wtorek, 28 kwietnia 2020

"Dotyk anioła" Katarzyna Mak - recenzja (zawiera spoilery)

"Dotyk anioła" Katarzyna Mak - recenzja (zawiera spoilery)
Dotyk anioła Katarzyna Mak

Gdyby okładki były jedynym kryterium oceny książek, to niewątpliwie najnowsza książka Katarzyny Mak o tajemniczym tytule Dotyk anioła dostaje ode mnie mocną dziesiątkę. Dla mnie ta okładka to rewelacja. Tajemnicza, zmysłowa, obiecująca czytelnikowi niezapomniane doznania. A przynajmniej ja ją tak odbieram. I do tego rekomendacja K.N. Haker na przodzie książki. Prawdziwe 369 dni namiętności..... Właśnie na to liczyłam, a co dostałam?



Od wieków dobro ściera się ze złem, a przeciwieństwa się przyciągają. Pytanie zatem nasuwa się samo: co się wydarzy, kiedy nagle spotka się dwoje ludzi tak różnych, jak ogień i woda?
Angel jest synonimem czystości, idealnym przykładem wrodzonej skromności i uosobieniem anielskiej dobroci – na co już wymownie wskazuje choćby jej imię. Jest też bardzo religijna. Kocha otaczający ją świat, uwielbia ludzi i zwierzęta, z którymi od wczesnego dzieciństwa żyje w naturalnej symbiozie. Brad to przeciwieństwo Angel. Porywczy, pewny siebie, cyniczny. Na co dzień kat, który bez skrupułów zabija ludzi dla pieniędzy. Krótko mówiąc, Bradley to bardzo zły i niebezpieczny mężczyzna, którego lepiej omijać na swojej drodze. Los styka ich w najmniej oczekiwanym momencie. Jedno spotkanie w Las Vegas, jedna noc… Jedna nieprzemyślana decyzja, a życie tych dwojga zostaje wywrócone do góry nogami.
Kiedy po zakrapianej nocy Angel budzi się w łóżku obcego faceta, natychmiast postanawia wszystko naprawić i sprowadzić swe życie na właściwie tory. Niemniej Brad, który już poprzedniego wieczoru uległ pokusie, nie będąc w stanie odmówić pięknej kobiecie, ma na ten temat odmienne zdanie. Postanawia zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Co w efekcie wyniknie ze związku, który początkowo opiera się jedynie na dzikiej namiętności? Czy pomiędzy dwojgiem tak różnych charakterów wybuchnie płomienne uczucie? Czy on zdoła pokochać i stać się człowiekiem, którego ona w nim widzi od samego początku? Czy ona zdoła okiełznać mężczyznę, do którego pała uczuciem tak gorącym, niczym wrota piekieł i ogniste czeluści?
Jeśli sądzicie, że dobro jest w stanie zwyciężyć zło, a miłość jest w stanie uleczyć każdą, nawet najbrudniejszą duszę, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę, by się przekonać, czy to rzeczywiście prawda...








Ale piękna okładka, to nie wszystko. Niestety. Nie mam ostatnio szczęścia do książek Wydawnictwa Videograf. Tym razem również nie będzie kolorowo. Choć opis na okładce jest równie dobry jak jej przód, to środek mnie rozczarował. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Greya? Crossa? Może trochę 365 dni Blanki Lipińskiej? A dostałam telenowelę brazylijską...

Ale zacznijmy od początku. Fabuła książki sama w sobie jest ciekawa. Podoba mi się pomysł na książkę. Słodka Angel i diabelski Brad. Niebo i ziemia. Ogień i woda. Biel i czerń. Niewinność i porządnie. Książka zapowiadała się bardzo dobrze. I na początku tak było. Wciągnęłam się i czytałam na wdechu. Trochę zaskoczyło mnie, że bohaterką jest Polka. Ale z drugiej strony to dobrze. Niestety im dalej czytałam tym było gorzej... 


