Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Avon Mark. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Avon Mark. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 lipca 2018


Matowa czy błyszcząca?



Cześć Dziewczyny!
Ten post będzie skierowany do Was, więc przypadkowi goście płci męskiej mogą go ominąć:):) No chyba, że szukacie inspiracji typu : co fajnego kupić w prezencie z kolorówki dla swojej ukochanej kobiety to zostańcie z nami. Dziś będziemy gadać o szminkach. A raczej ja Wam będę opowiadać o szminkach, bowiem jakiś czas temu przyjechała do mnie kolejna paczka TOP Recenzentki Avon, w której znalazłam aż 8 szminek do przetestowania. Marka Avon rozpieszcza swoje klientki i co rusz wprowadza na rynek nowości. Tym razem nie testuję nowego produktu (choć dla mnie jest nowy), a nowe kolory znanej już wszystkim fankom avonowych kosmetyków szminki w płynie. Producent w katalogu nr 11 wprowadza do sprzedaży 8 nowych odcieni idealnych na lato i bardzo neutralnych kolorów do wykorzystania w codziennym makijażu. Do przetestowania dostałam 4 szminki matowe i 4 szminki błyszczące. Zanim przejdę do recenzji chciałabym byście wiedziały, że nie używałam wcześniej szminki w płynie od Avon i byłam bardzo ciekawa jak te dwie wersje się sprawdzą. Na co dzień preferuję trochę inne kolory i choć w swojej kosmetycznej walizce mam nudziaki, to w większości znajdziecie u mnie fuksje, mocne róże czy czerwienie. Gdy zobaczyłam kolory, które miałam testować, to moja pierwsza myśl była taka : czy ja będę dobrze czuła się w tych kolorach? Czy nie są one dla mnie za mało wyraziste? Wśród szminek znalazłam też takie kolory, których nigdy nie brałabym pod uwagę przy zakupach, bo ich po prostu nie lubię. Jesteście ciekawe jak w teście wypadły nowe kolory szminki w płynie Liquid Lip Lacquer Matte lub Shine? Zapraszam Was na moją relację z testu:):)



Szminki w płynie Liquid Lip Lacquer Shine zapakowane są w wygodne prostokątne opakowanie wykonane z przezroczystego plastiku z czarną nakrętką. Zazwyczaj szminki w płynie są w długich opakowaniach, to jednak jest dużo mniejsze, choć pojemność szminki to 7 ml. Opakowanie bardzo wygodnie leży w dłoni. Aplikator, którym nakładamy szminkę na usta jest krótki, prosty, ale bardzo giętki, wykonany z bardzo miłego materiału, dzięki temu aplikacja szminki jest bardzo przyjemna. Pokryty jest tez delikatnymi włoskami.  Aplikator jest też dobrze wyprofilowany i nawet jeśli ktoś nie umie równo umalować ust, to tu nie będzie miał z tym żadnego problemu. Ja jestem bardzo zadowolona z tego aplikatora. Szminka jest dość gęsta i oleista. Na ustach również miałam wrażenie po pierwszej aplikacji, że jest nawet za gęsta i za oleista, jednak usta maluje się nią bardzo dobrze. Jest dobrze napigmentowana i mimo swojej gęstości bardzo ładnie poziomuje się na ustach tworząc bardzo błyszczącą gladką taflę. Po malowaniu trzeba trochę poczekać by szminka przyschła i uważać na zęby podczas jej noszenia, bo je brudzi. Szminka dość długo pozostaje lepka na ustach. Oczywiście podczas picia brudzi szklanki i gdy mój Synek niechcący dotknął moich ust (po jakimś czasie od ich umalowania) ubrudził się a mnie rozmazał. Także z trwałością kiepsko. Podczas jedzenia również się ściera. Łatwo jest ją zmyć płynem micelarnym czy chusteczką do demakijażu. Ale jest coś co mnie bardzo zaskoczyło. Jak ona pielęgnuje usta!!! Już dawno nie miałam tak miękkich i nawilżonych ust jak po tej szmince. Byłam w szoku i jest to na pewno bardzo pozytywne zaskoczenie. Warto także podkreślić to, że kosmetyk ma bardzo przyjemny zapach. 

