to jest zakochana.



Napisać książkę fantasy jest bardzo trudno. Dużo łatwiej jest poruszać się w świecie, który znamy, niż zbudować ten świat od podstaw i go ożywić. Laura Sebastian według mnie jest mistrzynią tworzenia nowych światów i opowiadania historii ich bohaterów.


Brawo! Kolejna świetna książka, która wyszła spod pióra tej autorki. Czekam niecierpliwie na tłumaczenie ostatniej części. Pewnie jeszcze trochę będę musiała poczekać, ponieważ dopiero niedawno wersja oryginalna miała swoją premierę. Ale poczekam, bo jest warto. Tym bardziej, że zakończenie Pani Dymu bardzo mnie zaskoczyło.

Polecam! 

Wydawnictwo Zysk i Spółka dziękuję za książkę..


Znacie książki Laury Sebastian?



















"Dama Paxtona" Agnieszka Siepielska - recenzja

"Dama Paxtona" Agnieszka Siepielska - recenzja

Jestem czytelniczką, która nie ogranicza się do sięgania po jeden wybrany gatunek literacki. Lubię zarówno literaturę obyczajową, horror, fantastykę jak i dramat czy romans lub literaturę erotyczną. Wszystko zależy od mojego nastroju. Gdy mam ochotę się wyluzować, to nalewam sobie kieliszek wina lub robię drinka z malibu i sięgam po połączenie romansu i literatury erotycznej. To zdecydowanie mój ulubiony gatunek książek, przy których słowo "reset" nabiera mocnego znaczenia.



Co musi zawierać taka książka? Musi być ON. Przystojny, męski, seksowny i niezwykle pociągający. Dobrze by było gdyby był niegrzecznym facetem, ale przy tym nie tracił swojego chłopięcego uroku. I oczywiście musi być "dobry w te klocki ". I wbrew pozorom nie musi być wcale bogaty, choć jest to mile widziane. Musi być też ONA. Oczywiście ładna i mądra. Seksowna i pyskata. Nie może dawać sobie w kaszę dmuchać. Ale przy tym musi być uczuciowa i sympatyczna. Głupich pustych suk na pokład nie wpuszczamy. I co najważniejsze, musi pociągać ją główny bohater, choć za żadne skarby nie będzie chciała się do tego przyznać. 

Musi być w tej książce również tajemnica, robić się czasami niebezpiecznie. Musi być śmiesznie, ale czasami trochę strasznie. I oczywiście musi być pikantnie. O tak! Pikantność, to coś, co w takich książkach uwielbiam najbardziej. 

Jeśli i Wy lubicie wyluzować się przy kieliszku wina z taką książką, to mam dla Was super propozycję. Dama Paxtona jest tym czego Wam na następny wieczór będzie potrzeba. 


Autorka bestsellerowego "Rhysa" powraca z pierwszym tomem serii o motocyklistach! 

Nikki Preston postanawia uciec od obłudy, która na co dzień ją otacza. W tym celu dziewczyna przyjeżdża do miasteczka Prescott, w którym przed laty spędzała wakacje. Chce zamieszkać w domu odziedziczonym po dziadkach. Jej entuzjazm szybko gaśnie, gdy dowiaduje się, że tereny otaczające posiadłość zostały wykupione i obecnie są własnością klubu motocyklowego Sinners&Reapers. Klubu, którego wiceprezesem jest koszmar jej dzieciństwa – Paxton Hays. Paxton i jego klubowi bracia pojawili się w miasteczku, żeby założyć tam swój oddział i rozkręcić nowy interes. Aby wszystko poszło zgodnie z planem, potrzebują terenów należących do Nikki. Dla Paxtona klub oraz bracia są najważniejsi, nikt ani nic tego nie zmieni, a już z pewnością nie dziewczyna, która zalazła mu za skórę, kiedy jeszcze byli dziećmi. Ale czy na pewno?



Dama Paxtona Agnieszki Siepielskiej to pierwsza cześć cyklu książek  Sinners&Reapers

Książka nie jest długa. Ma mniej niż 300 stron. Czyta się ją szybko i sprawnie. Wciąga od pierwszej strony, a emocje z nią związane nie opuszczały mnie do ostatniej kartki. Książki tego typu nie można nazwać wybitną literaturą, ale wszystko zależy od stylu pisania aurora. To moja pierwsza książka Agnieszki i muszę przyznać, że jej sposób opowiadania tej historii mnie urzekł.  Autorka ma lekkie pióro i świetnie potrafi poprowadzić dialogi. A w niektórych momentach wyobraźnia czytelnika pracuje na najwyższych obrotach. Wiecie o czym mówię, Prawda?



Wielkim plusem tej książki jest to, że nie czuć w niej polskości. Nie zrozumcie mnie źle. Lubię naszych autorów, ale czasami chcą być aż nadto amerykańscy. Ukrywają się pod pseudonimami, ich bohaterowie mają zagraniczne imiona, a akcja dzieje się za granicami Polski. A co wychodzi?  Teksty rodem z "Na Wspólnej" czy "Klanu". Po co było robić Kevina, jak trzeba było zostawić Romana i tak by było dobrze. Czasami nie warto być kimś ponad stan. A tu bardzo proszę. Mamy Agnieszkę Siepielską i jej zagraniczną opowieść.  Myślę, że autorki zza oceanu by się jej nie powstydziły. Ja również nie mogę złego słowa powiedzieć. Książka jest świetna!



Ta książka ma w sobie wszystko o czym Wam wyżej napisałam. Podobała mi się od A do Z. Nie zdradzam fabuły, bo po co.  Moje emocje i odczucia względem twórczości autorki i treści jej książki znacie. A ja z całego serca mogę Wam Damę Paxtona polecić. 


Znacie tę książkę?