Dotyk anioła Katarzyna Mak


Zuza/Zuzanna/Suzan/Suzi/Angela/Angel Lewandowska Sawyer to postać książkowa, której nie lubię. Nie mam pojęcia co siedzi w jej głowie, o co jej chodzi i dlaczego czasami zachowuje się jak kompletna idiotka. Wielka Katoliczka, bogobojna i gotowa w każdej chwili złożyć ręce do modlitwy, a przy tym głupia jak but, niezrównoważona histeryczka - to idealny opis tej dziewczyny. Z jednej strony robi wszystko w imię zasad swojej religii, a z drugiej strony bierze ślub w Vegas z facetem, którego pierwszy raz widzi na oczy. Bo chciała się z nim przespać, ale to tylko po ślubie. Potem chce się z nim rozwieść, ale nie rozwodzi. Idzie z nim do łóżka bez zabezpieczenia, po tygodniu go kocha ( a może i wcześniej?) i jest o niego tak zazdrosna, że w pewnym momencie mam ochotę jej przywalić. Potem jest seks, dużo seksu, awantury, sceny zazdrości. Panienka lata, obraża się na wszystkich i we wszystkim widzi problem. Ale kocha swojego męża nad życie. Aż ten pewnego dnia ją gwałci. I gdyby nie to, że z rąk brutala ratuje ją gosposia, to zrobiłby jej pewnie większą krzywdę. Z obitą głową, posiniaczona, podrapana, z obtartą, spuchniętą waginą i ledwo chodząca, najpierw  trochę się gniewa, potem pokazuje mu następnego dnia, co jej zrobił. Przy czym on ogląda ją niczym bydło na targu i nawet zagląda jej między nogi i sprawdza jakie spustoszenia uczynił. A potem ona oddaje mu się tego samego wieczoru analnie, bo tak bardzo go kocha, a to, że ją zgwałcił dzień wcześniej, to nie jego wina. A jeszcze kolejnego dnia jest ciąg dalszy miłosnej rozpusty i kolejne dzikie seksy. Co tam, że ledwo żyła dziewczyna chwilę wcześniej. Potem znowu są awantury i fochy. To chyba jest nie na moje nerwy. Ta dziewczyna mnie tak denerwuje, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno z dziesięć razy. I to prosto pod nadjeżdżający samochód. 

Co do Brada, to nawet wydawał się spoko chłop. Ale przez ten gwałt zupełnie przestał mi się podobać. 

Dotyk anioła Katarzyna Mak

Dotyk anioła Katarzyna Mak

Dotyk Anioła jest pierwszą książka Katarzyny Mak, którą przeczytałam. I byłam pewna, że to jest debiut autorki. Ale okazuje się, że nie. Jak sobie tak teraz o tym wszystkim myślę, to uważam, że lepiej by było, gdyby autorka skupiła się na pisaniu książek, których akcja działaby się w Polsce. Nie do końca podoba mi się jej styl kreowania postaci zagranicznych. Czuć, że książkę napisała Polka. Są w niej polskie dialogi i charakterystyczne polskie teksty. A przecież nie wszyscy są tam polakami. Lepiej czasami pozostać przy tym co nasze, a nie sięgać po obce. Ale to jest tylko i wyłącznie moje zdanie. 

Poczytałam opinie innych o tej książce i są zaskakująco dobre. Ja spodziewałam się czegoś innego. Dostałam naciąganą historię i irytującą główną bohaterką. A może tak miało być? Może ta książka miała wywołać duże emocje w czytelniku? We mnie wywołała na pewno. Tylko więcej było złości i irytacji niż zachwytu. 

Co by Wam więcej nie zdradzać, to tylko napiszę, że zakończenie jest ciekawe. I tu mocniej zabiło mi serce, bynajmniej nie z oburzenia. I chciałabym dowiedzieć się, co będzie w drugiej części. Mam nadzieję, że bohaterka zmądrzeje i już nie będzie się tak zachowywała. A opis sugeruje, że będzie się tam działo, oj działo. Tylko czy nie za dużo i znowu nie będzie za bardzo wszystko powymyślane? Tego nie wiem, ale chciałabym się dowiedzieć. 



Znacie książki Katarzyny Mak?













Tuberose body mist Nou - czuć wiosnę w powietrzu

Tuberose body mist Nou - czuć wiosnę w powietrzu

Tuberose body mist Nou

Wiosnę czuć w powietrzu już od dawna. Skłonna jestem nawet powiedzieć, że momentami wyczuwam już lato. Jest to oczywiście zaleta mieszkania w małej miejscowości i posiadania ogromnego ogrodu. Ale wiosnę nie tylko czuć w ogrodzie. Można ją dostrzec, a raczej poczuć sięgając po nowe mgiełki zapachowe NOU. Markę znam, lubię, a moja kolekcja ich zapachów umila mi chwile już od dawna. Niedawno miałam przyjemność przetestować nowość NOU, czyli nie wodę perfumowaną, a mgiełkę. Jak wypadła i czy sięgnę po kolejne zapachy - tego dowiecie się z dalszej części tekstu. 