Kolory które testowałam to :


Sugar Rush


Skyline Nude


Vintage Smoke


Chic Feelings


Z tych szminek trzy kolory wypadły dobrze ale najgorzej czułam się w kolorze Sugar Rush. W jego przypadku nie do końca uzyskałam na ustach taki efekt krycia jaki chciałam. Jeśli chodzi o nudziaki, to zdecydowanie wolę szminki matowe. Zresztą sami zobaczcie: ładnie mi czy nie ?



Pozostałe kolory choć do tej pory "nie moje" to sprawdziły się i nie sądziłam, że mogę tak dobrze czuć się w takich codziennych odcieniach. Za to właśnie lubię akcje testerskie. Można odkryć fajne perełki kosmetyczne.

Szminki w płynie Liquid Lip Lacquer Matte tak jak ich błyszcząca siostra mają krótkie przezroczyste opakowanie o pojemności 7 ml. Ta sama sytuacja jest z aplikatorem. W przypadku szminek matowych bardzo liczy się precyzja przy ich aplikacji. Tu nie miałam żadnego problemu by perfekcyjnie nałożyć ją na usta. Choć zazwyczaj mam z tym kłopot i chętnie korzystam z dobranych kolorystycznie konturówek, to tu obyło się bez i wyszło ok. Bardzo zastanawiało mnie to czy faktycznie szminka nie będzie wysuszać ust. Testowałam już wiele matowych szminek i jedne trochę wysuszały usta inne tak bardzo, że musiałam później na noc używać pomadki regenerującej. A tu zaskoczenie. Matowa szminka w płynie od Avon się wysusza ust. Dziwne ? Trochę tak, ale już Wam mówię czemu. Ona mimo tego, że jest matowa, to nie wysycha do końca jak inne. Cały czas, choć w niewielkim stopniu jest wilgotna na ustach. Jak poruszamy górną wargą o dolną to czuć, że szminka nie zaschła. Z jednej strony to dobrze a z drugiej źle. Źle bo kolor jest mniej trwały i ciężej jest nią dobrze pokryć usta tak by nie było prześwitów. Tak, bo nie wysusza ust. Ogólnie szminka jest dobrze napigmentowana i łatwo się ją nakłada ale nie wszystkie kolory na ustach wyglądają fajnie. I tu nie chodzi o to, że ja źle czułam się w danym kolorze, a o to, że wygląda on karykaturalnie na ustach i do tego nie kryje dobrze. Mowa o Downtown Edge. Bardzo możliwe, że moja uroda nie pasuje do tej szminki lub na odwrót. Myślę, że blondynki wyglądałyby zdecydowanie lepiej w tym kolorze. Tylko to krycie takie sobie jest. Bardzo podoba mi się konsystencja szminki. Przy nakładaniu mam wrażenie, że maluję usta bardzo lekkim musem. Jest to bardzo przyjemne uczucie i nie spotkałam się jeszcze z tak fajna konsystencją jakiejkolwiek szminki. Zapach szminki jest lekko owocowy, ale przez zapach owoców przebija się delikatny chemiczny zapach. Nie przeszkadza to jednak w użytkowaniu kosmetyku. 

Kolory, które testowałam to : 

Nude Vibes

 Naked Crush


Downtown Edge

Rosy Flush

Jak możecie zauważyć na zdjęciach powyżej, szminki matowe nie są tak do końca matami , jak u innych producentów szminek. Tu macie kolory bezpośrednio po nałożeniu na usta, więc są jeszcze trochę mokre. Ale wyschnięte nie różnią się dużo od tych mokrych, więc są to raczej nie do końca maty. Nie mniej jednak szminki te przypadły mi do gustu, oprócz koloru Dowtown Edge, który jak wygląda, widzicie sami. 

Wszystkie zdjęcia ust są robione w bardzo dużym przybliżeniu i jakość szminek wygląda tu na trochę gorszą n iż w rzeczywistości. Ale nie bójcie się. Chyba nikt nie będzie podchodził do Was z lupą i oglądał Waszych ust.  Szminki są fajne, łatwe w aplikacji i przyjemnie się je nosi na ustach. Z trwałością szału nie ma, ale tego akurat się spodziewałam, bo testowałam już inne szminki tej marki i było to samo. Czy jestem zadowolona z testu? Tak. Szminki królują w moim codziennym makijażu i dobrze się sprawdzają.



