Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Owocowa pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Owocowa pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 czerwca 2019

Bananowe Love od Avon Care

Bananowe Love od Avon Care

Kosmetyki marki Avon pojawiały się na moim blogu już wielokrotnie. W zeszłym roku byłam nawet Top Recenzentką Avon portalu wizaz.pl, więc miałam okazję przetestować bardzo dużo tych kosmetyków. Nie będę ukrywać i wielokrotnie już nawet o tym mówiłam, że mam sentyment do tej marki i chętnie zamawiam ich produkty, gdy wpadnie mi coś ciekawego i nowego w oko. 


Tak właśnie było i tym razem. Przeglądając katalog, moją uwagę zwrócił nowy zapach kosmetyków z serii Avon Care. Napis na stronie głosił Bananowe love, a że ja banany uwielbiam, to zamówiłam sobie trzy kosmetyki o bananowym zapachu. 


Rewitalizujący balsam do ciała Avon Care o zapachu bananowego smoothie będzie świetnym kosmetykiem na letnie dni. Lekka konsystencja balsamu sprawia, że ten bardzo szybko się wchłania i błyskawicznie nawilża suchą skórę. Po jego użyciu ciało jest miękkie, gładkie i przyjemnie nawilżone.


Zapach balsamu nie jest bardzo słodki, ani też intensywnie bananowy. Opisałabym go raczej jako woń umiarkowaną. Myślę, że najłatwiej będzie Wam sobie wyobrazić ten zapach jako połączenie bananów i mleka w orzeźwiającym koktajlu. Balsam nie lepi się i nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Zapach na ciele utrzymuje się kilka godzin. Wygodna w użyciu plastikowa butelka z praktycznym zamknięciem otwieranym od góry, ułatwia stosowanie kosmetyku.
Pojemność 400 ml.



Rewitalizujący bananowy krem do rąk Avon Care podobnie jak balsam ma zapach mleczno- bananowego koktajlu. Szybko się wchłania, nie lepi i nie zostawia tłustej warstwy. Mam bardzo suche dłonie, a ten kosmetyk skutecznie i długotrwale nawilża i pielęgnuje moją skórę. Zapach kremu utrzymuje się dość długo i oczywiście jest uzależniony od tego po jakim czasie od nałożenia kremu umyję ręce.


Wygodna plastikowa tubka o pojemności 75 ml z praktycznym zamknięciem flip top ułatwia stosowanie produktu. W tym przypadku wyznaję zasadę - kremów do rąk nigdy dość.


Rewitalizująca bananowa maseczka do twarzy Avon Care przeznaczona jest do każdego rodzaju skóry. Tak jak w przypadku balsamu i kremu, kosmetyk delikatnie pachnie koktajlem bananowym. Maseczka ma postać gęstego żelu, jest transparentno - złota. Jednak nie ciągnie się jak żel, a wygodnie się ją rozprowadza na skórze jak krem na twarzy.


Na stronie producenta nie ma informacji jak kosmetyk stosować. Przeczytać możemy tylko, że trzeba nałożyć go na twarz. Więc ja nakładam, czekam 15 minut i zmywam letnią wodą. Po takim zabiegu skóra jest przyjemnie nawilżona. Należy tylko uważać, gdy na twarzy występują jakieś podrażnienia, ponieważ skóra może trochę piec. Choć to kosmetyk do każdego rodzaju skóry, to myślę, że posiadaczki suchej będą z niego najbardziej zadowolone. 
Kosmetyk zamknięty jest w tubie o pojemności 75 ml z zamknięciem typu flip top.


Bananowe love do Avon Care czyli rewitalizujące kosmetyki o zapachu mleczno- bananowego koktajlu myślę, że zagoszczą na stałe w mojej pielęgnacji. Sprawdzają się nieźle, a i zapach mają świetny. Nic dodać nic ująć. Może jeszcze na koniec to, że seria ma 4 kosmetyki, ostatnim z nich jest bananowe masło do ciała.