Tuberose body mist Nou

Tuberose body mist nie jest zapachem dla każdego. Mocny, intrygujący i zastanawiający, taki jest ten zapach. Czemu zastanawiający? Skłania do myślenia - sądzę, że to najlepiej go charakteryzuje. Musiałam się zastanowić czy mi się podoba, do kogo go przypisać i komu mógłby sprawić przyjemność. Zazwyczaj jest to dla mnie oczywiste. A tu tak nie było. 


Dla kogo: odważna kobieta w kwiecie wieku, lubiąca mocne i intrygujące zapachy. 

Nuty głowy: mleko.

Nuty serca: tuberoza, ylang-ylang, jasńmin.

Nuty bazy: drzewo sandałowe, wanilia, białe piżmo.

Pora dnia: myślę, że bez znaczenia. 

Trwałość i intensywność: zdecydowanie tak.

Tuberose body mist Nou

Tuberose body mist Nou

Tuberose body mist Nou

Podoba mi się to, że marka NOU nie spoczęła na laurach i na wiosnę tego roku uszczęśliwiła swoje klientki mgiełkami zapachowymi. Tuberose występuje również w wersji wody perfumowanej. Jeszcze jej nie miałam i jest to moje pierwsze spotkanie z tym zapachem. Jak większość kobiet lubię używać wiosną mgiełek zapachowych. Lubię otulić się zapachem. Mgiełki zapachowe stosuję również często już po kąpieli na piżamę lub psikam sobie nimi pościel. Dlatego jestem podekscytowana, że będę mogła mieć mgiełki o zapachu moich ulubionych wód perfumowanych NOU. Koniecznie muszę sięgnąć po cherry blossom,  w wersji mgiełki - uwielbiam ten zapach. 

Tuberose body mist Nou

Tuberose body mist Nou

Tuberose body mist to propozycja dla kobiet w kwiecie wieku. Zapach jest ładny, ale dla mnie trochę za mocny. Natomiast moja mama spytana o zdanie, stwierdziła, że to bardzo ciekawa propozycja na wiosnę i chętnie taką mgiełkę dołączy do swojej kolekcji zapachów. 

Cena: 29.99 zł.

Do kupienia w drogeriach Rossmann.


A jak jest u Was? Lubicie mgiełki zapachowe, czy wolicie klasyczne perfumy?















Omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą

Omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą
omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą

Szybkie i treściwe śniadanie? Takie właśnie lubię. I do tego musi dodać mi energii. Chciałabym Wam pokazać jak łatwo i szybko można przygotować śniadanie i będzie to coś innego niż zwykłe kanapki. Szybkie i proste śniadanie - mój pomysł na omlet z pomidorkami, żółtym serem i rukolą. Pychota!!!!!

Lista składników :
3 jajka.
Szczypta soli. 
Łyżka oleju rzepakowego. 
4 pomidorki papryczkowe. 
Garść rukoli. 
Starty żółty ser - u mnie gouda.


Sposób przygotowania :
Na patelni rozgrzewamy olej i przez chwilę podsmażamy pomidorki pokrojone w cząstki. W międzyczasie do miseczki wybijamy jajka, dodajemy do nich szczyptę soli i mieszamy widelcem, by dobrze połączyć białko z żółtkiem. Gdy pomidorki są już lekko podsmażone zalewamy je jajkiem. Gdy omlet będzie podsmażony z jednej strony, kroimy go na 4 części i każdą z nich przewracamy. Kładziemy na omlet starty ser i smażymy jeszcze chwilę, tak by ser się roztopił, a druga strona się zarumieniła. Gdy omlet jest już usmażony, wykładamy go na talerz. Posypujemy świeżą rukolą i zjadamy ze smakiem.

omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą

omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą

omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą

omlet z pomidorkami, serem żółtym i rukolą

Prawda, że proste? A jakie smaczne! 


Lubicie śniadania z jaj?

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Peeling otulający śliwka od NaLi Natural

Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

Czy można zakochać się w kosmetyku od pierwszego użycia? Oczywiście. Powiem Wam więcej... Gdy tylko zobaczyłam go na Facebooku marki, wiedziałam, że go pokocham. Peeling otulający śliwka od NaLi Natural, bo o nim mowa, dojechał do mnie niedawno. Pół już nie mam. Tak, wiem nie jestem oszczędna, ale Wy również nie będziecie. To Wam gwarantuję.

Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

NaLi Natural to polska marka naturalnych, ręcznie robionych kosmetyków. Miałam przyjemność używać już ich mydełka i choć nie jestem wielką fanką mydeł w kostce, to je polecam. Nie wysuszają skóry, ślicznie pachną i mają cudowne właściwości. Zajrzyjcie w link niżej, jeśli macie ochotę dowiedzieć się o nich więcej.


Warto przeczytać: Mydełka rzemieślnicze od Nali Natural.

Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

Niedawno w ofercie NaLi Natural pojawiły się również peelingi. Wersja śliwka lub mango. Choć oba te owoce lubię, a ich zapachy są przyjemne, to bezkonkurencyjnie zwyciężyła śliwka. Czemu? Ponieważ miałam już śliwkowe mydełko NaLi Natural, którego zapach jest obłędny. Właścicielka marki zapewniła mnie, że w peelingu zastosowano ten sam aromat. Słodki, aromatyczny, pachnie jak śliwkowa herbata lub śliwkowy grzaniec. Na jesień zapach idealny. Ale mamy wiosnę teraz pomyślicie? I co z tego! Gwarantuję Wam, że i w upalne lato będziecie chcieli go używać.


Jaka jest zaleta małych kosmetycznych polskich firm? Produkty, które wykonują zawsze mają w sobie cząstkę serca wykonawcy. Myślicie, że wielki koncern wpadłby na pomysł, by zrobić peeling, który pachnie jak konfitura? Myślę, że nie. A kosmetyk zapachem swym otula i sprawia, że robi nam się ciepło i przyjemnie? W peelingu znajdziecie wszystko co Wam bardzie potrzebne, by się odprężyć i zrelaksować. Przyjemny zapach, naturalne składniki i ścierające drobinki, które złuszczą martwy naskórek i sprawią, że skóra będzie miękka i cudownie gładka. Warto również wspomnieć o tym, że zapach peelingu długo utrzymuje się na skórze.

Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

Peeling łączy w sobie trzy funkcje:*
  • peelingującą (cukier trzcinowy, sproszkowana skała wulkaniczna oraz łupiny orzechów włoskich) 
  •  myjącą (specjalnie do niego przygotowujemy delikatne, naturalne mydło potasowe na bazie oliwy z oliwek, masła shea i kokosowego, a to już coś, bo mało kto to robi)
  •  odżywczo-nawilżającą ( bogaty skład maseł i olejów – masło shea, olej z pestek śliwek, olej morelowy, olej awokado, olej makadamia i olej kokosowy)
*Opis ze sklepu producenta.

Skład: SUCROSE, BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, POTASSIUM OLIVATE, MACADAMIA INTEGRIFOLIA OIL, POTASSIUM COCOATE, PERSEA GRATISSIMA (AWOKADO) OIL, COCOS NUCIFERA (COCONUT) OIL, PRUNUS DOMESTICA KERNEL OIL, APRICOT KERNEL OIL, PUMICE, POTASSIUM SHEA BUTTERATE, GLYCERIN, PARFUM, DEHYDROACETIC ACID,BENZYL ALCOHOL, TOCOPHERYL ACETATE, JUGLANS REGIA (WALNUT) SHELL POWDER, CINNAMON BARK POWDER, BENZYL BENZOATE, CITRONELLOL, COUMARIN, EUGENOL, GERANIOL, LIMONENE, LINALOOL

Sposób użycia: nakładamy niewielką ilość kosmetyku na wilgotną skórę i kolistymi ruchami masujemy ciało. Po spłukaniu możecie nałożyć balsam lub masło do ciała, ponieważ peeling nie pozostawia tłustej powłoki na skórze.

Cena : 35 zł.
Waga : 200 g.


Peeling otulający śliwka od NaLi  Natural

Polecam z całego serca. I mydło i peeling. A już niebawem recenzja niekosmetyczna, ale również produktu naturalnego od NaLi Natural :)




Lubicie kosmetyki naturalne? Znacie markę NaLi Natural?

















Bogaty i grzeszny Meghan March - recenzja

Bogaty i grzeszny Meghan March - recenzja

Bogaty i grzeszny Meghan March

Meghan March to jedna z moich ulubionych autorek zagranicznych, której książki wydaje wydawnictwo Editio Red. Jedna z ulubionych autorek romansów, tak dla ścisłości. Mam wszystkie jej książki wydane w Polsce. Nie mogło być zatem inaczej i oczywiście sięgnęłam po kolejną. Bogaty i grzeszny to pierwsza część cyklu książek #Bogactwo i grzech. Jestem już po lekturze i muszę przyzna, że Meghan kolejny raz mnie nie zawiodła.