Znacie szminki w płynie od Avon?

niedziela, 1 lipca 2018

Avon Mark Gel Shine czyli domowa hybryda- recenzja

Avon Mark Gel Shine czyli domowa hybryda- recenzja
Domowa hybryda bez lampy UV



Jak na prawdziwą miłośniczkę wszystkiego co beauty, uwielbiam mieć pomalowane paznokcie. Nawet nie tylko tyle, że lubię mieć pomalowane, a wręcz uwielbiam je malować. Manicure wykonuję sobie sama w domu. Mam skończony kurs "dbania o paznokcie" więc nie muszę korzystać z usług maniciurzystek, no chyba, że dla przyjemności raz na jakiś czas:):):)



Swoją przygodę z malowaniem paznokci zaczynałam oczywiście od zwykłych lakierów, bo kiedyś innych nie było. Potem spróbowałam lakierów hybrydowych i przepadłam. Ten sposób malowania paznokci zdecydowanie najbardziej mi odpowiada bo są trwałe i nie muszę się martwić, że coś "niespodziewanie odpryśnie". Zwykłe lakiery od tego czasu poszły w odstawkę, aż do niedawna. Przyszła bowiem do mnie paczka z nowościami od Avon. Mark Gel Shine wygląda jak zwykły lakier do paznokci. Nakładamy go starą metodą czyli po prostu trzeba nim pomalować paznokcie i czekać aż wyschnie. Nic prostszego prawda? To czym jest jeszcze Mark Gel Shine? To żelowy lakier który, ma być tak trwały jak lakier hybrydowy, a nakładamy go jak zwykły lakier bez utwardzania w lampie UV. Nie niszczy paznokci i można go zmyć zwykłym zmywaczem. Czy to możliwe? Czytajcie dalej, tam wszystko wyjaśnię dokładniej.


W paczce Recenzentki znalazłam 3 lakiery Mark Gel Shine i Top przedłużający trwałość lakieru aż do 2 razy, a także mający zabezpieczać lakier przed odpryskiwaniem i ścieraniem. Każdy lakier + top zapakowane są w prostokątną szklaną przezroczystą buteleczkę o pojemności 10 ml (czyli naprawdę sporo) o bardzo wygodnym kształcie z plastikową nakrętką. Warto zwrócić uwagę na pędzelek. Jest dobrze wyprofilowany, a włosie odpowiedniej długości i ilości w pędzelku. Bardzo wygodnie się nim maluje każdym kolorem lakieru.

Dla mnie pędzelek jest bardzo ważny, gdyż to połowa sukcesu przy aplikacji lakieru.




Mark Gel Shine Lasting Finish czyli  Żelowy Top  ma formę przezroczystego lakieru do paznokci. Nakładany na lakier zabezpiecza go przed odpryskiwaniem i ścieraniem. Zauważyłam, że nałożony na paznokieć tworzy miękką i odkształcającą się powłokę , która działa jak tarcza ochronna. Przy nacisku odkształca się ale gdy ten zwalnia to wszystko wraca do stanu pierwotnego. Dzięki temu, że jest elastyczny, to  po zaschnięciu chroni paznokieć i lakier przed uszkodzeniami. Należy nakładać go szybko i precyzyjnie bez zbędnego mazania pędzelkiem po paznokciu, gdyż bardzo szybko zasycha i mogą powstać nierówności po aplikacji. Najlepiej wcześnie popróbować na niepomalowanym paznokciu by nabrać wprawy.




Mark Gel Shine Holographic Capture to holograficzny żelowy lakier w szarym kolorze z błyszczącymi drobinkami odbijającymi światło. Kolor bardzo mi się podoba i bardzo dobrze czuję się w takiej kolorystyce lakieru. Lakier jest raczej z tych półprzezroczystych i aby dobrze pokryć płytkę paznokcia należy nałożyć go 3 razy. Ja nakładałam cienkie warstwy i każda z nich bardzo szybko zasychała. Na zaschnięty lakier nałożyłam jedną warstwę żelowego topu. Cały manicure trzymał mi się 5 dni i po tym czasie zauważyłam, że paznokieć palca wskazującego jest lekko starty. Poza tym wszystko było ok. W czasie tych 5 dni nie oszczędzałam dłoni, myłam naczynia, sprzątałam i mimo tego manicure wytrzymał bez problemu. Mogłabym go jeszcze spokojnie ponosić na paznokciach, ale chciałam wypróbować kolejne kolory.