Te i inne kosmetyki marki Avon możecie zamówić pod tym linkiem. Podoba mi się to, że teraz bez wychodzenia z domu mogę mieć swoje ulubione produktu u siebie.




Znacie bananową serię od Avon?



















sobota, 22 lipca 2017

Fruttini sorbet do ciała truskawka i karambola-opinia

Fruttini sorbet do ciała truskawka i karambola-opinia



Podróż w czasie, czyli zapomniany sorbet do ciała Fruttini.


Markę Fruttini kocham i podziwiam od zawsze. Czyli mniej więcej od momentu, gdy kupiłam ich krem do ciała o zapachu mlecznej pomarańczy. Ten zapach uwiódł mnie i obiecywał słodką rozkosz. O ile tego zapachu po sklepach było pełno na równi z zapachem wiśniowym, to na sorbet do ciała o zapachu słodkiej truskawki i karamboli trafiłam raz i to przypadkiem. Nie było siły, musiałam go mieć. Tym bardziej, że przez opakowanie widać konsystencję i kolor kosmetyku. A ma on postać gęstego różowo-pomarańczowego kiślu z migoczącymi drobinkami. Czyż nie brzmi uroczo? Na żywo wygląda przesłodko. Okazało się, że w internecie w owym czasie można było zakupić całą serię takich magicznych kosmetyków o przepięknym słodkim i uderzającym do głowy zapachu truskawki. Takie były nawet internetowe opinie. Zapach co prawda bardziej przypomina mi słodką poziomkę, ale przecież od poziomki do truskawki krótka droga więc niech będzie truskawka:)





Jak już wspomniałam, kosmetyk ma konsystencję kiślową, na szczęście nie lepką, a może nawet lepiej określić to mianem żelu. Jest na pewno inny od dotychczas stosowanych kosmetyków do pielęgnacji ciała. I dumna nazwa "sorbet" mówi sama za siebie. Zatem sorbetu bierzemy niedużą ilość i smarujemy nim ciało. Zaczynamy od niewielkiej ilości, ponieważ po pierwsze jest wydajny, po drugie zastosowany w nadmiarze będzie się długo wchłaniał i lepił na skórze. Przy niewielkiej ilości efekt jest zadowalający. Szybko się wchłania i skóra po chwili jest nawilżona i cudownie pachnąca.




Producent obiecuje nam wzmocnienie skóry oraz intensywną jej regenerację. Kosmetyk zawiera witaminy B3, B5, C i pantenol, a także magnez, potas i wapń. To wszystko ma za za zadanie sprawić, że nasza skóra będzie gładka, miękka i cudownie nawilżona. Dodatkowo orzeźwiające aromaty owoców mają dodawać energii i wigoru.



Ogólnie kosmetyk od pierwszego użycia skradł moje serce, a zmysły go pokochały. Ciało pachnie po nim bardzo, bardzo intensywnie owocowym koktajlem, a drobinki nadają skórze promienny wygląd. Szczególnie fajnie wygląda nasmarowana nim opalona skóra, bo oprócz podkreślanej opalenizny, nabiera ona również promiennego blasku. Wszystko byłoby cudownie gdyby nie to, że już od jakiegoś czasu nie widziałam kosmetyków Fruttini na półkach sklepowych. Jedynie internet mówi nam, że marka Fruttini ma nową szatę graficzną swoich kosmetyków i stacjonarnie ich nie zobaczymy. Bardzo tego żałuję, bo swego czasu były one kosmetycznym hitem, a ich zapachy rozkochiwały w sobie kobiety już od pierwszego użycia.




Nie pozostaje mi nic innego jak wizyta u naszych zagranicznych sąsiadów lub zakup nowej serii przez internet. Na razie się jeszcze waham, bo lubię jednak powąchać kosmetyk przed zakupem, niż w ciemno zamawiać przez internet.




Pamiętacie kosmetyki Fruttini? A może próbowaliście nowej serii? Mnie bardzo ciągnie do wersji arbuzowej i może kiedyś uda mi się przetestować.