Bogaty i grzeszny Meghan March

Przesiąknięta nienawiścią wspólna przeszłość od lat zatruwa życie Riscoffów i Gable’ów. Wojna między rodzinami przeszła już do legendy. Nawet mieszkańcy miasta byli zmuszeni opowiedzieć się po jednej ze stron. W takich warunkach związek kogokolwiek z Riscoffów z kimkolwiek z Gable’ów nie miał najmniejszych szans powodzenia. Kiedy więc wbrew zdrowemu rozsądkowi Lincoln Riscoff dał się oczarować idealnie pięknej Whitney Gable, na drodze do ich szczęścia stanął cały świat. W rodzinie Riscoffów wszystko, łącznie z najbardziej osobistymi sprawami, było podporządkowane pomnażaniu majątku i dbaniu o władzę.

I Whitney, i Lincoln prędko zrozumieli, że łącząca ich więź to prawdziwa miłość. Byli gotowi na przeciwstawienie się presji obu klanów. Ale w grze niespodziewanie pojawił się ten trzeci. Ricky Rango, wschodząca gwiazda rocka i bożyszcze nastolatek, mógł mieć niemal każdą kobietę, jednak za cel postawił sobie zatrzymanie przy sobie Whitney. Musiała być jego, chociaż w sercu Ricky’ego nie było wobec niej szczerych uczuć...

Ta gorąca historia to pierwsza część trylogii Bogactwo i grzech, opowiadającej o dramatycznym związku dwojga młodych ludzi. Pokochali się mimo ponad stuletniej waśni własnych rodzin — i nie widzieli świata poza sobą. Jak więc mogło dojść do tego, że rozdzielił ich inny mężczyzna? Dlaczego Whitney zdecydowała się złamać serce sobie i ukochanemu Lincolnowi? Jakie mroczne sekrety ukrywała? I czy kiedykolwiek uda jej się odkupić grzechy, których nie popełniła?


Popełnionych grzechów nie odkupisz nawet za miliard dolarów.

Bogaty i grzeszny Meghan March

Bogaty i grzeszny Meghan March

Fanom twórczości Meghan March nie trzeba tego mówić, ale tym z Was, którzy jej książek nie znają, warto powiedzieć, że tu nie ma miejsca na nudę i sentymentalne bzdury. Nie ma również głupich głównych bohaterek, które cierpią dla zasady. A takich niestety w książkach jest teraz pełno. Co zatem znajdziecie w książkach autorki? Intrygi. Świetnie rozpisane i dopracowane w każdym calu. Znajdziecie pieniądze, dużo pieniędzy. I zawsze będą one przedmiotem sporu i sprowadzą na bohaterów kłopoty. Jest też uczucie. I wielka namiętność. Sceny intymne są świetnie opisane. To u autorki lubię. Jest konkretnie i bardzo seksownie. Myślę, że właśnie te sceny tak przyciągają czytelniczki na całym świecie. I myślę, że każda z nich właśnie o takim seksie marzy. A u Was dziewczyny jak jest?

Bogaty i grzeszny Meghan March

Bogaty i grzeszny Meghan March

Meghan March jest autorką, u której nie jestem w stanie do niczego się przyczepić. Od pierwszej strony przepadam. A raczej wpadam do wykreowanego w jej głowie świata. Choć nie, przepraszam, jest jedna rzecz, która mnie u niej denerwuje. Zakończenia książek. Zawsze jest w nich wielkie bum i akcja urywa się w takim momencie, że natychmiast chcę czytać dalej. A tu kolejnej części brak. Mówię o tych nowych seriach, bo seria #Mount jest już zakończona, więc trzeba kupić od razu wszystkie trzy książki. 

Bogaty i grzeszny Meghan March

A jak jest w Bogatym i grzesznym? Mamy tu intrygę. Mamy dwa zwaśnione rody i dwoje młodych ludzi, którzy się w sobie zakochują. Oczywiście wszystko i wszyscy są przeciw nim. To nie może się dobrze skończyć. Podoba mi się że autorka zastosowała w książce dwie ramy czasowe. Jest teraźniejszość i przeszłość. Dzięki czemu czytałam tę historię z zapartym tchem. Byłam ciekawa co w następnym rozdziale się wydarzy. Musicie nastawić się na to, że pierwsza część jest jakby wstępem do całej historii. Myślę, że w dwójce autorka da czadu i wszystkim nam buty z nóg pospadają. Fabuły nie zdradzam, bowiem Editio w opisie i tak Wam już dużo zdradziło.