Mark Gel Shine Sparkle Lens to metaliczny kolor, który przypomina mi połączenie szarości, oliwkowej zieleni i złota. Tak na prawdę to ciężko określić dokładnie jaki to kolor i nazwać go. Na pewno jest wyjątkowy i bardzo mi się podoba. Tym lakierem już trochę gorzej maluje się paznokcie. Trzeba większej precyzji, bo on również bardzo szybko zasycha, przez co  może się również trochę ważyć na paznokciach. Miałam tak na kciuku. Oczywiście na wierzch nałożyłam również top. Lakier jest mniej trwały niż pierwszy. Testowałam go również 5 dni, ale miałam w tym czasie gości, więc poddałam go dużej próbie podczas zmywania naczyń. Lakier nie wytrzymuje ciągłego moczenia i zmywania. Po 4 dniach podczas mycia głowy odprysnął mi w 3 miejscach. Myślę, że gdyby nie 4 zlewy naczyń to spokojnie mogłabym cieszyć się jeszcze długo pięknymi paznokciami. Ale powiem Wam na pocieszenie, że zwykły lakier na 100 % nie wytrzymałby  w takich warunkach, więc w tym przypadku jestem zadowolona.





Mark Gel Shine Mint To Be to piękny pastelowy lakier, który nie jedną fankę  słodkich miętowych kolorów by zachwycił. Na paznokciach wygląda przepięknie. Jest to idealna propozycja na lato do lekkich zwiewnych stylizacji. Wszystko byłoby cudowne, ale lakierem tym fatalnie się maluje paznokcie. Nie kryje on płytki nawet po 3 razach. Oczywiście malowałam nim cienkie warstwy, bo takie pastelowe lakiery pozostawiają smugi. I tu też takie powstają nie ważne czy nałożę dużo czy mało produktu. Dwa paznokcie na próbę pomalowałam trochę grubszą warstwą i lakier faktycznie pokrył paznokcie ale dłużej wysychał. Co do malowania topem to podczas aplikacji zauważyłam, że pędzelek od topu jest lekko miętowy tak jakby top rozpuszczał lakier pod spodem. Myślicie pewnie, że miętowy nie był do końca suchy. Dla mnie był, bo sprawdzałam. Wszystko w końcu wyschło jak należy i myślałam, że lakier będzie trwały jak dwa pozostałe. Niestety. Już następnego dnia podczas prostej czynności, jaką było wieszanie prania, został mi kawałek lakieru w dłoni. Lakier zaczął płatami odchodzić od paznokci i niestety musiałam go zmyć. Ten najkrócej był na moich paznokciach, a bardzo żałuję, bo kolor strasznie mi się spodobał. Bardzo podoba mi się ten kolor i trochę z nim pokombinuję. Może nałożę go na odżywkę i bedzie się lepiej trzymał...zobaczymy.




Podsumowanie

W katalogu producent do zakupu zachęca nas napisem "Manikiur bez odprysków przez cały urlop". Czy mogę się z tym zgodzić? I tak i nie. Wszystko zależy od lakieru i jego rodzaju. Wersja numer jeden: jak najbardziej, wersja numer dwa: myślę że tak ale co do koloru miętowego, to mam mieszane uczucia. Wszystko także zależy od ilości wykonywanych prac domowych. Jeśli robicie tego mało to spokojnie lakier będzie się Wam utrzymywał nawet ponad tydzień ( oczywiście nie mówię o miętowym) Natomiast jeśli bardzo dużo ich wykonujecie, to będą potrzebne częste poprawki. Jest jeszcze opcja leżenia i nic nie robienia.... i przy niej każdy lakier wytrzyma długo:):):) Ja na urlop zabrałabym Holographic Capture, bo najlepiej się u mnie sprawdził i na pewno będę z niego bardzo często korzystać.




PS nie bez przyczyny napisałam Wam o tej dużej ilości naczyń do zmywania. Ja lubię mieć ładne i zadbane paznokcie, nawet jeśli siedzę w domu i wychowuję dziecko. Od lakieru oczekuję nie tylko pięknego efektu ale i trwałości , dlatego jest dla mnie ważne to jak zachowuje się on podczas zwyczajnych domowych czynności. U osób, które "nic nie robią" w domu ta trwałość oczywiście będzie dłuższa.





Co myślicie o lakierach Mark Gel Shine od Avon ?




















poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Tusze do rzęs Avon Mark- recenzja

Tusze do rzęs Avon Mark- recenzja


Avon Mark- różne odsłony malowania rzęs



Tusz do rzęs...nieodłączny i niezastąpiony kosmetyk do wykonania makijażu. Można nie mieć podkładu (jeśli ktoś ma ładną cerę). Można nie mieć szminki. Ale tusz do rzęs musi być. Bez niego makijaż nie istnieje. Ale jak wybrać dobry tusz? Jaką powinien mieć konsystencję? Jaka szczoteczka sprawdzi się u mnie najlepiej? Czy wybrać czarny czy brązowy, a może szary? Jako kobieta współczesnego świata i pasjonatka makijażu często miałam takie dylematy. Często marzyłam by mieć możliwość protestowania kilku różnych wariantów i różnych kolorów i wybrać TEN, który będzie dla mnie najlepszy. I tu z pomocą przyszedł mi portal wizaz.pl . Jako TOP Recenzentka Avon mogłam spełnić swoje marzenie, bowiem dostałam aż 7 produktów do malowania rzęs w trzech różnych kolorach do przetestowania. Jesteście ciekawi czy Avon się sprawdził. Jeśli chodzi o tusze do rzęs? Zapraszam na moją recenzję tuszu do rzęs Avon Mark w 3 różnych odsłonach.

Zanim zaczęłam pisać dla Was  ten post poczyniłam wnikliwe obserwacje, które skrupulatnie notowałam, tak by jak najdokładniej przedstawić Wam moją opinię na temat testowanych tuszy. Bo testowanie nie polega tylko na tym, że się pomaluję i wyjdę z domu. Wszystkie uwagi dokładnie trzeba spisać, by na pewno o czymś nie zapomnieć :):):P



Avon Mark Big&Darling czyli pogrubiający tusz do rzęs.




Opis produktu:


Producent zachowała kosmetyk jako produkt, dzięki któremu uzyskasz fantastyczną objętość bez grudek, smug i kruszenia. Twoje rzęsy uzyskają aż do 6 x więcej objętości.
  • Kremowo – żelowa, wodoodporna formuła.
  • Wzbogacony kolagenem, keratyną i proteinami.
  • Zachowuje elastyczność i miękkość rzęs.
  • Wygięta, dopasowująca się do rzęs szczoteczka Szczoteczka.

Pogrubiający tusz do rzęs Big&Daring wyposażony został w specjalnie wygiętą szczoteczkę z włosia, która dopasowuje się do naturalnego kształtu rzęs. Dzięki temu obejmuje wszystkie rzęsy, dokładnie je rozczesując od nasady, aż po końce. Formuła: dzięki kremowo – żelowej formule tusz łatwo się rozprowadza i umożliwia znaczne zwiększenie objętości rzęs. Wzbogacony kolagenem, keratyną i cennymi proteinami pogrubia rzęsy, pozostawiając je elastycznymi i miękkimi. Optymalnie dobrane składniki zapobiegają również powstawaniu grudek, kruszeniu i rozmazywaniu. Tusz do rzęs Big&Daring posiada wodoodporną formułę. Produkt testowany okulistycznie, odpowiedni dla oczu wrażliwych i osób korzystających ze szkieł kontaktowych. 



Moja opinia:



Tusz do rzęs zamknięty jest w bardzo wygodnym i praktycznym różowym opakowaniu o pojemności 10 ml . Zamknięcie ma bardzo praktycznie zrobione, gdyż podczas zakręcania możemy usłyszeć klik, co oznacza, że na pewno tusz jest dobrze zamknięty i się sam nie odkręci. Pierwszy raz spotkałam się z takim rozwiązaniem i bardzo mi się ono podoba.Opakowanie również bardzo mi się podoba, wygodnie leży w dłoni. Warto również dodać, że lubię opakowania, które się czymś wyróżniają. To zdecydowanie się wyróżnia. Tusz ma niezbyt fajny zapach. Pachnie jak farby plakatowe dla dzieci, jednak podczas aplikacji i użytkowania na zapach nie zwraca się uwagi. Czuć go tylko, gdy powąchamy zawartość bezpośrednio z opakowania. Mi zapach bynajmniej nie przeszkadzał. Produkt ma ciekawą, wygiętą w łuk szczoteczkę , która ma za zadanie precyzyjnie rozdzielać rzęsy- bardzo lubieę ten kształt szczoteczki. Niestety tak się nie dzieje, ponieważ włosie szczoteczki jest dość rzadko na niej rozlokowane. Powoduje to, że nie rozczesuje ona właściwie rzęs. Kolejnym problemem jest to, że na szczoteczce jest za dużo tuszu. Nie jestem w stanie pomalować rzęs tak by ich nie skleić. Tusz faktycznie pogrubia rzęsy tak jak zachwala to producent, bo nakładamy go tyle, że trudno by nie pogrubiał. Zgodzę się również z punktem, gdzie producent informuje o tym, że można uzyskać efekt 6 krotnie większej objętości rzęs. Ale to wszystko przy jednoczesnym ich sklejeniu i ubrudzeniu całego oka. O ile górne rzęsy jeszcze jako tako tuszem pomaluję to ta szczoteczka absolutnie nie nadaje się do malowania dolnych rzęs. Wszystko jest brudne i poklejone. I nie zapominajmy o grudkach, bo dostajemy je od producenta w prezencie. Ale mamy też kilka plusów. Tusz nie podrażnia oczu i bardzo łatwo można go usunąć przy użyciu płynu micelarnego. Nie wiem skąd pomysł woodoodpornej formuły.... Używałam już tuszu woodoodpornego i wcale nie jest go tak prosto zmyć jak ten tusz. Może ta formuła działa w deszczu, jednak nie było mi dane tego sprawdzić, bo jak na złość padać nie chciało. Wielkim plusem również jest to, że tusz nie kruszy się - testowałam go w domu przez kilka godzin i był choć pod tym względem ok. Niestety tusz u mnie się nie sprawdził, choć wiem, że ma dość dobre opinie wśród testujących.
Tusz Mark Big&Daring jest do kupienia w dwóch kolorach: czarnym i brązowym. 


Avon Mark Big & Multiplied czyli pogrubiający i rozdzielając tusz do rzęs.






Opis produktu:



Zwiększ objętość i zyskaj efekt pomnożenia rzęs nawet o 50%! 
  • Pogrubiający tusz do rzęs z efektem Multi
  • Skutecznie rozczesuje i rozdziela rzęsy 
  • Zapewnia optyczne pomnożenie rzęs aż do 50% 
  • Podkreśla rzęsy intensywnym kolorem  
  • Hypoalergiczna formuła 
Co może dla Ciebie zrobić nasz kosmetyk? Stworzyliśmy tusz, który pomoże Ci uzyskać efekt pomnożenia rzęs. Dzięki efektowi Multi będzie ich znacznie więcej i zwiększą swoją objętość – ten efekt mile Cię zaskoczy. Tusz wyposażyliśmy w dwustrefową szczoteczkę, która dokładnie rozczesuje rzęsy i jednocześnie wspomaga ich pogrubienie. Dzięki zawartym w kremowo – żelowej formule składnikom, tusz błyskawicznie zwiększa objętość rzęs, nadając im rozłożysty wygląd. Zadbaliśmy też o Twój komfort - kosmetyk chroni rzęsy przed sklejaniem i plątaniem. Przeprowadzone testy Badamy nasze kosmetyki i weryfikujemy ich skład, aby móc zaoferować Ci sprawdzony produkt. Tusz do rzęs został poddany testom okulistycznym i klinicznym. Jest odpowiedni dla oczu wrażliwych i osób korzystających ze szkieł kontaktowych.