Bogaty i grzeszny Meghan March

Fanom Meghan March książki nie polecam. Przecież wiadomo, że nie muszę tego robić. Ona sama się broni, a każda kolejna historia jest dużo lepsza. 

Natomiast tym z Was, którzy twórczości autorki nie znają, polecam każdą jej książkę. Chyba nie znam osoby, która by Meghan March nie uwielbiała. 


Editio Red bardzo dziękuję za możliwość poznania historii Whitney i Lincolna. Czekam na kolejne książki! 


Lubicie twórczość Meghan March?






























poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Sałatka z jajkiem sadzonym - pomysł na szybki i smaczny obiad.

Sałatka z jajkiem sadzonym - pomysł na szybki i smaczny obiad.


Witam Was bardzo serdecznie na moim blogu i zapraszam do przeczytania pierwszego kulinarnego wpisu. Gotować lubię odkąd pamiętam. Podobno wychodzi mi to całkiem dobrze. Tylko nie bardzo umiem robić zdjęcia jedzenia, więc musicie mi wybaczyć. Ale przecież nie zdjęcia się liczą, a smak, prawda?  Jeśli będzie się Wam podobał ten wpis, to będę dodawać więcej prostych przepisów na dania dla każdego i na każdą kieszeń. 


Zachciało mi się sałatki. Akurat wszystkie potrzebne składniki miałam w domu, ale miałam ochotę klasyczną sałatkę sobie urozmaicić. I tak powstał przepis na sałatkę z jajkiem sadzonym. Muszę przyznać, że wyszła świetna. 

Co będziecie potrzebowali? 

Sałatka:
Pół opakowania mix sałat - mój ulubiony jest z rukolą i kupuję go w Biedronce. 
Kilka pomidorków cherry.
1/3 ogórka surowego. 
Łyżkę pestek słonecznika.
Grzanki - u mnie kupione czosnkowe, również z Biedronki,  ale można zrobić samemu.
Zioła do sałatek. 
1 sadzone jajko .

Sos: łyżka oliwy z oliwek i 1/3 łyżeczki czubricy zielonej.

Przygotowanie: 

Mix sałat wykładamy do miseczki. Nie myjemy, ponieważ mieszanka zazwyczaj jest gotowa do zjedzenia. Pomidorki kroimy na pół lub trzy części. Ogórka obieramy ze skórki i też kroimy. Oczywiście pomidory i ogórka trzeba umyć wcześniej. Dodajemy do tego grzanki wedle uznania i pestki słonecznika. Całość posypujemy odrobiną ziół do sałatek i polewamy sosem. Smażymy jajko sadzone - trzeba je trochę posolić. I zdjęte prosto z patelni kładziemy na sałacie. Najlepiej usmażyć jajko tak, by żółtko było płynne. Ale jeśli się Wam nie uda, nic nie szkodzi. 

Jak jajko jest już na talerzu, to kroję je na kawałki i mieszam z sałatką i od razu zjadam. To tyle. Prawda, że szybkie danie? A do tego pyszne. 

Do sałatki możecie dodać również mozzarelli. Oczywiście miałam w domu, ale o niej zapomniałam. 







Co myślicie o tej sałatce?

sobota, 18 kwietnia 2020

Compliflora Femina - bo o kobiecość trzeba dbać.

Compliflora Femina - bo o kobiecość trzeba dbać.


Infekcja intymna - nie znam kobiety, która nigdy w życiu nie borykałaby się z tym problemem. Kiedyś to było wstydliwe, kobiety o tym nie rozmawiały, a teraz jest normalnie i występuje tak często, jak przeziębienie czy katar. To, że masz problemy intymne może oznaczać, że Twoja mikroflora układu moczowo - płciowego jest zachwiana i trzeba ją odbudować. 


Co może wpływać na zakłócenie równowagi kobiecej flory bakteryjnej ? 