Moja opinia:

Pierwsze wrażenie po użyciu tuszu Big&Multiplied jest bardzo pozytywne. Kosmetyk zamknięty jest w ładnym szarym opakowaniu o pojemności aż 10 ml. Nakrętka wyposażona jest w ciekawe zamknięcie. Po przekręceniu jej możemy usłyszeć klik, co oznacza, że tusz został prawidłowo zamknięty. Taka forma nakrętki pozwala na lepsze zamknięcie produktu i mniejsze prawdopodobieństwo, że tusz odkręci się nam np: w torebce. Tusz już od pierwszego użycia skradł moje serce. Ma bardzo dobrze wyprofilowaną dwustrefową szczoteczkę, która precyzyjnie dociera do nawet najmniejszych i najkrótszych rzęs. Tuszu na szczoteczce jest wystarczająco, by świetnie pogrubić i rozdzielić rzęsy. Nie cierpię gdy moje rzęsy są posklejane i wyglądają jak glut. Tu absolutnie tego nie ma. Szczoteczka choć nie jest wygięta w łuk, a prosta, to jest tak wygodna w użyciu, że spokojnie można nią nawet podkręcić rzęsy i wyglądają jakbym używała zalotki. Tusz ma niezbyt przyjemny zapach. Pachnie jak farby plakatowe dla dzieci. Jednak przy aplikacji zupełnie nie zwraca się na niego uwagi. Podczas pierwszej aplikacji lekko umazałam sobie tuszem powiekę i skórę pod dolnymi rzęsami, jednak gdy trochę poćwiczyłam, to udaje mi się już tego nie robić. Tusz świetnie sprawdza się podczas całodziennego noszenia na rzęsach. Nie kruszy się. Nie podrażnia też oczu i praktycznie go nie czuję. Nawet czasem zapominam, że mam makijaż i zdarza mi się potrzeć oczy. Ale wtedy nie ma tak wielkiej tragedii, bo się nie rozmazuje. Tusz na koniec dnia zmywam płynem micelarnym i nie mam żadnego problemu z jego usunięciem. Tusz używałam już kilkukrotnie i za każdym razem byłam bardzo zadowolona z efektu. Moje rzęsy są pogrubione ale precyzyjnie rozdzielone i podkręcone. Najlepszy efekt jest po nałożeniu 3-4 warstw. Nie bójcie się, bo  spokojnie można go tak nakładać, bo tusz się nie kawali. Dla mnie to bardzo dobry produkt. 
Tusz Avon Markt Big& Multiplied występuje w 3 kolorach: czarnym, szarym i brązowym. Brązowy jest dla mnie za jasny i nie czułam się dobrze w tym kolorze. Natomiast miedzy szarym a czarnym nie widzę żadnej różnicy kolorystycznej. Dla mnie oba są czarne.





Avon Mark Big&False Lash czyli efekt sztucznych rzęs.







Opis producenta:



Poszukujesz tuszu, który zapewni Ci efekt profesjonalnego pogrubienia rzęs? Big&False Lash to aż 1000 mikrowłókien w każdej buteleczce, które widocznie zwiększą objętość Twoich rzęs.

  • Mocno pogrubiający tusz do rzęs z mikrowłóknami.
  • Zapewnia efekt sztucznych rzęs prosto z salonu. 
  • Utrzymuje się przez cały dzień. 
  • Bez grudek, kruszenia i rozmazywania 
  • Odpowiedni dla oczu wrażliwych, testowany okulistycznie i klinicznie 
Co może dla Ciebie zrobić nasz kosmetyk? Tusz Big and False Lash odmieni Twoje rzęsy nie do poznania, zapewniając efekt sztucznych rzęs prosto z salonu. Staną się grubsze i bardziej kuszące. Aby osiągnąć jak najlepszy efekt, Tusz Big & False Lash wyposażyliśmy w klasyczną, gęstą szczoteczkę z włosia. Bez problemu dotrzesz nią do nasady, kącików i nawet najkrótszych rzęs, równo rozprowadzając kosmetyk na włoskach. Opatentowana formuła tuszu zawiera aż 1000 mikrowłókien w każdej buteleczce. Dzięki temu efektownie powiększa ich objętość. Tusz Big & False Lash zapobiega smużeniu, kruszeniu i nie pozostawia grudek. Zadbaliśmy również o trwałość tuszu, abyś mogła cieszyć się świetnie wyglądającymi rzęsami prze cały dzień. Jakie cenne składniki zawiera ten kosmetyk? Kosmetyki Avon często zawierają w swojej formule drogocenne składniki, które wzmacniają ich działanie lub zapewniają dodatkowy efekt. Tusz Big & False Lash wzbogaciliśmy mikrowłóknami w różnych kształtach i rozmiarach, które dopasowują się do Twoich rzęs, zapewniając efekt naturalnego pogrubienia. Produkt testowany okulistycznie i klinicznie. Odpowiedni dla oczu wrażliwych i osób korzystających ze szkieł kontaktowych.