Antykoncepcja hormonalna lub środki antykoncepcyjne. 
Korzystanie z basenu.
Okres ciąży i połogu.
Menstruacja.
Niektóre przyjmowane leki. 
Nieodpowiednia higiena - używanie produktów, które mają inne pH niż okolice intymne. 
Współżycie. 
Uszkodzenia, otarcia okolic intymnych.
Stany zapalne, infekcje okolic intymnych w tym pochwy i układu moczowego. 

Oczywiście w przypadku stanów zapalnych, infekcji, otarć czy uszkodzeń skóry, należy udać się do lekarza po pomoc, ale w przypadku pozostałych przypadków warto sięgnąć po suplementy diety, które pomogą przywrócić nam równowagę okolic intymnych. 


Co to jest Compliflora Femina? 

Jest to suplement diety, który zawiera cztery specjalnie wyselekcjonowane szczepy bakterii z rodzaju Lactobacillus, które wchodzą w skład naturalnej, prawidłowej mikroflory układu moczowo - płciowego. 

Składniki: laktoza jednowodna (z mleka), nośnik - hydroksypropylometyloceluloza, substancja wypełniająca - celuloza, Lactobacillus acidophilus, Lactobacillus fermentum, Lactobacillus plantarum, Lactobacillus rhamnosus, substancja przeciwzbrylająca - sole magnezowe kwasów tłuszczowych, substancja żelująca - guma gellan, barwnik - dwutlenek tytanu.

1 kapsułka zawiera:

Szczepy bakterii kwasu mlekowego:

Lactobacillus rhamnosus LR06 (DSM 21981) 1 x 10/9 CFU*

Lactobacillus plantarum LP01 (LMG P-21021) 1,5 x 10/9 CFU*

Lactobacillus acidophilus LA02 (DSM 21717) 2 x 10/9 CFU*

Lactobacillus fermentum 100B (6189) 1,5 x 10/9 CFU*

* - CFU - jednostka tworząca kolonię


Stosowanie suplementu diety Compliflora Femina ma korzystny wpływ na funkcjonowanie kobiecego układu moczowo - płciowego. To nie jest produkt leczniczy i nie zastąpi wizyty u lekarza, ale stosowany zapobiegawczo, w trakcie infekcji lub po jej ustąpieniu, pomoże nam szybciej wrócić do zdrowia. 


Z własnego doświadczenia wiem, że takie suplementy diety są skuteczne. Jak byłam młodsza, często borykałam się z infekcjami intymnymi. Nie jest to wynikiem mojego trybu życia i nie dajcie sobie nigdy tego wmówić. Problem polegał na tym, że infekcja niszczyła moją florę bakteryjną. Leki oczywiście pomagały, likwidując infekcje, ale miały również niekorzystny wpływ na florę bakteryjną. Na pewno kojarzycie to z własnego doświadczenia, gdy trzeba brać podczas choroby antybiotyk. W tym czasie należy również stosować probiotyki. Tak samo jest w przypadku problemów intymnych. Jak nie stosowałam probiotyków, to zaraz znowu łapałam infekcję. Teraz już wiem, że zarówno w przypadku antybiotyku czy leczenia infekcji intymnych probiotyki są koniecznością, aby osiągnąć sukces na dłuższy czas, a nie tylko na chwilę. 

Używacie takich suplementów diety? Co myślicie o suplementach diety z kwasem mlekowym. Warto ich używać?











" Test na miłość" Helen Hoang - recenzja

" Test na miłość" Helen Hoang - recenzja


Lubicie historie miłosne? Niebanalne, nietuzinkowe, inne, nieoczywiste. Historie poruszające ważne tematy i pokazujące, że nie kocha się "za coś", a można pokochać "mimo czegoś "? Jeśli tak, to nowa książka Helen Hoang "Test na miłość " jest dla Was.


Dwudziestosześcioletni Khai cierpi na zaburzenia autystyczne. Jego głównym problemem jest brak zdolności do odczuwania głębszych emocji. Mama chłopaka postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć synowi idealną kandydatkę na żonę. Wkrótce na swojej drodze dość przypadkowo spotyka Esme, której proponuje zostanie „próbną” narzeczoną jej syna. Dziewczyna początkowo się waha, ale w końcu uznaje, że to dla niej jedyna szansa na lepszą przyszłość.