Moja opinia:



Gdy tylko otworzyłam opakowanie, to moim oczom ukazała się duża "puchata" szczoteczka. Bałam się tej wielkiej szczoteczki jak ognia. Myślałam, że przy moich krótkich i rzadkich rzęsach to połączenie nie może się udać. Jakże się myliłam. Wystarczyły dwa ruchy szczoteczką by moje rzęsy wydłużyły się, zagęściły i stały bardzo wyraziste. Efekt  sztucznych rzęs za pomocą tuszu? Teraz to możliwe dzięki tej maskarze. Jednak nie nastawiajmy się dosłownie na ten efekt sztuczności, bo nigdy takiego nie uzyskamy za pomocą tuszu. Jednak już po pierwszym użyciu byłam w szoku bo nie wiedziała, że mam TYLE rzęs- były takie długie i gęste. Tusz nie skleja a precyzyjnie rozdziela rzęsy-co przy takiej szczoteczce jest niesamowite. Nie tworzą się z niego grudki nawet jeśli nałożę go na rzęsy kilka razy. Szczoteczka mimo tego, że jest dość duża to rewelacyjnie się u mnie sprawdziła. Tusz zamknięty jest w opakowaniu o pojemności 10 ml. Kolor opakowania to przepiękny fiolet. Opakowanie wyposażone jest w bardzo ciekawe zamknięcie. Jak przekręcamy zakrętkę to słychać klik. Oznacza to, że kosmetyk jest dobrze zamknięty i się sam nie odkręci . Opakowanie dobrze leży w dłoni i jest bardzo wygodne w użyciu. Aby osiągnąć zadowalający efekt, tusz należy precyzyjnie nałożyć ok 3-4 razy. Tusz jest bardzo trwały. Umalowałam się nim na wesele i spokojnie przetrwał na rzęsach całą imprezę. Co do zmywania kosmetyku to nie ma z nim żadnego problemu. Wystarczy ulubiony płyn micelarny i płatek kosmetyczny, a po tuszu nie ma ani śladu. Tusz nie podrażnia oczu, nawet przy zmywaniu. Występuje w dwóch kolorach: czarnym i brązowym. Brązowy jest dla mnie za jasny i nie czuję się dobrze w tym kolorze, natomiast czarny oczywiście ubóstwiam. Ten tusz zdecydowanie jest najlepszy ze wszystkich Marków jakie używałam.




Podsumowanie zawartości paczki:






Jestem bardzo zadowolona, że mogłam przetestować te wszystkie Marki i wybrać ten, który zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu. Moje serce oddaję wersji fioletowej czyli Big&False Lash w kolorze czarnym. To on najlepiej sprawdził się na moich rzęsach i to dzięki niemu najlepszy efekt osiągnęłam. Jeśli chodzi o pozostałe tusze to na drugim miejscu jest Big&Multiplied- w szarym opakowaniu i jego fajna szczoteczka z naprzemiennie ułożonym włosiem . Oczywiście u mnie najlepiej egzamin zdał kolor czarny. I na samym końcu mamy czerwoną wersję Marka czyli Big&Darling. U mnie ten tusz nie zdał egzaminu. Bardzo możliwe, że będzie on dobry  dla osób, które maja dłuższe rzęsy. Tego nie wiem. U mnie mimo usilnych starań i nakładania go z różnymi patentami i różnymi technikami, rzęsy niestety były posklejane. A może to wiana nie tyle tuszu co szczoteczki. To włosie jednak jest tam za rzadkie...a może to kwestia opakowania i tego, że jednak za dużo tuszu jest na tej szczoteczce... Ten tusz jest wyraźnie do dopracowania....


Zwycięzca testu- Avon Markt Big& False Lash



W najnowszym katalogu 07/2018 , który obowiązuje od 04-05 do 23-05.2018 wszystkie tusze, o których Wam tu pisałam możecie kupić z rabatem -55% czyli za kwotę 15,99 zł.

O







A Wy jakie tusze lubicie najbardziej?