Uwiedzenie Khaia okazuje się jednak nie lada wyzwaniem. Starania Esme nie przynoszą pożądanych efektów, a chłopak wydaje się nieczuły na jej zaloty. Khai ceni sobie rutynę i ustalony porządek, a narzucona przez matkę narzeczona wprowadza w jego życie niepotrzebny chaos. Chłopak nie ma wiele czasu, żeby wreszcie zrozumieć, jak działa jego serce. Inaczej Esme wróci do domu na drugi koniec świata. Czy dwoje nieznajomych może stworzyć udany związek? Czy małżeństwo aranżowane okaże się receptą na szczęście? Jak zachowa się Khai, gdy pozna sekret, którego strzeże dziewczyna?


Helen Hoang jest amerykańską pisarką, wietnamskiego pochodzenia, u której w 2016 roku zdiagnozowano Zespół Aspergera. Bohaterka jej pierwszej książki również go miała. W Teście na miłość poznajemy Khaia, który ma autyzm oraz problemy z okazywaniem uczuć i emocji.

Rzadko kiedy autorzy piszą książki o ludziach autystycznych. Jest to temat trudny do opisania i przedstawienia. Autorka miała tu zatem duże pole do popisu. Przedstawiła Khaia jako bardzo inteligentnego i przystojnego mężczyznę, który ma lekką formę autyzmu. Nie ma problemu z mówieniem, zachowuje jak osoba zdrowa, ale jest wycofany. Emocje przeżywa, ale w sobie. Ciężko jest mu się uzewnętrznić. Jest raczej odludkiem. Mieszka sam, nie ma dziewczyny. Nie chce jej mieć, ponieważ twierdzi, że nie umie kochać i nie można go pokochać. Myślę, że boi się kobiet, ponieważ ich nie rozumie. Nie chce zrozumieć. Khai żyje wedle schematów, które sobie wypracował i narzucił. Ma swoje przyzwyczajenia i nie lubi gdy ktoś mi coś narzuca. Jest i indywidualistą w każdym calu. Myślę, że trudno było stworzyć taką postać, a autorka wzorowała się na własnym doświadczeniu, ponieważ opisy myśli chłopaka są przemyślane i dopracowane, a także podparte wiedzą dotycząca spektrum autyzmu. 


Czy można pokochać chłopaka, który ma autyzm? Która kobieta się na to zdecyduje? A może, taka, która sama doznała krzywd tego świata i wie, że kocha się "nie tylko za coś", ale można pokochać również "mimo czegoś". Tylko trzeba najpierw to zrozumieć. Liczy się to, co mamy w środku, a nie na zewnątrz. Choć autyzm niestety jest zakorzeniony w człowieku mocno i nie pozwala czerpać z dobroci świata pełnymi garściami, tak jak robią to zdrowi ludzie, to osoby autystyczne są również bardzo uczuciowe. Czasami trzeba to uczucie z nich jednak wyciągnąć. Czy biednej Esme się to uda? 


Piękna historia miłości dwojga ludzi. Autorka W swojej książce pokazuje, że każdy zasługuje na szczęście. Nawet jeśli jest to chłopak z autyzmem i biedna wietnamska sprzątaczka z niemałym życiowym bagażem. Ale to czy im się uda je odnaleźć, zależy tylko od nich. 

Jestem pod dużym wrażeniem tej historii. Nie jest to łatwa opowieść. Szczególnie gdy czyta się o losach Esme. Niestety bieda ma to do siebie, że rządzi się innymi prawami. Jednak wcale nie oznacza to, że biedna dziewczyna nie może dostać szansy od losu. Choć ta historia jest mało prawdopodobna, to i tak z przyjemnością się ją czyta. Lekkość pióra Helen Hoang i jej dobre serce sprawiły, że ta książka po brzegi wypełniona jest uczuciami. A o uczuciach wcale nie jest prosto napisać.


Zanim powstała ta recenzja, musiało minąć kilka dni od przeczytania książki. Musiałam ochłonąć, a emocje musiały opaść. Z reguły piszę zaraz po skończeniu książki, ale tu miałam głowę przepełnioną tysiącem myśli. I wierzcie mi, że czasami lepiej jest ochłonąć i pomyśleć nad tym, co się czuje. Teraz mogę Wam napisać, że ta książka mnie zarówno zasmuciła jak obdarzyłam ją ciepłym uczuciem.  Dla mnie Esme jest bohaterką, a Khai dobrym chłopakiem. Oboje nie mają w życiu lekko. Ale według mnie oboje zasługują na szczęście.  Czy je odnajdą? Tego dowiecie się dopiero na końcu książki :)


Wydawnictwo Muza dziękuję za możliwość przeczytania tej historii. Było to bardzo pouczające doświadczenie.